- Panie prezesie zaczęło się i u nas – do gabinetu prezesa wszedł rozradowany, a przy tym wierny jak zawsze Mariusz Błaszczak. - Co takiego? – prezes podniósł wzrok znad list wyborczych. - No powstanie narodowe, insurekcja, kolorowa rewolucja… Tak jak w Egipcie czy innej Libii powstańcy skrzyknęli się na Facebooku…
- Na czym?
- Facebook w Egipcie czy Tunezji to taka ichnia Gazeta Polska.
- Aha.
- No więc skrzyknęli się i u nas na Facebooku i zażądali ustąpienia prezydent…
- Prezydenta Komorowskiego?!
- No jeszcze nie, póki co domagają się ustąpienia pani prezydent Łodzi.
- Społeczeństwo łódzkie zostało oszukane przez PO.
- Dokładnie. Społeczeństwo kibiców Widzewa domaga się by prezydent sfinansowała budowę stadionu dla ich klubu. A prezydent oczywiście z PO. A jak nie, to domagają się ustąpienia. Zupełnie jak z Kadafim!
- A po co im nowy stadion?
- Mówią, że na tym obiekcie, który mają, to nawet nie chce się im zadym robić. Niczego nie można zniszczyć, bo wszystko już zniszczone.
- No tak, to skandal, PO nie idzie na rękę młodzieży, która ma ciekawe pomysły na spędzanie wolnego czasu. Skończy się tym, że wyjadą do Irlandii i tam będą robić zadymy zamiast u nas. To ciekawa sprawa i zajmiemy się nią, ale tymczasem mamy pasztet z tym Dubienieckim.
- Trzeba skorzystać z rady cioci Jadzi – pozwoliła sobie się wtrącić Beata Kempa, która niezauważona przez nikogo trwała w gabinecie.
- No tak. Ona lubi doradzać we wszystkich sprawach - przyznał prezes.
- To bardzo mądra kobieta. – przytaknął Błaszczak.
- Trudno powiedzieć, bo zawsze wypowiada się tak zawile, że trudno ją zrozumieć – ostudził jego entuzjazm prezes. - No a co tym razem doradziła?
- Że Marta powinna uciszyć swojego męża a nawet rozwieść się z nim – błyskawicznie zrelacjonowała Beata Kempa.
- Rozwieść? – prezes był nieco zaskoczony radykalizmem pomysłu.
- Tak – potwierdziła Kempa. - To niezły pomysł.
- No może.
- A jakby się rozwiodła, to można by jej znaleźć jakiegoś fajnego męża – rozmarzyła się Kempa. - Nie takiego z młodzieżówki SLD, ale kogoś zaangażowanego w działalność antykomunistyczną od lat czterdziestych …
- To chyba przesada… - zaprotestował prezes.
- No to zaangażowanego w demokratyczną opozycję w latach 70-tych – poprawiła się Kempa.
- Może jednak trochę młodszego…
- Młodszego? Wiem! Zbyszek Ziobro!
To również nie była dobra podpowiedź. Nie po to prezes wysłał Zbigniewa Ziobrę do Brukseli, by teraz mieć go z powrotem na karku i to w roli męża bratanicy! Prezes zmierzył lodowatym spojrzeniem Beatę Kempę, która pospiesznie opuściła gabinet. Po chwili jednak wzrok prezesa spoczął na wiernym Błaszczaku.
- Drogi Mariuszu, pan jest stanu wolnego, prawda? Wie pan, mam dla pana poważne zadanie …
* * *
Premier z braku lepszych zajęć przeglądał prasę sportową. Innej już nie brał do ręki, żadnej telewizji też nie oglądał – chciał uniknąć niesprawiedliwej krytyki, złośliwości, połajanek. W prasie sportowej tematu premiera nie było - wszędzie był tylko Małysz, Małysz, Małysz…
To także nie nastrajało premiera optymistycznie. Świetnie wiedział, że powinien jak najszybciej przyjąć mistrza, odznaczyć go jakimś medalem. Niestety, ostatnie doświadczenia z celebrytami nie były dobre. A już szczytem wszystkiego było niedawny skandal w Krakowie, gdzie jeden ze znanych aktorów, na otwarciu ważnej instytucji upomniał premiera, by nie wyręczał go w roli idioty.
- Przyjmę Małysza, będzie całkiem miło, ale jak zacznie tłumaczyć, że kończy karierę, bo trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć stop, że jak się nie daje już rady, to lepiej ustąpić, że nie warto w takiej sytuacji rwać się do rywalizacji, bo publiczność może zacząć gwizdać... – zastanawiał się premier. - Nie, żeby jakoś aluzyjnie, bo to chłopak prostolinijny ale przecież media zaraz to podchwycą. To, że jakiś Meller czy inny Balcerowicz mnie krytykują to nic. Ale jak ludzie podchwycą słowa Małysza, choćby wbrew jego woli, to po mnie. Nie, żadnego Małysza. A poza tym, co to za sportowiec, co nie gra w piłkę nożną tak jak ja?
- Facebook w Egipcie czy Tunezji to taka ichnia Gazeta Polska.
- Aha.
- No więc skrzyknęli się i u nas na Facebooku i zażądali ustąpienia prezydent…
- Prezydenta Komorowskiego?!
- No jeszcze nie, póki co domagają się ustąpienia pani prezydent Łodzi.
- Społeczeństwo łódzkie zostało oszukane przez PO.
- Dokładnie. Społeczeństwo kibiców Widzewa domaga się by prezydent sfinansowała budowę stadionu dla ich klubu. A prezydent oczywiście z PO. A jak nie, to domagają się ustąpienia. Zupełnie jak z Kadafim!
- A po co im nowy stadion?
- Mówią, że na tym obiekcie, który mają, to nawet nie chce się im zadym robić. Niczego nie można zniszczyć, bo wszystko już zniszczone.
- No tak, to skandal, PO nie idzie na rękę młodzieży, która ma ciekawe pomysły na spędzanie wolnego czasu. Skończy się tym, że wyjadą do Irlandii i tam będą robić zadymy zamiast u nas. To ciekawa sprawa i zajmiemy się nią, ale tymczasem mamy pasztet z tym Dubienieckim.
- Trzeba skorzystać z rady cioci Jadzi – pozwoliła sobie się wtrącić Beata Kempa, która niezauważona przez nikogo trwała w gabinecie.
- No tak. Ona lubi doradzać we wszystkich sprawach - przyznał prezes.
- To bardzo mądra kobieta. – przytaknął Błaszczak.
- Trudno powiedzieć, bo zawsze wypowiada się tak zawile, że trudno ją zrozumieć – ostudził jego entuzjazm prezes. - No a co tym razem doradziła?
- Że Marta powinna uciszyć swojego męża a nawet rozwieść się z nim – błyskawicznie zrelacjonowała Beata Kempa.
- Rozwieść? – prezes był nieco zaskoczony radykalizmem pomysłu.
- Tak – potwierdziła Kempa. - To niezły pomysł.
- No może.
- A jakby się rozwiodła, to można by jej znaleźć jakiegoś fajnego męża – rozmarzyła się Kempa. - Nie takiego z młodzieżówki SLD, ale kogoś zaangażowanego w działalność antykomunistyczną od lat czterdziestych …
- To chyba przesada… - zaprotestował prezes.
- No to zaangażowanego w demokratyczną opozycję w latach 70-tych – poprawiła się Kempa.
- Może jednak trochę młodszego…
- Młodszego? Wiem! Zbyszek Ziobro!
To również nie była dobra podpowiedź. Nie po to prezes wysłał Zbigniewa Ziobrę do Brukseli, by teraz mieć go z powrotem na karku i to w roli męża bratanicy! Prezes zmierzył lodowatym spojrzeniem Beatę Kempę, która pospiesznie opuściła gabinet. Po chwili jednak wzrok prezesa spoczął na wiernym Błaszczaku.
- Drogi Mariuszu, pan jest stanu wolnego, prawda? Wie pan, mam dla pana poważne zadanie …
* * *
Premier z braku lepszych zajęć przeglądał prasę sportową. Innej już nie brał do ręki, żadnej telewizji też nie oglądał – chciał uniknąć niesprawiedliwej krytyki, złośliwości, połajanek. W prasie sportowej tematu premiera nie było - wszędzie był tylko Małysz, Małysz, Małysz…
To także nie nastrajało premiera optymistycznie. Świetnie wiedział, że powinien jak najszybciej przyjąć mistrza, odznaczyć go jakimś medalem. Niestety, ostatnie doświadczenia z celebrytami nie były dobre. A już szczytem wszystkiego było niedawny skandal w Krakowie, gdzie jeden ze znanych aktorów, na otwarciu ważnej instytucji upomniał premiera, by nie wyręczał go w roli idioty.
- Przyjmę Małysza, będzie całkiem miło, ale jak zacznie tłumaczyć, że kończy karierę, bo trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć stop, że jak się nie daje już rady, to lepiej ustąpić, że nie warto w takiej sytuacji rwać się do rywalizacji, bo publiczność może zacząć gwizdać... – zastanawiał się premier. - Nie, żeby jakoś aluzyjnie, bo to chłopak prostolinijny ale przecież media zaraz to podchwycą. To, że jakiś Meller czy inny Balcerowicz mnie krytykują to nic. Ale jak ludzie podchwycą słowa Małysza, choćby wbrew jego woli, to po mnie. Nie, żadnego Małysza. A poza tym, co to za sportowiec, co nie gra w piłkę nożną tak jak ja?