A może by tak akcja pod hasłem: jak wyrazić dezaprobatę czy krytykę, nie wylewając pomyj? Tak, wiem, znowu naiwność. Przecież do pomyj trzeba się po prostu przyzwyczaić, ignorować, wyrzucać do kosza listy pełne nienawistnych deklaracji. Kto się pomyjom sprzeciwi, zostanie oblany jeszcze brudniejszymi.
Przypomniałam sobie te niepisane zasady, słuchając Donalda Tuska, gdy odczytywał treść pogróżek, które otrzymuje jego córka. Każdy zresztą co bardziej wyrazisty polityk może się pewnie pochwalić podobną kolekcją. Ot, koszty zawodowe. Polityka jako dziedzina wiecznej konfrontacji, podziału na naszych i wrogów, nieuchronnie podsyca takie nastroje. Zatem politycy – a przy okazji ich rodziny – powinni się już uodpornić. Takie emocje przenoszą się także na publicystów, dziennikarzy, artystów, celebrytów. Ta lista się wciąż wydłuża. Doświadczyć tego może w zasadzie już każda osoba, nawet niekoniecznie publiczna, choćby na forach internetowych. I co? I niewiele (patrz: początek). Upublicznianie przez polityków tego typu listów może wywołać dwojaki efekt. Po pierwsze, nakręcić spiralę kolejnych pomyj. Po drugie, uruchomić lawinę podobnych historii, bo przecież lista adresatów pomyj jest długa i można się przy okazji policytować. To zatem nie jest chyba najlepszy pomysł.
Politycy, zwłaszcza pełniący najwyższe funkcje państwowe, mogą i powinni dbać o bezpieczeństwo swoje i najbliższych, korzystając z przysługującej im ochrony. Nie widzę niczego zdrożnego w tym, że także prezes największej partii opozycyjnej ma finansowaną ze środków partyjnych ochronę. To jednak sposób na pogróżki i groźby, mniej na zwykłe pomyje. Poza tym co z resztą, która też doświadcza ich na co dzień? Jedyny sposób to krok po kroku, mozolnie zmieniać styl i obyczaje. Promować i samemu pokazywać, jak można wyrażać dezaprobatę czy krytykę, nie wylewając pomyj. Zachęcam do ćwiczeń. A przy okazji życzę jak najwięcej eleganckich rozmów przy rodzinnych stołach i majówkowych grillach. ■
Politycy, zwłaszcza pełniący najwyższe funkcje państwowe, mogą i powinni dbać o bezpieczeństwo swoje i najbliższych, korzystając z przysługującej im ochrony. Nie widzę niczego zdrożnego w tym, że także prezes największej partii opozycyjnej ma finansowaną ze środków partyjnych ochronę. To jednak sposób na pogróżki i groźby, mniej na zwykłe pomyje. Poza tym co z resztą, która też doświadcza ich na co dzień? Jedyny sposób to krok po kroku, mozolnie zmieniać styl i obyczaje. Promować i samemu pokazywać, jak można wyrażać dezaprobatę czy krytykę, nie wylewając pomyj. Zachęcam do ćwiczeń. A przy okazji życzę jak najwięcej eleganckich rozmów przy rodzinnych stołach i majówkowych grillach. ■