Z okazji 500 rocznicy śmierci Leonarda da Vinci zostanie wybita specjalna moneta o nominale 2 euro. Na jej rewersie znajdzie się wizerunek „Damy z gronostajem”, jednego z najwybitniejszych obrazów genialnego włoskiego artysty. Moneta będzie jedną z trzech które trafią do obiegu, oprócz edycji włoskiej, pojawią się też hiszpańska i belgijska. Mają one symbolizować kulturowe dziedzictwo krajów zjednoczonej Europy.
Z tej okazji nasuwają się dwie refleksje. Otóż do obiegu trafi 3 mln sztuk monet z wizerunkiem obrazu, który można podziwiać w Muzeum Narodowym w Krakowie i który ma w tym roku być przeniesiony do Muzeum Książąt Czartoryskich po jego otwarciu. Jest to oczywiście znakomita reklama naszego dziedzictwa kulturowego. Pojawia się jednak pytanie, czy i jak sami wykorzystamy szansę stworzoną przez Włochów? Wydaje się aż nieprawdopodobne, aby z okazji nie skorzystały Mennica Polska i Poczta Polska. Można też pomyśleć o filmie okolicznościowym, wystawach, sympozjach, et cetera, i tym podobnie.
Refleksja druga wiąże się z awanturą jaka wybuchła po zakupie za 100 mln euro kolekcji Czartoryskich przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Działalność ministra Piotra Glińskiego opozycja ocenia krytycznie, bo od tego jest opozycją. A już opuszczanie przez szefa resortu kultury (kultury!) studia radiowego podczas udzielania wywiadu powoduje, że ręce opadają. Jednak atakowanie Glińskiego za transakcję zakupu kolekcji było niesprawiedliwe.
Dzięki transakcji kolekcja przeszła z rąk Fundacji XX. Czartoryskich we władanie Skarbu Państwa. Ale opozycyjni politycy i sprzyjające im media przepuszczały ataki na ministerstwo szafując insynuacjami czy przemilczeniami - choćby o głosach licznych ekspertów chwalących zakup. Kwota 100 mln euro budziła u mniej zorientowanych osób, czyli potencjalnych wyborców wrażenie, więc okazja do szturmu była znakomita.
A jak się miała do wartości kolekcji? Niedawno w jednym z prasowych tytułów, uczestniczących wówczas w kampanii przeciw ministerstwu ukazał się artykuł, z którego wynika, że rynkową wartość samego obrazu „Damy z gronostajem” można szacować na przeszło – uwaga – miliard dolarów. A przecież na kolekcję składa się jeszcze około 86 tys. eksponatów muzealnych i 250 tys. obiektów bibliotecznych, w tym takie brylanty jak oryginały aktu hołdu pruskiego z 1525 r. czy unii horodelskiej z roku 1413. Kolekcja jest w istocie bezcenną fortuną, której atakujący nie widzieli, albo raczej nie chcieli widzieć.
Może więc warto, aby sięgnęli po książkę „Leonardo da Vinci odkodowany”. Jej autor, Michael J. Gelb, innowator w dziedzinie twórczego myślenia, szybkiego uczenia się i kreowania liderów, cytuje w niej włoskiego geniusza oraz innych myślicieli, doradzając jak poukładać sobie w głowach aby sensownie żyć. Znajdą tam spostrzeżenie wielkiego Leonarda, że „zawiść rani fałszywymi oskarżeniami” albo słowa oburzenia czy zdumienia: „O głupoto ludzka! Czyż nie widzisz, że żyłaś z sobą przez całe życie, a nie znasz jeszcze rzeczy, którą w najwyższym stopniu posiadasz, to jest swego szaleństwa?”. Te zdania mogą sobie zresztą przyswoić nie tylko krytycy transakcji zakupu kolekcji. Są uniwersalne.