- Mamy bombę! – rozlegający się w słuchawce głos Mariusza Błaszczaka zdradzał podekscytowanie. - Nareszcie – ucieszył się prezes Jarosław Kaczyński. – Tu u nas w centrali?
- To znaczy….
- Konferencja prasowa już zwołana? – prezes Kaczyński wchodził w rodzaj transu, więc nie słyszał, że wierny Błaszczak usiłuje jeszcze coś powiedzieć.
- Konferencja oczywiście zwołana, ale…
- Podłożenie bomby w naszej centrali to logiczne następstwo kampanii nienawiści, jaka jest toczona przeciw nam. Najpierw zamach smoleński, potem mord łódzki, teraz przyszedł czas na ataki bombowe – prezes układał już sobie przemówienie.
- Nie, panie prezesie, nie o taką bombę chodzi.
- Nie? To co mi tu głowę zawracacie – zirytował się prezes.
- Panie prezesie, proszę jednak posłuchać. Otóż właśnie przeczytałem informację, że Bug zmienił…
- Bóg zmienił plany dotyczące naszego kraju? To już nie będziemy Chrystusem narodów? Na nic nasze ofiary? To jak ja mam prowadzić merytoryczną kampanię wyborczą?
- Nie, nie, chodzi o to, że rzeka Bug zmieniła ostatnio swój bieg na odcinku, na którym biegnie nasza granica z Białorusią. A umowa mówi, że granica biegnie środkiem głównego nurtu.
- Zmienił na naszą korzyść czy niekorzyść? – trzeźwo spytał prezes.
- Na szczęście na niekorzyść! – Błaszczak nie krył radości.
- No tak, to może być bomba. – przyznał prezes. – Czyli co konkretnie robimy?
- Musimy się spieszyć – podkreślił Błaszczak.
Trzy godziny później prezes i jego najbliżsi współpracownicy stali po kolana w Bugu, dając do zrozumienia, że nie pozwolą rzece na jakąkolwiek zmianę nurtu. Na wszelki wypadek Kaczyński miał jednak na sobie kapok i przywiązany był liną, którą stojąc na brzegu trzymali poseł Suski razem z posłem Karskim. Kamery ruszyły i prezes rozpoczął swoje przemówienie:
- Byliśmy zmuszeni zwołać dzisiejsze spotkanie by unaocznić społeczeństwu kolejny przykład antypolskiej działalności rządu Donalda Tuska. Oto Bug zabrał nam 100 hektarów, które powiększyły terytorium Białorusi. A tymczasem rząd nic nie robi w tej sprawie. To tylko naiwność, czy już zaprzaństwo narodowe, gdy rząd udaje, że nie wie, że za tym wszystkim stoi promoskiewski Łukaszenka, który widząc słabość naszego państwa spowodował przesunięcie rzeki a co za tym idzie naszej granicy? Czy jutro możemy spodziewać się aneksji całego Podlasia? A może Bug podejdzie do samej Warszawy? - pytał dramatycznie prezes.
Tymczasem rząd gorączkowo przygotowywał się do odparcia zarzutów opozycji. - Koleżanki i koledzy – zagaił premier. - Ta afera to zemsta Łukaszenki. Wiemy przecież, że prezydent Białorusi zarzucił nam zaangażowanie w uliczne protesty po wyborach w jego kraju. Niemniej musimy coś zrobić, bo PiS nas znów atakuje – zaakcentował premier.
- Wyślijmy na granicę jakieś wojsko! – wyrwał się wicepremier Pawlak.
- Jakie wojsko? – zafrasował się minister Klich. Ale zaraz potem się ożywił: - Mam pomysł! Właśnie mamy zamiar kupić okręt podwodny od Greków.
- Od Greków? – przerwał mu minister Rostowski. - Przecież tam wszystko tonie.
- Może faktycznie okręt o którym mowa ma parametry zanurzania znacznie większe od parametrów wynurzania, ale to akurat w tym wypadku jest dla nas korzystne - kontynuował niczym nie zrażony minister Klich.
- To znaczy? – zdziwił się premier.
- Okręt ten proponuję przetransportować na Bug i tam niech pełnił straż. – kontynuował minister.
- Ale Bug jest za płytki na duży okręt, tym bardziej podwodny – zauważył przytomnie minister środowiska.
- I oto chodzi. Jest gwarancja, że nie zatonie. Co najwyżej osiądzie na dnie a i tak w najgłębszym miejscu wieżyczka będzie wystawać – wyjaśnił szczegóły swojego planu minister obrony.
- A to się Łukaszenka zdziwi! – rozległy się entuzjastyczne głosy.
- No i co ważniejsze, zatkamy usta Kaczyńskiemu – zauważył premier.
- A jak nazwiemy ten okręt? - spytał ktoś z sali
- Platforma Obywatelska – zaproponował minister kultury. - Bo ten okręt będzie niezatapialny, podobnie jak nasza partia.
- Brawo! – rozległy się entuzjastyczne okrzyki.
- Konferencja prasowa już zwołana? – prezes Kaczyński wchodził w rodzaj transu, więc nie słyszał, że wierny Błaszczak usiłuje jeszcze coś powiedzieć.
- Konferencja oczywiście zwołana, ale…
- Podłożenie bomby w naszej centrali to logiczne następstwo kampanii nienawiści, jaka jest toczona przeciw nam. Najpierw zamach smoleński, potem mord łódzki, teraz przyszedł czas na ataki bombowe – prezes układał już sobie przemówienie.
- Nie, panie prezesie, nie o taką bombę chodzi.
- Nie? To co mi tu głowę zawracacie – zirytował się prezes.
- Panie prezesie, proszę jednak posłuchać. Otóż właśnie przeczytałem informację, że Bug zmienił…
- Bóg zmienił plany dotyczące naszego kraju? To już nie będziemy Chrystusem narodów? Na nic nasze ofiary? To jak ja mam prowadzić merytoryczną kampanię wyborczą?
- Nie, nie, chodzi o to, że rzeka Bug zmieniła ostatnio swój bieg na odcinku, na którym biegnie nasza granica z Białorusią. A umowa mówi, że granica biegnie środkiem głównego nurtu.
- Zmienił na naszą korzyść czy niekorzyść? – trzeźwo spytał prezes.
- Na szczęście na niekorzyść! – Błaszczak nie krył radości.
- No tak, to może być bomba. – przyznał prezes. – Czyli co konkretnie robimy?
- Musimy się spieszyć – podkreślił Błaszczak.
Trzy godziny później prezes i jego najbliżsi współpracownicy stali po kolana w Bugu, dając do zrozumienia, że nie pozwolą rzece na jakąkolwiek zmianę nurtu. Na wszelki wypadek Kaczyński miał jednak na sobie kapok i przywiązany był liną, którą stojąc na brzegu trzymali poseł Suski razem z posłem Karskim. Kamery ruszyły i prezes rozpoczął swoje przemówienie:
- Byliśmy zmuszeni zwołać dzisiejsze spotkanie by unaocznić społeczeństwu kolejny przykład antypolskiej działalności rządu Donalda Tuska. Oto Bug zabrał nam 100 hektarów, które powiększyły terytorium Białorusi. A tymczasem rząd nic nie robi w tej sprawie. To tylko naiwność, czy już zaprzaństwo narodowe, gdy rząd udaje, że nie wie, że za tym wszystkim stoi promoskiewski Łukaszenka, który widząc słabość naszego państwa spowodował przesunięcie rzeki a co za tym idzie naszej granicy? Czy jutro możemy spodziewać się aneksji całego Podlasia? A może Bug podejdzie do samej Warszawy? - pytał dramatycznie prezes.
Tymczasem rząd gorączkowo przygotowywał się do odparcia zarzutów opozycji. - Koleżanki i koledzy – zagaił premier. - Ta afera to zemsta Łukaszenki. Wiemy przecież, że prezydent Białorusi zarzucił nam zaangażowanie w uliczne protesty po wyborach w jego kraju. Niemniej musimy coś zrobić, bo PiS nas znów atakuje – zaakcentował premier.
- Wyślijmy na granicę jakieś wojsko! – wyrwał się wicepremier Pawlak.
- Jakie wojsko? – zafrasował się minister Klich. Ale zaraz potem się ożywił: - Mam pomysł! Właśnie mamy zamiar kupić okręt podwodny od Greków.
- Od Greków? – przerwał mu minister Rostowski. - Przecież tam wszystko tonie.
- Może faktycznie okręt o którym mowa ma parametry zanurzania znacznie większe od parametrów wynurzania, ale to akurat w tym wypadku jest dla nas korzystne - kontynuował niczym nie zrażony minister Klich.
- To znaczy? – zdziwił się premier.
- Okręt ten proponuję przetransportować na Bug i tam niech pełnił straż. – kontynuował minister.
- Ale Bug jest za płytki na duży okręt, tym bardziej podwodny – zauważył przytomnie minister środowiska.
- I oto chodzi. Jest gwarancja, że nie zatonie. Co najwyżej osiądzie na dnie a i tak w najgłębszym miejscu wieżyczka będzie wystawać – wyjaśnił szczegóły swojego planu minister obrony.
- A to się Łukaszenka zdziwi! – rozległy się entuzjastyczne głosy.
- No i co ważniejsze, zatkamy usta Kaczyńskiemu – zauważył premier.
- A jak nazwiemy ten okręt? - spytał ktoś z sali
- Platforma Obywatelska – zaproponował minister kultury. - Bo ten okręt będzie niezatapialny, podobnie jak nasza partia.
- Brawo! – rozległy się entuzjastyczne okrzyki.