Od pięciu lat uczestniczę w przedziwnym procesie sądowym dotyczącym naruszenia praw autorskich. Ostatnie zeznania jednego ze świadków pchają mnie do podzielenia się paroma refleksjami. Na sali padło zdanie, iż polski hip-hop nie byłby w tym samym miejscu i nie osiągnąłby tej popularności gdyby nie wolna amerykanka w korzystaniu z sampli...Coś w tym jest.
Między dzisiejszymi czasami a przełomem milenium jest prawdziwa przepaść. W dobie itunesa, który szybko wykrywa sample, nikt nie jest w stanie pozwolić sobie na bezkarne korzystanie z czyjejś twórczości bez wcześniejszego uzyskania na nie zgody. Zwiększyła się też świadomość artystów.
Kilkanaście lat temu rżnęli wszyscy najwięksi (tego słowa używam oczywiście w kontekście cięcia sampli, nie kradzieży). Przykłady można sypać z rękawa - Tede brał garściami sample z klasyki amerykańskiego soulu, evergreenów polskiej muzyki rozrywkowej czy nawet polskich seriali, Peja- wiadomo- oprócz Stana Borysa sample z Marka Grechuty i innych. Nawet tak ceniony producent jak Noon bezwstydnie „skroił” Budkę Suflera...Ograniczyłem się do paru przykładów, ale tak naprawdę kultowe płyty polskiego hip-hopu to prawdziwe mrowisko wziętych bez pozwolenia sampli. Inne czasy, inna świadomość, inna technologia...
Inne też było zachowanie ludzi mających prawa do danych nagrań. Pisząc kolokwialnie - „zlewali” to, że raperzy używali fragmentów ich piosenek. Nie mieli pojęcia, jaka siła tkwi w odkurzeniu tych staroci i pokazaniu ich światu w nowej formie. Przecież jeden z największych hitów tamtych czasów „Ja mam to co Ty” Wzgórza Yapa-3 z udziałem Tedego aż nieprzyzwoicie korzysta ze „Snu o Warszawie”. Teraz pani Małgorzata Niemen zabrania wykorzystywania tej piosenki jako hymnu jednego z klubów piłkarskich - wtedy nikt nawet się nie zająknął. Zapewniam, ze nikt z raperów ani wytwórni wydającej Wzgórze nie pytał Niemena o zgodę. Może Pan Czesław lubił hip-hop?
I wreszcie jeszcze jedna kwestia. Sprawę sampli olewali tez prawnicy i włodarze tzw. majorsów mających prawa do oryginalnych utworów. Nikt nie zajmował się czyszczeniem praw - a często dany „majors” miał w dystrybucji płyty danego rapera i płyty artysty, z których tenże brał sample...
Szkoda, ze tyle fajnych płyt nie znajdzie się nigdy legalnie w sieci. Wydawcy tych płyt albo już nie istnieją, albo siedzą cicho zorientowawszy się w konsekwencjach, które im grożą. Na szczęście zawsze można iść do Empiku - tam wolna amerykanka w reedycjach trwa dalej. Wczoraj za „pietnastaka” kupiłem „S.P.O.R.T” Tedego...
A do auta wrzucę dziś stary dobry polski hip-hop.
Kilkanaście lat temu rżnęli wszyscy najwięksi (tego słowa używam oczywiście w kontekście cięcia sampli, nie kradzieży). Przykłady można sypać z rękawa - Tede brał garściami sample z klasyki amerykańskiego soulu, evergreenów polskiej muzyki rozrywkowej czy nawet polskich seriali, Peja- wiadomo- oprócz Stana Borysa sample z Marka Grechuty i innych. Nawet tak ceniony producent jak Noon bezwstydnie „skroił” Budkę Suflera...Ograniczyłem się do paru przykładów, ale tak naprawdę kultowe płyty polskiego hip-hopu to prawdziwe mrowisko wziętych bez pozwolenia sampli. Inne czasy, inna świadomość, inna technologia...
Inne też było zachowanie ludzi mających prawa do danych nagrań. Pisząc kolokwialnie - „zlewali” to, że raperzy używali fragmentów ich piosenek. Nie mieli pojęcia, jaka siła tkwi w odkurzeniu tych staroci i pokazaniu ich światu w nowej formie. Przecież jeden z największych hitów tamtych czasów „Ja mam to co Ty” Wzgórza Yapa-3 z udziałem Tedego aż nieprzyzwoicie korzysta ze „Snu o Warszawie”. Teraz pani Małgorzata Niemen zabrania wykorzystywania tej piosenki jako hymnu jednego z klubów piłkarskich - wtedy nikt nawet się nie zająknął. Zapewniam, ze nikt z raperów ani wytwórni wydającej Wzgórze nie pytał Niemena o zgodę. Może Pan Czesław lubił hip-hop?
I wreszcie jeszcze jedna kwestia. Sprawę sampli olewali tez prawnicy i włodarze tzw. majorsów mających prawa do oryginalnych utworów. Nikt nie zajmował się czyszczeniem praw - a często dany „majors” miał w dystrybucji płyty danego rapera i płyty artysty, z których tenże brał sample...
Szkoda, ze tyle fajnych płyt nie znajdzie się nigdy legalnie w sieci. Wydawcy tych płyt albo już nie istnieją, albo siedzą cicho zorientowawszy się w konsekwencjach, które im grożą. Na szczęście zawsze można iść do Empiku - tam wolna amerykanka w reedycjach trwa dalej. Wczoraj za „pietnastaka” kupiłem „S.P.O.R.T” Tedego...
A do auta wrzucę dziś stary dobry polski hip-hop.