Lis na kolanach przed Doskonałej Chwały Milicjanci (chińscy) - przebierańcy Akcja ,,Wolny Tybet’’ prowokacją Pekinu Koło prawdy w brzuchu red. naczelnego Gazety Polskiej
Lis na kolanach przed Inteligentnym Dzierżawcą Nauk
Reżymowa telewizja zaserwowała nam wywiad, jaki Tomasz Lis przeprowadził z Dalaj Lamą. Trzeba podziwiać profesjonalizm Lisa. Wywiad przeprowadzał w trudnych warunkach - na klęczkach. Mentalnych. Z ust mu nie schodził kwestie: Wielki Przywódca Duchowy, Największy Autorytet, Człowiek o Największym Wpływie itp. itd. I ani jednego sensownego pytania a już, broń Buddo, żadnego kontrowersyjnego. A byłoby o co pytać.
Np., jak Doskonałej Chwały wyobraża sobie ustrój Tybetu, skoro deklaruje się jako marksista-buddysta! Kołchozy zarządzane przez mnichów?
Konflikt w Tybecie to w znacznym stopniu konflikt między Pekinem, który chce modernizować kraj, m.in. poprzez zaprowadzanie tam gospodarki rynkowej, a tymi, którzy obawiają się nowoczesności oraz utraty przez to wpływów politycznych – czyli m.in. Dalaj Lamy i jego otoczenia.
Przykładem linia kolejowa do Lhassy, którą właśnie wybudowali Chińczycy. Linia ta, okrzyczana cudem techniki, jest krytykowana przez emigrantów i nacjonalistów tybetańskich, jako element agresji cywilizacyjnej.
Więc – zostałaby ona zamknięta? Powrót do transportu jakami?
A co ze szpitalami, szkołami, bankami, sklepami, restauracjami, klubami i innymi wynalazki współczesności założonymi tam przez Hanów (czyli ludność stanowiąca największą grupę narodowościową w Chinach)?
A co w ogóle z Hanami - czy nakaże im się opuścić Tybet?
Czy Wolny Tybet ponownie zostanie zamknięty, jak był przez całe wielki pod rządami buddyjskiej teokracji?
Oczywiście Lisowi przez usta nie przeszło pytanie o finansowanie emigracji tybetańskiej i samego Klejnotu Spełniającego Życzenia przez USA.
Potwierdzili to sponsorzy i sponsorowani.
Zresztą powstanie antychińskie pod koniec lat 50., w wyniku którego Ocean Mądrości opuścił Tybet, wywołane zostało przy decydującym poparciu USA.
Nie było też pytania o Heinricha Harrera, SS-mana, który był nauczycielem Doskonałej Chwały. Pal sześć, ostatecznie Najczcigodniejszy był wówczas młody i głupi, ale dlaczego postać nauczyciela SS-mana w ogóle nie występuje w oficjalnej autobiografii Elokwentnego? Oj, nieładnie, szczególnie jak przystało na Największy Autorytet Naszych Czasów.
O to wszystko mógłby spytać dziennikarz wnikliwy i niezależny.
Niestety do Indii pojechał Dziennikarz Roku Tomasz Lis.
Bo to byli przebierańcy, przebierańcy milicjanci
Niedawno cały świat obiegło zdjęcie z Paryża przedstawiające jak manifestujący na rzecz Tybetu próbują wyrwać znicz olimpijski z rąk niepełnosprawnej chińskiej sportsmenki jadącej na wózku.
Wiele gazet dało je na pierwszych stronach. Bez względu na sympatie – to dramatyczne zdjęcie i po prostu atrakcyjne zdjęcie.
Wiele gazet – ale nie Organ Michnika. Ten dał zdjęcie policjantów usuwających protestujących Tybetańczyków. No cóż, Organ objął patronat medialny nad akcją Wolny Tybet, no to zadziałała cenzura. Zdjęcie psuło prosty przekaz: źli Chińczycy, dobrzy Tybetańczycy. Cztery nogi dobre – dwie złe.
Niemniej nieco zdezorientowanym entuzjastom walki o ,,Wolny Tybet’’ należało jakoś wytłumaczyć to nieco kompromitujące zdarzenie. I wytłumaczenie znalazł Powszechnie Szanowany Autorytet Tadeusz Mazowiecki - Musieli to być agenci Pekinu. Tak rezolutnie oświadczył, po dłuższej deliberacji, w jednej z rozgłośni (w której ciągle tokują oficerowi polityczni frontu postępu).
Co prawda, takie wyjaśnienie w innych ustach to tzw. spiskowa wizja dziejów, która jak wiadomo kompromituje na salonach. Ale nie w ustach takiego Mędrca.
Jak raz w Internecie zaczęto przesyłać demaskatorskie zdjęcia : chińscy milicjanci przebierający się za mnichów tybetańskich – zaraz zaczną zadymy. Mamy ich – cwana gra Czerwonych Żółtych została przejrzana.
Skoro tak, skoro w Paryżu też napadli przebierańcy, to ciśnie się na usta straszne pytanie: może cała ta akcja w sprawie Wolnego Tybetu to prowokacja Pekinu? Może za nią stoją kolejni przebierańcy?
A jak się temu przyjrzeć bliżej – coraz bardziej to prawdopodobne!
Zobaczmy skutki.
Akcja Wolny Tybet spowodowała, że reżym pekiński cieszy się poparciem większym niż kiedykolwiek!
Reżym mówi Chińczykom: tyle robimy dla Tybetu (fakt, Tybet rozwija się jeszcze szybciej niż reszta kraju – 12 proc. rocznie!) a oni nas szkalują.
Popatrzcie: świat nawołuje do bojkotu Igrzysk Olimpijskich! W efekcie Pekin poparli Chińczycy nie tylko na kontynencie ale na Tajwanie i na emigracji.
No i reżym idzie za ciosem: świat nas nie lubi, świat nas się boi. Chińczycy, pod światłym kierownictwem KPCh pokażemy wszystkim, co jesteśmy warci! Sami zresztą widzicie do czego prowadzi pobłażanie – musimy sprawy trzymać w garści, bo inaczej z dobrobytu nici.
Perspektywa dalszej, tak umiłowanej demokratyzacji Chin (w tym Tybetu) oddaliła się. Taki efekt w efekcie osiągnęli zwolennicy Wolnego Tybetu. Nie ma bolca – za tą akcją stał reżym Pekiński.
Wszystko wskazuje na to, że nad Organem Michnika kontrolę przejęli jacyś poprzebierani Chińczycy. Radzę teraz dobrze przyglądać się, jak w czasie igrzysk dziennik ten będzie wydawał specjalne dodatki, dawał relacje na pierwszej stronie, itp. i w inny sposób podnosił nakład korzystając ze świetnej okazji. I wówczas się okaże, że jednak Dwie nogi dobre a cztery złe.
A tak może postępować tylko agentura reżymu w Pekinie.
Co innego „Gazeta Polska”. Tą opanowała sekta Falun Gong.
Co to za sekta? Zrobiło się o niej głośno swego czasu, gdyż stała się obiektem prześladowań pekińskiego reżymu. Sekta twierdziła wręcz, że reżym sprzedawał ich zwolenników na części zamienne.
Doktryna sekty mówi, że kosmici podmieniają dusze ziemianom. Jako antidotum mają być ćwiczenia, które mają dawać nadzwyczajną moc. Moc taką posiadł już w dzieciństwie pan Li Hongzhi, guru sekty, który potrafi lewitować, przenosić się natychmiast w inne miejsca oraz znikać. ,,Beze mnie nie byłoby wszechświata” – odpowiada nieco tajemniczo. Potrafi też uruchamiać w brzuchach swych wyznawców Koło Prawdy czyli Falun. Otwiera też wybranym Trzecie Oko.
Jest poważna obawa, że Koło Prawdy pan Li Hongzhi puścił w brzuchu red. naczelnego „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza. Nie ma pewności co do Trzeciego Oka.
Ale o tym następnym razem.
Reżymowa telewizja zaserwowała nam wywiad, jaki Tomasz Lis przeprowadził z Dalaj Lamą. Trzeba podziwiać profesjonalizm Lisa. Wywiad przeprowadzał w trudnych warunkach - na klęczkach. Mentalnych. Z ust mu nie schodził kwestie: Wielki Przywódca Duchowy, Największy Autorytet, Człowiek o Największym Wpływie itp. itd. I ani jednego sensownego pytania a już, broń Buddo, żadnego kontrowersyjnego. A byłoby o co pytać.
Np., jak Doskonałej Chwały wyobraża sobie ustrój Tybetu, skoro deklaruje się jako marksista-buddysta! Kołchozy zarządzane przez mnichów?
Konflikt w Tybecie to w znacznym stopniu konflikt między Pekinem, który chce modernizować kraj, m.in. poprzez zaprowadzanie tam gospodarki rynkowej, a tymi, którzy obawiają się nowoczesności oraz utraty przez to wpływów politycznych – czyli m.in. Dalaj Lamy i jego otoczenia.
Przykładem linia kolejowa do Lhassy, którą właśnie wybudowali Chińczycy. Linia ta, okrzyczana cudem techniki, jest krytykowana przez emigrantów i nacjonalistów tybetańskich, jako element agresji cywilizacyjnej.
Więc – zostałaby ona zamknięta? Powrót do transportu jakami?
A co ze szpitalami, szkołami, bankami, sklepami, restauracjami, klubami i innymi wynalazki współczesności założonymi tam przez Hanów (czyli ludność stanowiąca największą grupę narodowościową w Chinach)?
A co w ogóle z Hanami - czy nakaże im się opuścić Tybet?
Czy Wolny Tybet ponownie zostanie zamknięty, jak był przez całe wielki pod rządami buddyjskiej teokracji?
Oczywiście Lisowi przez usta nie przeszło pytanie o finansowanie emigracji tybetańskiej i samego Klejnotu Spełniającego Życzenia przez USA.
Potwierdzili to sponsorzy i sponsorowani.
Zresztą powstanie antychińskie pod koniec lat 50., w wyniku którego Ocean Mądrości opuścił Tybet, wywołane zostało przy decydującym poparciu USA.
Nie było też pytania o Heinricha Harrera, SS-mana, który był nauczycielem Doskonałej Chwały. Pal sześć, ostatecznie Najczcigodniejszy był wówczas młody i głupi, ale dlaczego postać nauczyciela SS-mana w ogóle nie występuje w oficjalnej autobiografii Elokwentnego? Oj, nieładnie, szczególnie jak przystało na Największy Autorytet Naszych Czasów.
O to wszystko mógłby spytać dziennikarz wnikliwy i niezależny.
Niestety do Indii pojechał Dziennikarz Roku Tomasz Lis.
Bo to byli przebierańcy, przebierańcy milicjanci
Niedawno cały świat obiegło zdjęcie z Paryża przedstawiające jak manifestujący na rzecz Tybetu próbują wyrwać znicz olimpijski z rąk niepełnosprawnej chińskiej sportsmenki jadącej na wózku.
Wiele gazet dało je na pierwszych stronach. Bez względu na sympatie – to dramatyczne zdjęcie i po prostu atrakcyjne zdjęcie.
Wiele gazet – ale nie Organ Michnika. Ten dał zdjęcie policjantów usuwających protestujących Tybetańczyków. No cóż, Organ objął patronat medialny nad akcją Wolny Tybet, no to zadziałała cenzura. Zdjęcie psuło prosty przekaz: źli Chińczycy, dobrzy Tybetańczycy. Cztery nogi dobre – dwie złe.
Niemniej nieco zdezorientowanym entuzjastom walki o ,,Wolny Tybet’’ należało jakoś wytłumaczyć to nieco kompromitujące zdarzenie. I wytłumaczenie znalazł Powszechnie Szanowany Autorytet Tadeusz Mazowiecki - Musieli to być agenci Pekinu. Tak rezolutnie oświadczył, po dłuższej deliberacji, w jednej z rozgłośni (w której ciągle tokują oficerowi polityczni frontu postępu).
Co prawda, takie wyjaśnienie w innych ustach to tzw. spiskowa wizja dziejów, która jak wiadomo kompromituje na salonach. Ale nie w ustach takiego Mędrca.
Jak raz w Internecie zaczęto przesyłać demaskatorskie zdjęcia : chińscy milicjanci przebierający się za mnichów tybetańskich – zaraz zaczną zadymy. Mamy ich – cwana gra Czerwonych Żółtych została przejrzana.
Skoro tak, skoro w Paryżu też napadli przebierańcy, to ciśnie się na usta straszne pytanie: może cała ta akcja w sprawie Wolnego Tybetu to prowokacja Pekinu? Może za nią stoją kolejni przebierańcy?
A jak się temu przyjrzeć bliżej – coraz bardziej to prawdopodobne!
Zobaczmy skutki.
Akcja Wolny Tybet spowodowała, że reżym pekiński cieszy się poparciem większym niż kiedykolwiek!
Reżym mówi Chińczykom: tyle robimy dla Tybetu (fakt, Tybet rozwija się jeszcze szybciej niż reszta kraju – 12 proc. rocznie!) a oni nas szkalują.
Popatrzcie: świat nawołuje do bojkotu Igrzysk Olimpijskich! W efekcie Pekin poparli Chińczycy nie tylko na kontynencie ale na Tajwanie i na emigracji.
No i reżym idzie za ciosem: świat nas nie lubi, świat nas się boi. Chińczycy, pod światłym kierownictwem KPCh pokażemy wszystkim, co jesteśmy warci! Sami zresztą widzicie do czego prowadzi pobłażanie – musimy sprawy trzymać w garści, bo inaczej z dobrobytu nici.
Perspektywa dalszej, tak umiłowanej demokratyzacji Chin (w tym Tybetu) oddaliła się. Taki efekt w efekcie osiągnęli zwolennicy Wolnego Tybetu. Nie ma bolca – za tą akcją stał reżym Pekiński.
Wszystko wskazuje na to, że nad Organem Michnika kontrolę przejęli jacyś poprzebierani Chińczycy. Radzę teraz dobrze przyglądać się, jak w czasie igrzysk dziennik ten będzie wydawał specjalne dodatki, dawał relacje na pierwszej stronie, itp. i w inny sposób podnosił nakład korzystając ze świetnej okazji. I wówczas się okaże, że jednak Dwie nogi dobre a cztery złe.
A tak może postępować tylko agentura reżymu w Pekinie.
Co innego „Gazeta Polska”. Tą opanowała sekta Falun Gong.
Co to za sekta? Zrobiło się o niej głośno swego czasu, gdyż stała się obiektem prześladowań pekińskiego reżymu. Sekta twierdziła wręcz, że reżym sprzedawał ich zwolenników na części zamienne.
Doktryna sekty mówi, że kosmici podmieniają dusze ziemianom. Jako antidotum mają być ćwiczenia, które mają dawać nadzwyczajną moc. Moc taką posiadł już w dzieciństwie pan Li Hongzhi, guru sekty, który potrafi lewitować, przenosić się natychmiast w inne miejsca oraz znikać. ,,Beze mnie nie byłoby wszechświata” – odpowiada nieco tajemniczo. Potrafi też uruchamiać w brzuchach swych wyznawców Koło Prawdy czyli Falun. Otwiera też wybranym Trzecie Oko.
Jest poważna obawa, że Koło Prawdy pan Li Hongzhi puścił w brzuchu red. naczelnego „Gazety Polskiej” Tomasza Sakiewicza. Nie ma pewności co do Trzeciego Oka.
Ale o tym następnym razem.