Najwybitniejsi specjaliści od zamachów zgromadzili się w pokoju prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Sprawa była poważna.
- Trop jest oczywisty. Paląca się trawa. Za tym stał Tusk – zagaił główny specjalista - Antoni Macierewicz.
- To jasne, że Tusk, choć nie do końca rozumiem związek… - przyznała Beata Kempa.
- Jak to? – były minister zdziwił się rzadko spotykanym w partii brakiem umiejętności kojarzenia oczywistych oczywistości. - Tusk przyznał się, że kiedyś palił trawę? Przyznał.
- Ogólnie racja ale jemu zdaje się chodziło o coś innego… - próbował nie wiedzieć czemu szukać dziury w całym Marek Kuchciński, który kiedyś nieco hippisował, więc znał temat. Macierewicz zmroził go jednak spojrzeniem i powtórzył: - Przyznał się, że kiedyś palił trawę, no to teraz też mógł!
- Czyli jednak nałóg zwyciężył – podsumowała Beata Kempa.
- Jaki nałóg? Nienawiść! – wtrącił się do rozmowy prezes Kaczyński.
- Tak jest! – przytakną mecenas Rafał Rogalski, który dotąd słuchał wszystkiego w milczeniu. – Ale czy to był prawdziwy dym? Może ktoś rozpylił sztuczny? Widziałem takie urządzenie na dyskotece, można nim nieźle zadymić!
- Oczywiście to mógł być sztuczny dym. Chodziło o to, by maszynista pociągu pomylił trasę, skręcił w bok, może nawet nagle zawrócił… - Macierewicz chętnie podchwycił ten trop.
- A o której konkretnie zdarzył się ten zamach? – spytał przewodniczący.
- Około dziewiątej wieczorem – odpowiedział poseł Karol Karski, na którego niegdyś zastawiono pułapkę na Cyprze, gdzie podstawiono mu wózek golfowy, który sam wpada na przeszkody.
- No tak, wszystko się zgadza. – zauważył ze smutkiem, ale i satysfakcją prezes. - Tym razem zostali zdradzeni wieczorem.
- Co wobec powyższego robimy? – spytał Macierewicz.
- Powinniśmy natychmiast zażądać wydania wraku – zaproponował wierny jak zwykle Mariusz Błaszczak.
- Słusznie, tyle, że wraku nie ma – zauważył Macierewicz.
- Już zdążyli pociąć? – zdziwiła się posłanka Kempa.
- Nie, nie ma wraku, bo pociąg jest niestety cały – wyjaśnił Macierewicz.
- Nie szkodzi. Zażądajmy całego – rzucił przewodniczący. – No i powinniśmy też zażądać wydania czarnych skrzynek.
- Tyle, że tam mogło nie być czarnych skrzynek – zauważył poseł Karski.
- No to jakiekolwiek, żółte, brązowe… - przewodniczący nie dbał o detale. - Może być walizka czy neseser.
- No i na pewno domagajmy się powołania komisji międzynarodowej. – dodał Macierewicz. – Jutro lecę w tej sprawie do USA.
- Warto też sprawdzić, czy są jakieś nagrania na przykład z telefonu komórkowego – rzucił pomysł mecenas.
- Słyszałem, że po internecie jakieś już krąży – oświadczył wierny Błaszczak.
Zebrani podeszli do laptopa. Po chwili oglądali już interesujący ich filmik. Na początku niewiele było widać z powodu trzęsącego się obrazu, ale było słychać jakieś trzaski, jakieś jęki, jakieś nawoływania. Komuś się zdawało nawet, że słyszy krzyk: „litości”.
Zebrani poczuli jak po plecach przebiega im dreszcz.
- Obejrzyjmy to w zwolnionym tempie – zaproponował Macierewicz.
Teraz było widać wyraźniej. Obraz przedstawiał wnętrze jednego z przedziałów. Jeden z podróżnych obierał, stukając o pulpit w przedziale, wielkanocną pisankę, stąd jak się okazało brały się owe trzaski. Następnie kroił jajko, solił je i częstował pozostałych. Inny pasażer nalewał do plastikowych kubeczków płyn z termosu, który wlewany był do gardła szybko (nawet jak na zwolniony film) i z charakterystycznym chuchnięciem, co mogło przypominać jęk. A jeden z pasażerów, który już wyraźnie miał dość, błagał, by już nie nalewać, słowami: „Litości, wystarczy”.
Nie, to nie o to nagranie chodziło. Innego jednak w sieci nie było, więc zebrani postanowili, że zamiast analizować zmanipulowane nagrania, koniecznie trzeba domagać się pomnika, a choćby tablicy pamiątkowej na której ma znaleźć się lista wszystkich pasażerów pociągu z napisem: „Zdradzonym wieczorem przez wiadomo kogo i uwięzionym w pociągu, by nie mogli powrócić na Ojczyzny łono z ziemi włoskiej do Polski”.
- To jasne, że Tusk, choć nie do końca rozumiem związek… - przyznała Beata Kempa.
- Jak to? – były minister zdziwił się rzadko spotykanym w partii brakiem umiejętności kojarzenia oczywistych oczywistości. - Tusk przyznał się, że kiedyś palił trawę? Przyznał.
- Ogólnie racja ale jemu zdaje się chodziło o coś innego… - próbował nie wiedzieć czemu szukać dziury w całym Marek Kuchciński, który kiedyś nieco hippisował, więc znał temat. Macierewicz zmroził go jednak spojrzeniem i powtórzył: - Przyznał się, że kiedyś palił trawę, no to teraz też mógł!
- Czyli jednak nałóg zwyciężył – podsumowała Beata Kempa.
- Jaki nałóg? Nienawiść! – wtrącił się do rozmowy prezes Kaczyński.
- Tak jest! – przytakną mecenas Rafał Rogalski, który dotąd słuchał wszystkiego w milczeniu. – Ale czy to był prawdziwy dym? Może ktoś rozpylił sztuczny? Widziałem takie urządzenie na dyskotece, można nim nieźle zadymić!
- Oczywiście to mógł być sztuczny dym. Chodziło o to, by maszynista pociągu pomylił trasę, skręcił w bok, może nawet nagle zawrócił… - Macierewicz chętnie podchwycił ten trop.
- A o której konkretnie zdarzył się ten zamach? – spytał przewodniczący.
- Około dziewiątej wieczorem – odpowiedział poseł Karol Karski, na którego niegdyś zastawiono pułapkę na Cyprze, gdzie podstawiono mu wózek golfowy, który sam wpada na przeszkody.
- No tak, wszystko się zgadza. – zauważył ze smutkiem, ale i satysfakcją prezes. - Tym razem zostali zdradzeni wieczorem.
- Co wobec powyższego robimy? – spytał Macierewicz.
- Powinniśmy natychmiast zażądać wydania wraku – zaproponował wierny jak zwykle Mariusz Błaszczak.
- Słusznie, tyle, że wraku nie ma – zauważył Macierewicz.
- Już zdążyli pociąć? – zdziwiła się posłanka Kempa.
- Nie, nie ma wraku, bo pociąg jest niestety cały – wyjaśnił Macierewicz.
- Nie szkodzi. Zażądajmy całego – rzucił przewodniczący. – No i powinniśmy też zażądać wydania czarnych skrzynek.
- Tyle, że tam mogło nie być czarnych skrzynek – zauważył poseł Karski.
- No to jakiekolwiek, żółte, brązowe… - przewodniczący nie dbał o detale. - Może być walizka czy neseser.
- No i na pewno domagajmy się powołania komisji międzynarodowej. – dodał Macierewicz. – Jutro lecę w tej sprawie do USA.
- Warto też sprawdzić, czy są jakieś nagrania na przykład z telefonu komórkowego – rzucił pomysł mecenas.
- Słyszałem, że po internecie jakieś już krąży – oświadczył wierny Błaszczak.
Zebrani podeszli do laptopa. Po chwili oglądali już interesujący ich filmik. Na początku niewiele było widać z powodu trzęsącego się obrazu, ale było słychać jakieś trzaski, jakieś jęki, jakieś nawoływania. Komuś się zdawało nawet, że słyszy krzyk: „litości”.
Zebrani poczuli jak po plecach przebiega im dreszcz.
- Obejrzyjmy to w zwolnionym tempie – zaproponował Macierewicz.
Teraz było widać wyraźniej. Obraz przedstawiał wnętrze jednego z przedziałów. Jeden z podróżnych obierał, stukając o pulpit w przedziale, wielkanocną pisankę, stąd jak się okazało brały się owe trzaski. Następnie kroił jajko, solił je i częstował pozostałych. Inny pasażer nalewał do plastikowych kubeczków płyn z termosu, który wlewany był do gardła szybko (nawet jak na zwolniony film) i z charakterystycznym chuchnięciem, co mogło przypominać jęk. A jeden z pasażerów, który już wyraźnie miał dość, błagał, by już nie nalewać, słowami: „Litości, wystarczy”.
Nie, to nie o to nagranie chodziło. Innego jednak w sieci nie było, więc zebrani postanowili, że zamiast analizować zmanipulowane nagrania, koniecznie trzeba domagać się pomnika, a choćby tablicy pamiątkowej na której ma znaleźć się lista wszystkich pasażerów pociągu z napisem: „Zdradzonym wieczorem przez wiadomo kogo i uwięzionym w pociągu, by nie mogli powrócić na Ojczyzny łono z ziemi włoskiej do Polski”.