Mam pewną teorię, im więcej na premierze konnicy, ułanów, husarii i pawich piór, tym większe czeka nas rozczarowanie na ekranie...
Znów byłem więc na pięknej premierze filmu, który trudno jest nawet zdefiniować gatunkowo. Robi wrażenie serialu telewizyjnego, z którego jakby przy okazji zmontowano film kinowy. Jest to może włoskie kino "parafialne" z serii o świętobliwych mnichach, błogosławionych i czyniących cuda, i dzięki wizjom mogących ocalić Europę przed zalewem wyznawców Mahometa.
Na małym obrazku zapewne nie byłoby widać żenujących ułomności efektów komputerowych, które niemiłosiernie walą po oczach na dużym ekranie. Polscy aktorzy niewiele mają do zagrania, a podobno zamierzone rażące dziwactwa scenograficzne wprawiały mnie i widzów w zakłopotanie. Jednak kiedy na końcu filmu pewien wilk przemienił się w urodziwego młodzieńca , zabitego zresztą na początku filmu, jęknąłem zupełnie zgnębiony.
Nie wiem ile film ten uzyskał dofinansowania z PISF, ale cokolwiek dostał nie warto było... albo warto było dopilnować, co za te pieniądze powstaje. Oglądając niektóre filmy myślimy, że już gorzej być nie może, a jednak...
Niestety, wbrew historii jaką znamy, tej "Bitwy pod Wiedniem" raczej nie wygraliśmy.
Na małym obrazku zapewne nie byłoby widać żenujących ułomności efektów komputerowych, które niemiłosiernie walą po oczach na dużym ekranie. Polscy aktorzy niewiele mają do zagrania, a podobno zamierzone rażące dziwactwa scenograficzne wprawiały mnie i widzów w zakłopotanie. Jednak kiedy na końcu filmu pewien wilk przemienił się w urodziwego młodzieńca , zabitego zresztą na początku filmu, jęknąłem zupełnie zgnębiony.
Nie wiem ile film ten uzyskał dofinansowania z PISF, ale cokolwiek dostał nie warto było... albo warto było dopilnować, co za te pieniądze powstaje. Oglądając niektóre filmy myślimy, że już gorzej być nie może, a jednak...
Niestety, wbrew historii jaką znamy, tej "Bitwy pod Wiedniem" raczej nie wygraliśmy.