Z kanału sportowego, gdzie odbywa się właśnie walka bokserska, przełączam na kanał informacyjny. Słyszę oburzenie, więc argumentuję, że nie lubię patrzeć jak dwoje ludzi wzajemnie się naparza. Odpór jest krótki: Skoro nie lubisz, to wyłącz tę politykę. W boksie przynajmniej są jakieś zasady. W polityce – żadnych. Oczywiście została polityka, ale faktem jest, że w ostatnim czasie Sejm coraz bardziej przypomina ring. Nie ma to jednak nic wspólnego ze sportem, nie mówiąc o jakichkolwiek zasadach fair play. Robi się coraz bardziej niebezpiecznie, bo przeciwnik zaczyna uderzać na oślep, wykorzystując do tego wszystkie możliwe narzędzia.
Z niepokojem obserwuję działania opozycji, która nie stawia już żadnych granic. Nie stawia granic sobie, rzecz jasna, wobec innych podejmuje systematyczne próby ich zawężenia. Pojawia się pytanie, do czego dąży, czego broni i na czym tak naprawdę jej zależy. W tzw. „obronę demokracji” trudno dzisiaj wierzyć, gdy widzi się zaaranżowane upadki ofiar protestu przed Sejmem, podkładanie pod samochód, w którym jedzie premier Szydło, czy wreszcie bezpośrednie nawoływanie do obalenia rządu. Gwoli ścisłości, w jakim nie-demokratycznym państwie obywatele manifestują pod siedzibą Sejmu, i to co drugi dzień?
Legalnie (podkreślam: le-gal-nie) wybrana władza nie musi być przez wszystkich lubiana. Ale powinna być szanowana, jako -uwaga!- demokratyczna decyzja Polaków. Kuriozalne stają się więc sytuacje, gdy uniemożliwia się prezesowi PiS, który chciał złożyć kwiaty na grobie pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich, wjazd na Wzgórze Wawelskie. Abstrahując od sympatii, czy antypatii politycznych, poparcia dla rządu, czy o jego braku, zachowania te nigdy nie powinny mieć miejsca i świadczą tylko o jednym: że niektórzy „zadymę” mają we krwi.
Ktoś odbije piłeczkę mówiąc, że PiS sam sobie na to zasłużył. Dystansowanie dziennikarzy od polityków (czyt. sejmowych korytarzy) bez wcześniejszych rozmów i dyskusji, nie było najlepszym pomysłem. Chociaż patrząc na zagraniczne media (a przecież są tacy, którzy się w tym lubują) warto przedstawić kilka faktów. Dla przykładu, taki Parlament Europejski - tam zasady pracy dziennikarza są jasno określone. Zabronione jest np. nagrywanie eurodeputowanych korzystających z kawiarni i restauracji, podobnie w amerykańskim kongresie, gdzie obowiązują akredytacje, a nagrywanie wypowiedzi polityków, czy relacjonowanie na żywo może odbywać się tylko w wyznaczonych miejscach.
Ale to na marginesie. Najważniejsze, co dzieje się w Polsce, a refleksji na ten temat jest kilka. Po pierwsze, PiS z uporem maniaka pcha się w paszczę lwa. Po drugie, opozycja, która przyjęła zasadę, że „ w tej walce wszystkie ruchy dozwolone” jeszcze długo nie odpuści i jeszcze niejedna kanapka zostanie zjedzona pod Sejmem i niejedna pizza do Sejmu dostarczona. A po trzecie, i ostatnie, zbliżają się święta. I proszę mi wierzyć, że większość Polaków myśli dzisiaj o tym, co ugotować na wigilijną kolację, w jakim kolorze ubrać choinkę i czy wystarczy na prezenty. Manify przed Sejmem to sprawa drugorzędna. Albo i trzecia, bo jeszcze śniegu brak.