Mówiąc kolokwialnie, bałagan panujący w zakresie informatyzacji kraju w pale się nie mieści. Jak informuje kierowane przez Annę Streżyńską ministerstwo, w poprzedniej unijnej perspektywie finansowej wydaliśmy na informatyzację ok. 4 mld zł. Pieniądze te nie zostały wydane efektywnie. Przykład: w Polsce mamy obecnie 134 Centra Przetwarzania Danych. Tymczasem jeden z portali społecznościowych, który ma blisko 2 mld użytkowników na świecie, posiada takie centra w liczbie czterech. Szacunkowe koszty utrzymania 20 polskich centrów wynoszą około 220 mln zł rocznie. Na dokładkę wykorzystanie istniejących tam zasobów przestrzeni dyskowej wynosi zaledwie 55 procent.
Informatyzacja to również przetargi na usługi IT. Latem eksperci Instytutu Jagiellońskiego ocenili, że obecny system nadzoru nad przetargami na zamówienie informatyczne dla centralnych instytucji państwowych okazał się niewydolny. Zdaniem ekspertów, postępowania przetargowe powinny być prowadzone w taki sposób, by uniknąć niebezpieczeństwa uzależnienia publicznej instytucji od jednego dostawcy usług IT. „Z doniesień medialnych i wstępnych ustaleń kontrolnych wynika, że przez ostatnie osiem lat zależność zamawiających od prywatnych dostawców była często faktem (przykłady ZUS, KRUS i ARiMR)” - napisali w stanowisku. Oraz zasugerowali, że być może dobrym rozwiązaniem byłby nadzór ze strony Ministerstwa Cyfryzacji.
Słowa stają się ciałem. Rząd przyjął przygotowany przez resort Streżyńskiej „Program Zintegrowanej Informatyzacji Państwa”. A program ten zakłada m.in. powołanie Głównego Informatyka Kraju, którego działalność ma, mówiąc krótko, doprowadzić do odzyskania przez państwo strategicznej kontroli nad informatyzacją oraz implementacją projektów IT w administracji publicznej. Oczywiście, jak to wyjdzie w praktyce, wykaże właśnie praktyka, jednak sam program ma ręce, nogi – i co ważniejsze – głowę.
O konieczności wprowadzenia nowych standardów i nadzoru może świadczyć choćby burzliwa historia wartego 135 mln zł przetargu ZUS na (mówiąc w skrócie) utrzymanie i rozwój systemu Elektronicznej Platformy Wymiany Danych (EPWD). System ten wdrożył i obsługiwał Asseco Poland, będący jednym z najbardziej doświadczonych polskich potentatów rynku usług IT i jednym z największych dostawców tychże usług dla ZUS. Przetarg ciągnie się już blisko trzy lata i był przez jakiś czas zawieszony. Wiosną 2016 r. postępowanie zostało ponownie uruchomione, kiedy to firmy zakwalifikowane do przetargu otrzymały Specyfikację Istotnych Warunków Zamówienia (SIWZ).
We wznowionym przetargu wpłynęła jedna oferta na 120 mln zł, którą złożyło konsorcjum Atos Polska, BULL SAS i Betacom SA. To również są wielcy gracze. Atos Polska jest częścią międzynarodowej grupy Atos, Betacom SA to szanowana, notowana na giełdzie polska firma, BULL SAS także ma duże doświadczenie.
Komisja przetargowa ZUS oceniła, że oferta konsorcjum spełniła oczekiwania. Jednak ZUS umowy z konsorcjum nie podpisał, bowiem Asseco ogłosiło, że nie mogło przystąpić do przetargu, gdyż SIWZ ma być dokumentem sporządzonym wadliwie i naruszającym prawo, co uniemożliwiło tej firmie złożenie rzetelnej oferty. Toteż Asseco odwołało się do Krajowej Izby Odwoławczej. Izba odrzuciła wniosek Asseco o dokonanie zmian w SIWZ. No to Asseco złożyło skargę na decyzję KIO do Sądu Okręgowego w Warszawie, wnosząc o dokonanie zmian w specyfikacji.
Pierwsza rozprawa oczywiście nie przyniosła rozstrzygnięcia. Podczas drugiej (której nader sprawnie przewodniczył sędzia Wiktor Piber) przedstawicielka Asseco dzielnie wysuwała zarzuty co do treści specyfikacji, przed którymi równie dzielnie bronili się przedstawiciele ZUS i konsorcjum. Na przykład padł zarzut, że spośród firm, które stanęły do przetargu, tylko jedna złożyła ofertę, co ma dowodzić wadliwości specyfikacji. Odpowiedź: spośród tychże firm tylko jedna odwołała się do sądu. I tak dalej, i tym podobnie.
Sytuacja jest więc taka, że od niemal pięciu miesięcy ZUS umowy z konsorcjum nie podpisuje. Choć formalnie mógłby, być może redukując koszty. Jednak kierownictwo woli poczekać do rozstrzygnięcia sporu przez sąd. A jeśli ten na przykład unieważni przetarg, to ZUS będzie miał problem. Zwolennicy konsorcjum twierdzą, że ZUS będzie musiał zlecić usługę na obsługę systemu z wolnej ręki Asseco jako firmie najlepiej znającej system. Przedstawiciele Asseco uważają, że ZUS może dobrać innego dostawcę w ramach nowego postępowania lub umowy ramowej, czyli w trybie konkurencyjnym.
O tym kto ma rację, na szczęście rozstrzygnie sąd. Jednak ta mocno uproszczona (tak!) historia pokazuje, jak bardzo potrzebne jest narzucenie ramowych reguł przeprowadzania publicznych przetargów na usługi IT i nadzór nad nimi. Co ułatwi życie takim instytucjom jak ZUS, firmom sektora IT i sądom. A przede wszystkim pozwoli oszczędzić czas i nasze pieniądze.