„Patrz Kościuszko na nas z nieba, tak Polak skandował i popatrzył się Kościuszko i się zwymiotował…”. I nie tylko Naczelnik mógłby to dzisiaj uczynić, gdy patrzymy jak trwoni się w Polsce każdy dzień – nawet narodowe Święto, na kłótnie, polityczne gierki i wzajemne opluwanie. Czyni się to wszystko z ustami pełnymi patriotyzmu i pustych frazesów o zasługach całego narody, który to naród tak niewiele z tego ma i czuje się coraz bardziej oszukany... 11 listopada, to piękne, radosne i pełne dumy Święto, ale staje się na naszych oczach coraz smutniejsze i gorzkie w obliczu podziałów i ulicznych bijatyk. Ale to Święto skłania także do innych refleksji, równie gorzkich i niewesołych.
Kiedy patrzę na wiecznie szczęśliwe, uśmiechnięte i zadbane twarze naszych polityków, mówiących z niezachwianym przekonaniem na KAŻDY DOWOLNY temat, mam nieodparte skojarzenia z nieodległą przeszłością. Wiem i jestem pewien, że już kiedyś to przeżywałem…
Bo nie Oni pierwsi mówią nam, że uszczęśliwią ten Kraj, jeśli tylko pozwolimy Im rządzić. A potem„uszczęśliwiają” nas swoją nieudolnością, za skutki której NIKT nie ponosi odpowiedzialności. Pamiętamy też dobrze to wieczne obsadzanie stanowisk swoimi – miernymi, ale wiernymi. No i zaciekłą obronę tych swoich nawet, kiedy robią błędy i głupstwa, tylko dlatego, że są swoi. To wielka umiejętność to ciągłe tłumaczenie nam, że tak naprawdę nic złego się nie stało, że to najlepsi z najlepszych zajmują się Polską i naszymi losami. Tak miło jest pogawędzić przy kawie w niedzielne przedpołudnie w znanym programie telewizyjnym o tym co się dzieje w Kraju. Pokazać się ludziom jako jedyni sprawiedliwi, obrońcy jedynej prawdy. Można się pośmiać przy tym, podowcipkować, pobłyszczeć elokwencją. Bo nie ma to jak samozadowolenie i mówienie o rzeczach poważnych pół żartem. Może się uda, może to jeszcze kupimy… I kupujemy niestety, emocjonując się naiwnie nie tym co dla nas naprawdę ważne, ale tym marnym politycznym erzacem. Jak cudownie byłoby żyć w Kraju bez tego codziennego politycznego jazgotu, który zabija w nas pomału resztki samodzielnego myślenia i oceny sytuacji. „Goda i goda, a nic nie mówi…” - tak to określają starzy górale.
To zadziwiające jak ci, którzy tak zaciekle wytykali wady i patologie tych z GÓRY w minionym ustroju, dziś sami będąc tymi na GÓRZE, stali się wiernym odbiciem swoich poprzedników. Gdybyśmy tak zobaczyli to wszystko w jakimś serialu, wiedzielibyśmy co o tym myśleć, może nawet co zrobić…
W Polsce trwa ciągłe, usilne wikłanie społeczeństwa w politykę, co udręcza nas na co dzień i daje jedynie grę pozorów, którymi karmią nas media. Tematy zastępcze, odwracanie uwagi od tego, co istotne i co od lat niezałatwione. Czy 23 lata wolnej Polski to dużo, czy jeszcze ciągle zbyt mało czasu, aby Ci którzy rwą się na naszych oczach do Władzy, umieli Władzę sprawować? Czy znamy bilans tego, czego przez ten czas w naszym Kraju nie zrobiono, a co obiecywano zrobić? A ten czas to przecież nasze życie, które upływa nam na oglądaniu tego kiepskiego serialu...
Pamiętam taki fajny fragment kabaretu politycznego z czasów PRL, kiedy to jeden z czołowych prześmiewców minionego ustroju, wyszydzał ówczesnych polityków tekstem „ wchodzą tacy na salę, a tu już brawa. Że co do cholery, że umieją chodzić..?”.
Bo nie Oni pierwsi mówią nam, że uszczęśliwią ten Kraj, jeśli tylko pozwolimy Im rządzić. A potem„uszczęśliwiają” nas swoją nieudolnością, za skutki której NIKT nie ponosi odpowiedzialności. Pamiętamy też dobrze to wieczne obsadzanie stanowisk swoimi – miernymi, ale wiernymi. No i zaciekłą obronę tych swoich nawet, kiedy robią błędy i głupstwa, tylko dlatego, że są swoi. To wielka umiejętność to ciągłe tłumaczenie nam, że tak naprawdę nic złego się nie stało, że to najlepsi z najlepszych zajmują się Polską i naszymi losami. Tak miło jest pogawędzić przy kawie w niedzielne przedpołudnie w znanym programie telewizyjnym o tym co się dzieje w Kraju. Pokazać się ludziom jako jedyni sprawiedliwi, obrońcy jedynej prawdy. Można się pośmiać przy tym, podowcipkować, pobłyszczeć elokwencją. Bo nie ma to jak samozadowolenie i mówienie o rzeczach poważnych pół żartem. Może się uda, może to jeszcze kupimy… I kupujemy niestety, emocjonując się naiwnie nie tym co dla nas naprawdę ważne, ale tym marnym politycznym erzacem. Jak cudownie byłoby żyć w Kraju bez tego codziennego politycznego jazgotu, który zabija w nas pomału resztki samodzielnego myślenia i oceny sytuacji. „Goda i goda, a nic nie mówi…” - tak to określają starzy górale.
To zadziwiające jak ci, którzy tak zaciekle wytykali wady i patologie tych z GÓRY w minionym ustroju, dziś sami będąc tymi na GÓRZE, stali się wiernym odbiciem swoich poprzedników. Gdybyśmy tak zobaczyli to wszystko w jakimś serialu, wiedzielibyśmy co o tym myśleć, może nawet co zrobić…
W Polsce trwa ciągłe, usilne wikłanie społeczeństwa w politykę, co udręcza nas na co dzień i daje jedynie grę pozorów, którymi karmią nas media. Tematy zastępcze, odwracanie uwagi od tego, co istotne i co od lat niezałatwione. Czy 23 lata wolnej Polski to dużo, czy jeszcze ciągle zbyt mało czasu, aby Ci którzy rwą się na naszych oczach do Władzy, umieli Władzę sprawować? Czy znamy bilans tego, czego przez ten czas w naszym Kraju nie zrobiono, a co obiecywano zrobić? A ten czas to przecież nasze życie, które upływa nam na oglądaniu tego kiepskiego serialu...
Pamiętam taki fajny fragment kabaretu politycznego z czasów PRL, kiedy to jeden z czołowych prześmiewców minionego ustroju, wyszydzał ówczesnych polityków tekstem „ wchodzą tacy na salę, a tu już brawa. Że co do cholery, że umieją chodzić..?”.