Czasami sobie myślę, że Feng Shui jednak istnieje. Za wikipedią: "Feng shui -starożytna praktyka planowania w celu osiągnięcia zgodności ze środowiskiem naturalnym. Tradycyjne fengshui w starożytnych Chinach obejmowało ogólny rozkład miast, wsi, budynków mieszkalnych i gospodarskich, (...) obejmuje także takie zagadnienia, jak ochrona budynków przed złymi duchami czy wpływ kształtu na otoczenie.". Nie mam pojęcia czy w okolicach Ronda Waszyngtona są jakieś złe duchy czy to wpływ płynącej obok Wisły, ale najwyraźniej z miejscem na którym stoi dziś Stadion Narodowy jest coś nie tak.
Owszem, rozegrano tam kilka ważnych zawodów sportowych, ale w podręcznikach do historii będzie zawsze miejscem w którym samospalenia dokonał Ryszard Siwiec. Po transformacji miejsce było słynne na cały kraj. Można tam było kupić dosłownie wszystko: płyty CD, podrabiane ciuchy wielkich marek, zwierzęta, broń, narkotyki, a jak głosi wcale nie tak znowu nierealna plotka, nawet czołg.
Kiedy w związku z Euro 2012 Stadion X lecia wyburzono a w jego miejsce pojawił się Stadion Narodowy, jeden z najnowocześniejszych obiektów w Europie, wydawało się, że złe duchy przegnano. Ale gdzie tam. Pal licho kompromitację reprezentacji na Euro, słynną duchotę w czasie meczu z Grecją, itd. Zła energia dała znać o sobie już wcześniej, kiedy stadion miał przejść swoją próbę generalną na 4 miesiące przed turniejem. To wtedy odwołano mecz o Superpuchar Polski między Legią a Wisłą, bo policja uznała, że mecz bezpiecznie odbyć się nie może. Minister Mucha na stałe wpisała się do kanonu polskiej myśli politycznej pytając "Kto wybrał drużyny do tego pucharu?".
W międzyczasie było jeszcze kilka afer ze spółkami zarządzającymi Narodowym, 5 milionów dotacji dla Madonny żeby zechciała na nim pośpiewać, słynny basen narodowy przed meczem z Anglią, bo ktoś zapomniał, że zamontowano dach, który chroni przed deszczem itd.
Stadion za kosmiczne pieniądze, którego utrzymanie kosztuje dalsze kosmiczne pieniądze, okazuje się być jednak nieprzygotowany do rozgrywania na nim meczów piłkarskich. Marcowe spotkanie reprezentacji ze Szkocją było przez kilkanaście dni zagrożone bo zgody na imprezę masową nie chciała wydać policja i straż pożarna. Teraz okazuje się, że jest również niewielka szansa na rozegranie na Narodowym finału Pucharu Polski.
Dla tych z Państwa, którzy z rozsądku trzymają się daleko od polskiej piłki- to takie rozgrywki, które mają w Polsce długą i piękną historię, ale właściwie żadnego prestiżu. PZPN, który rozgrywki te organizuje, chciał mu nadać prestiż poprzez rozgrywanie każdego finału właśnie na Stadionie Narodowym. Dzieje się tak w bardzo wielu krajach na świecie: Anglicy grają finał FA Cup na Wembley, Francuzi swój co roku na Stade de France i tak dalej. Pomysł PZPN-u, biorąc pod uwagę, że nie da się naszych piłkarzy nauczyć grać pięknie w piłkę w kilka miesięcy, wydawał się rozsądny. Ale to już drugi, a nawet trzeci finał, który raczej tam się nie odbędzie. Wcześniej obiekcję zgłaszała policja.
Tym razem powodem jest brak certyfikatu potwierdzającego sprawność systemu Sygnalizacji Alarmu Pożarowego. W skrócie, problem rozbija się o niezapłacone wykonawcy sytemu rachunki. Niby mała rzecz, ale jak się okazuje, na Stadion Narodowy wystarczy.
Ja wiem, że Polska, ba, nawet polski sport ma znacznie większe problemy. Chroniczna niemożność rozgrywania zawodów sportowych na stadionie zbudowanym do zawodów sportowych, to jednak, nawet jak na Polskę, numer dość niezwykły.
Zawsze jednak można zaprosić Madonnę. Trzeba tylko zabrać kasę z dróg albo zrezygnować z aplikacji na tablety dla bezdomnych.
Kiedy w związku z Euro 2012 Stadion X lecia wyburzono a w jego miejsce pojawił się Stadion Narodowy, jeden z najnowocześniejszych obiektów w Europie, wydawało się, że złe duchy przegnano. Ale gdzie tam. Pal licho kompromitację reprezentacji na Euro, słynną duchotę w czasie meczu z Grecją, itd. Zła energia dała znać o sobie już wcześniej, kiedy stadion miał przejść swoją próbę generalną na 4 miesiące przed turniejem. To wtedy odwołano mecz o Superpuchar Polski między Legią a Wisłą, bo policja uznała, że mecz bezpiecznie odbyć się nie może. Minister Mucha na stałe wpisała się do kanonu polskiej myśli politycznej pytając "Kto wybrał drużyny do tego pucharu?".
W międzyczasie było jeszcze kilka afer ze spółkami zarządzającymi Narodowym, 5 milionów dotacji dla Madonny żeby zechciała na nim pośpiewać, słynny basen narodowy przed meczem z Anglią, bo ktoś zapomniał, że zamontowano dach, który chroni przed deszczem itd.
Stadion za kosmiczne pieniądze, którego utrzymanie kosztuje dalsze kosmiczne pieniądze, okazuje się być jednak nieprzygotowany do rozgrywania na nim meczów piłkarskich. Marcowe spotkanie reprezentacji ze Szkocją było przez kilkanaście dni zagrożone bo zgody na imprezę masową nie chciała wydać policja i straż pożarna. Teraz okazuje się, że jest również niewielka szansa na rozegranie na Narodowym finału Pucharu Polski.
Dla tych z Państwa, którzy z rozsądku trzymają się daleko od polskiej piłki- to takie rozgrywki, które mają w Polsce długą i piękną historię, ale właściwie żadnego prestiżu. PZPN, który rozgrywki te organizuje, chciał mu nadać prestiż poprzez rozgrywanie każdego finału właśnie na Stadionie Narodowym. Dzieje się tak w bardzo wielu krajach na świecie: Anglicy grają finał FA Cup na Wembley, Francuzi swój co roku na Stade de France i tak dalej. Pomysł PZPN-u, biorąc pod uwagę, że nie da się naszych piłkarzy nauczyć grać pięknie w piłkę w kilka miesięcy, wydawał się rozsądny. Ale to już drugi, a nawet trzeci finał, który raczej tam się nie odbędzie. Wcześniej obiekcję zgłaszała policja.
Tym razem powodem jest brak certyfikatu potwierdzającego sprawność systemu Sygnalizacji Alarmu Pożarowego. W skrócie, problem rozbija się o niezapłacone wykonawcy sytemu rachunki. Niby mała rzecz, ale jak się okazuje, na Stadion Narodowy wystarczy.
Ja wiem, że Polska, ba, nawet polski sport ma znacznie większe problemy. Chroniczna niemożność rozgrywania zawodów sportowych na stadionie zbudowanym do zawodów sportowych, to jednak, nawet jak na Polskę, numer dość niezwykły.
Zawsze jednak można zaprosić Madonnę. Trzeba tylko zabrać kasę z dróg albo zrezygnować z aplikacji na tablety dla bezdomnych.