Planując wprowadzenie ustawowego zakazu sprzedaży papierosów typu slim w cienkich opakowaniach, resort zdrowia powołuje się na dyrektywę tytoniową Unii Europejskiej. Twierdzi, że na obecnych paczkach z cienkimi papierosami nie zmieszczą się ostrzeżenia o szkodliwości palenia w rzekomo wymaganej przez unijną dyrektywę postaci. Figiel polega na tym, że unijna dyrektywa nie wprowadza zakazu sprzedawania cienkich papierosów w odpowiednio cienkich opakowaniach, stąd poza Polską i Łotwą w żadnym kraju UE urzędnicy nie myślą o zastosowaniu tak restrykcyjnych rozwiązań. Ale to już nie jest pierwszy przypadek, gdy polscy urzędnicy, powołując się na unijne prawo, produkują więcej biurokratycznych przepisów niż to prawo wymaga.
Ciekawsze jest urzędnicze wyobrażenie o obywatelu - palaczu. Jawi się on jako osobnik, który jest zbyt tępy, aby dostrzec napis ostrzegający o szkodliwości palenia na cieńszym opakowaniu. Kiedy jednak kupi większe opakowanie z nieco większym napisem, to ten napis dostrzeże, przeczyta i ku swemu głębokiemu zdumieniu dowie się, że palenie szkodzi. – Ojej, ojej! – zawoła już odpowiednio uświadomiony przez dobrą władzę obywatel – na tych cienkich opakowaniach nie widziałem ostrzeżenia, a teraz widzę! Jak pragnę zdrowia, skoro palenie szkodzi, to rzucam ten wstrętny nałóg! Zajmę się sportem, uprawianiem ogródka i śledzeniem poczynań mojego wybawcy ukochanego, Ministerstwa Zdrowia!
Niestety, może też być inaczej, bo ktoś, kto kupował cienkie papierosy rozpoznając je po grubości opakowania, być może przez pomyłkę kupi papierosy standardowe, po czym zasmakuje w nich i przy nich pozostanie. Albo zrobi awanturę sprzedawcy, bo ten też może się pomylić i dać nie te papierosy. Ciekawe też, czy resort zdrowia dopuścił do wyobraźni, jak producenci będą pakować te cienkie papierosy do standardowego opakowania. Aby slimy były odpowiednio zabezpieczone, do pudełek będą musieli upychać jakieś bibułki. Tony bibułek. Które pójdą do kosza. Lecz to jest pryszcz, bo wyobraźnia powinna podsunąć jeszcze innych obraz, a mianowicie wyspecjalizowanych fabryk papierosów za wschodnią granicą, które tylko czekają na tego typu zakazy, aby wyprodukować to, czego oczekują polscy klienci i uderzyć w polskich producentów.
Idzie o grube miliardy. Polska jest drugim producentem wyrobów tytoniowych i największym producentem papierosów typu slim w UE. Przemysł tytoniowy wpłaca do budżetu państwa ok. 25 mld zł rocznie podatków, dochody z podatku akcyzowego na wyroby tytoniowe w Polsce w 2016 r. wynosiły 18,46 mld zł. Przy czym papierosy typu slim stanowią prawie jedną trzecią papierosów sprzedawanych w Polsce. A tak w ogóle to wydawałoby się, że urzędnicy Ministerstwa Zdrowia poświęcają czas i energię na rozwiązywaniu takich problemów jak brak personelu medycznego i jego strajkowe nastroje, wdrażaniu systemu informatycznego czy skracaniu kolejek do specjalistów. Ale nie, okazuje się, że znajdują jeszcze czas i energię na jakże doniosłe obliczanie w milimetrach powierzchni napisów ostrzegawczych na opakowaniach papierosów. Ciekawe, jak wyglądają algorytmy do tych obliczeń.
Konstytucja Biznesu firmowana przez premiera Mateusza Morawieckiego zakłada, że prawodawca nie powinien wprowadzać regulacji ponad to, co jest konieczne do prawidłowego wdrożenia prawa unijnego, czy nakładać na przedsiębiorców dodatkowych obowiązków ani rozwiązań surowszych niż wymaga tego prawo, które podlega przystosowaniu. Jednak planowany przez resort zdrowia zakaz przypomina raczej nie o Konstytucji Biznesu, tylko o słowach brytyjskiego historyka i konserwatysty Cyrila Northcote'a Parkinsona, że „biurokracja to dobrze zorganizowana zaraza”.