Grzegorz Napieralski sprawdził, czy drzwi do jego gabinetu są zamknięte od środka, po czym rozsiadł się wygodnie przed laptopem. Przewodniczący SLD znany był z zamiłowania do najnowszych technologii. Właśnie uruchamiał swój ulubiony program o nazwie Mirror.
Te kilka chwil spędzanych sam na sam z programem to był zdecydowanie najprzyjemniejszy moment dnia. Pozostały czas upływał mu na wypełnianiu ciężkich obowiązków. Weźmy choćby to nieustanne przymilne uśmiechanie się do kamer czy do ludzi w miejscach publicznych – przecież na dłuższą metę może to wywołać trwały skurcz mięśni ust i policzków. Polityk wiedział jednak, że władza warta jest skurczu – zwłaszcza, że metoda ta sprawdzała się doskonale: poparcie dla Napieralskiego rosło i rosło.
Przewodniczący poprawił mikrofon i spytał lekko przymilnym, wyszkolonym przez specjalistów od marketingu politycznego głosem: – Mirrror powiedz przecie, kto jest najatrakcyjniejszą gwiazdą polityczną u nas, a może i na świecie?
- Ty, Grzegorzu – odpowiedział program. Mirror, najnowsze osiągnięcie informatyków z USA, łączył w sobie umiejętność analizowania badań sondażowych, wiedzę tajemną czerpaną z horoskopów oraz talent psychoanalityka z tych co to są słono opłacani i wiedzą że trzeba mówić to, co pacjent chce usłyszeć.
- A komu najbardziej rośnie? – drążył temat przewodniczący.
- Oczywiście tobie Grzegorzu – odpowiedział błyskawicznie program.
- A kto się staje coraz bardziej pożądanym partnerem koalicyjnym?
- Ty stajesz się najbardziej pożądany – to ostatnie słowo głos z komputera wymówił nieco zbyt frywolnie. Przewodniczący jednak nawet tego nie zauważył.
- A kto będzie już niedługo wicepremierem?
- Ty Grzegorzu.
- A może nawet premierem? – to pytanie przewodniczący zadał nieco ciszej. Nie tyle, że bał się, że ktoś go usłyszy, ale dlatego, że bał się zapeszyć. Co prawda, wychowany został w duchu materialistycznym i wiedział, że „złe” można odczynić plując trzy razy przez lewe ramię, ale jakoś nie wypadało mu pluć na dywan we własnym gabinecie.
- Hmm, co ja tu widzę? – program postanowił trochę kokieteryjnie się podroczyć. - Widzę…, widzę…, no tak - widzę cię premierem Grzegorzu Napieralski!
- Yes! Yes! Yes! – wykrzyknął przewodniczący, wykazując się godną premiera znajomością języka angielskiego.
Ale to nie był koniec zadań przewodniczącego na dzisiaj.
Jako się rzekło szef SLD był człowiekiem, który nie bał się nowych wyzwań. Kto inny by wpadł ma pomysł z tym satelitą? Napieralski wysyła SLD w kosmos! – taka sensacyjna wiadomość obiegła niedawno salony polityczne.
- Całe? – pytali z nadzieją przeciwnicy polityczni.
- Może chcą dolecieć do Marsa? – pytali jedni.
- Chyba do Marksa. W każdym razie do Czerwonej Planety - odpowiadali drudzy.
Okazało się jednak, ku rozczarowaniu przeciwników, że Napieralski owszem, chce wysłać w kosmos SLD, ale chodzi wyłącznie o logo tej partii. Logo SLD pojawi się w kosmosie dzięki temu, że na aukcji prowadzonej w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy szef SLD wylicytował miejsce na tabliczce, która znajdzie się na pokładzie pierwszego polskiego satelity. Obok logo ma na niej pojawić się również hasło, na które przewodniczący ogłosił konkurs.
Na konkurs przyszło kilka propozycji.
Od razu odpadły hasła typu „A na wiosnę, zamiast liści w kosmos pofruną komuniści”, czy „Znajdzie się celna antyrakieta na SLD-owskiego satelita”. Entuzjazmu nie wzbudziło również „Łubu dubu łubu dubu niech żyje nam kierownik klubu”, bo przewodniczącemu kołatała się po głowie myśl, że skądś zna to hasło, a bał się oskarżenia o plagiat.
Ktoś inny, nie wiedzieć czemu, przysłał stary dowcip:
„Na Marsie wylądowali amerykańscy kosmonauci. Po godzinie meldują Ziemi:
- Przed nami byli tu Rosjanie.
- Skąd te przypuszczenia?
- Znaleźliśmy dwie butelki po bimbrze i kufajkę.
- To jeszcze o niczym nie świadczy.
- Też tak myśleliśmy, dopóki pod kufajką nie znaleźliśmy portretu Lenina i czerwonej flagi!”
To jednak również nie było dobre hasło. W efekcie konkurs nie przyniósł pożądanego rezultatu.
Przewodniczący był niepocieszony. Już miał wychodzić z gabinetu, gdy nagle szybko wrócił do biurka i odpalił laptopa. – Czym ci mogę służyć tym razem, Grzegorzu? – spytał program Mirror.
- Hasło. Hasło, które ma polecieć w kosmos z naszym logo. Szybko! - wyrzucił z siebie przewodniczący.
Program chwilę pobłyskał ekranem i z głośników, na tle podniosłej muzyki przypominającej motyw przewodni z Wojen Gwiezdnych, wydobyło się podniosłe hasło:
„Już dziś popierajmy Grzegorza Napieralskiego
Przyszłego Prezydenta Układu Słonecznego”
- Wiem, że jesteś znany ze skromności, Grzegorzu. – kontynuował po wybrzmieniu fanfar program Mirror. – Ale tu nie powinno być miejsca dla niepotrzebnej skromności, bo kto bardziej zasługuje na to, jak nie ty?
Napieralski musiał przyznać rację: taki program jest obiektywny i nie może się mylić. Poza tym wywód był logiczny.
- I jeszcze jedno. - ponownie odezwał się program . - Zamiast logo SLD powinien znaleźć się tam twój wizerunek. Muszę ci powiedzieć, że jesteś przystojniejszy nawet od Wojciecha Olejniczka.
- O Boże, co za dzień, co za dzień! – krzyknął radośnie, choć nieco zbyt fideistycznie przewodniczący SLD. – Wszystkie marzenia się spełniają! - i ponownie pocałował ekran. – Warto było wydać na ten program te 250 dolców.
W tym momencie do dyskusji znów włączył się Mirror.
- Grzegorzu muszę ci przypomnieć, że zostałem przez ciebie spiratowany. Sorka.
Przewodniczący poprawił mikrofon i spytał lekko przymilnym, wyszkolonym przez specjalistów od marketingu politycznego głosem: – Mirrror powiedz przecie, kto jest najatrakcyjniejszą gwiazdą polityczną u nas, a może i na świecie?
- Ty, Grzegorzu – odpowiedział program. Mirror, najnowsze osiągnięcie informatyków z USA, łączył w sobie umiejętność analizowania badań sondażowych, wiedzę tajemną czerpaną z horoskopów oraz talent psychoanalityka z tych co to są słono opłacani i wiedzą że trzeba mówić to, co pacjent chce usłyszeć.
- A komu najbardziej rośnie? – drążył temat przewodniczący.
- Oczywiście tobie Grzegorzu – odpowiedział błyskawicznie program.
- A kto się staje coraz bardziej pożądanym partnerem koalicyjnym?
- Ty stajesz się najbardziej pożądany – to ostatnie słowo głos z komputera wymówił nieco zbyt frywolnie. Przewodniczący jednak nawet tego nie zauważył.
- A kto będzie już niedługo wicepremierem?
- Ty Grzegorzu.
- A może nawet premierem? – to pytanie przewodniczący zadał nieco ciszej. Nie tyle, że bał się, że ktoś go usłyszy, ale dlatego, że bał się zapeszyć. Co prawda, wychowany został w duchu materialistycznym i wiedział, że „złe” można odczynić plując trzy razy przez lewe ramię, ale jakoś nie wypadało mu pluć na dywan we własnym gabinecie.
- Hmm, co ja tu widzę? – program postanowił trochę kokieteryjnie się podroczyć. - Widzę…, widzę…, no tak - widzę cię premierem Grzegorzu Napieralski!
- Yes! Yes! Yes! – wykrzyknął przewodniczący, wykazując się godną premiera znajomością języka angielskiego.
Ale to nie był koniec zadań przewodniczącego na dzisiaj.
Jako się rzekło szef SLD był człowiekiem, który nie bał się nowych wyzwań. Kto inny by wpadł ma pomysł z tym satelitą? Napieralski wysyła SLD w kosmos! – taka sensacyjna wiadomość obiegła niedawno salony polityczne.
- Całe? – pytali z nadzieją przeciwnicy polityczni.
- Może chcą dolecieć do Marsa? – pytali jedni.
- Chyba do Marksa. W każdym razie do Czerwonej Planety - odpowiadali drudzy.
Okazało się jednak, ku rozczarowaniu przeciwników, że Napieralski owszem, chce wysłać w kosmos SLD, ale chodzi wyłącznie o logo tej partii. Logo SLD pojawi się w kosmosie dzięki temu, że na aukcji prowadzonej w ramach Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy szef SLD wylicytował miejsce na tabliczce, która znajdzie się na pokładzie pierwszego polskiego satelity. Obok logo ma na niej pojawić się również hasło, na które przewodniczący ogłosił konkurs.
Na konkurs przyszło kilka propozycji.
Od razu odpadły hasła typu „A na wiosnę, zamiast liści w kosmos pofruną komuniści”, czy „Znajdzie się celna antyrakieta na SLD-owskiego satelita”. Entuzjazmu nie wzbudziło również „Łubu dubu łubu dubu niech żyje nam kierownik klubu”, bo przewodniczącemu kołatała się po głowie myśl, że skądś zna to hasło, a bał się oskarżenia o plagiat.
Ktoś inny, nie wiedzieć czemu, przysłał stary dowcip:
„Na Marsie wylądowali amerykańscy kosmonauci. Po godzinie meldują Ziemi:
- Przed nami byli tu Rosjanie.
- Skąd te przypuszczenia?
- Znaleźliśmy dwie butelki po bimbrze i kufajkę.
- To jeszcze o niczym nie świadczy.
- Też tak myśleliśmy, dopóki pod kufajką nie znaleźliśmy portretu Lenina i czerwonej flagi!”
To jednak również nie było dobre hasło. W efekcie konkurs nie przyniósł pożądanego rezultatu.
Przewodniczący był niepocieszony. Już miał wychodzić z gabinetu, gdy nagle szybko wrócił do biurka i odpalił laptopa. – Czym ci mogę służyć tym razem, Grzegorzu? – spytał program Mirror.
- Hasło. Hasło, które ma polecieć w kosmos z naszym logo. Szybko! - wyrzucił z siebie przewodniczący.
Program chwilę pobłyskał ekranem i z głośników, na tle podniosłej muzyki przypominającej motyw przewodni z Wojen Gwiezdnych, wydobyło się podniosłe hasło:
„Już dziś popierajmy Grzegorza Napieralskiego
Przyszłego Prezydenta Układu Słonecznego”
- Wiem, że jesteś znany ze skromności, Grzegorzu. – kontynuował po wybrzmieniu fanfar program Mirror. – Ale tu nie powinno być miejsca dla niepotrzebnej skromności, bo kto bardziej zasługuje na to, jak nie ty?
Napieralski musiał przyznać rację: taki program jest obiektywny i nie może się mylić. Poza tym wywód był logiczny.
- I jeszcze jedno. - ponownie odezwał się program . - Zamiast logo SLD powinien znaleźć się tam twój wizerunek. Muszę ci powiedzieć, że jesteś przystojniejszy nawet od Wojciecha Olejniczka.
- O Boże, co za dzień, co za dzień! – krzyknął radośnie, choć nieco zbyt fideistycznie przewodniczący SLD. – Wszystkie marzenia się spełniają! - i ponownie pocałował ekran. – Warto było wydać na ten program te 250 dolców.
W tym momencie do dyskusji znów włączył się Mirror.
- Grzegorzu muszę ci przypomnieć, że zostałem przez ciebie spiratowany. Sorka.