Pogrożę mu tylko palcem” - rzekł, kładąc go na cynglu” – ten aforyzm Stanisława Jerzego Leca zaczyna coraz bardziej odzwierciedlać stan naszych umysłów. Zamykamy się w politycznych i obyczajowych twierdzach, strzelając zza ich murów do innych twierdz. Spory i debaty zastępujemy monologami. Zamykamy usta adwersarzom. Wyłazi homo sovieticus - Kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam.
Drugi cytat: „Czasem dialog zamienia się na nie kończący się monolog, monolog „głuchych ludzi” - to Stefan kard. Wyszyński. I ten rodzaj głuchoty dopadł polskie media.
Niedawno przysłuchiwałem się debacie w Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. Dotyczyła sytuacji w mediach po katastrofie smoleńskiej. Wiktor Świetlik, dyrektor Centrum, rozpoczął ją od przypomnienia debat, które toczą się w mediach zachodnich. Ich uczestnicy, mimo ostrych sporów, czasem umieją przyznawać rację swym adwersarzom.
A oto garść opinii ze spotkania w SDP. Polskie media stały się polem bitwy, to nie politycy, lecz publicyści toczą najbardziej zażarte spory. Część publicystów konserwatywnych odreagowuje lata, w których czuli, że są obrzydzani i spychani na margines. Między publicystami nie ma dialogu, swoje opinie wypowiadają głównie po to, aby utwierdzać siebie i innych w słuszności. Czymś powszechnym stało się manipulowanie opinią publiczną. Upolitycznienie, czy wręcz upartyjnienie mediów powoduje, że znaczna część odbiorców przestaje kupować gazety i oglądać telewizyjne programy informacyjne.
Tylko dla porządku dodam, że w debacie na Foksal wzięli udział Piotr Śmiłowicz („Newsweek”), Tomasz Terlikowski, („Fronda”), Paweł Nowacki, („Wiadomości24.pl”). Oraz że głos zabierali m.in. Krystyna Mokrosińska, prezes SDP, Piotr Skwieciński („Rzeczpospolita”) i Paweł Sito (prezes Fundacji Nowe Media).
Ktoś powie, że media są sobie same winne. Czy na pewno? A może to odbiorcy domagają się dostarczania im amunicji przez „swoich” redaktorów? Znamienna jest reakcja czytelników „Rzeczpospolitej” na komentarz Piotra Gabryela, zastępcy redaktora naczelnego. Gabryel napisał, że z powodu napiętej sytuacji ekonomicznej na świecie, ministrem finansów i wicepremierem powinien zostać Leszek Balcerowicz, gdyż ma autorytet i jest zdeterminowany w uzdrawianiu finansów. Otóż bardzo znacząca część autorów wpisów pod tekstem Gabryela wyrażała zdumienie, oburzenie lub niedowierzanie. Co?! Jak to? Balcerowicz? Ten liberał i monetarysta? Pan to chyba ironicznie pisał, redaktorze? Jak pan może, panie redaktorze?
Ale głuchotę na odmienne racje i zapędy do kneblowania ust innym widać nie tylko w mediach. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, dziekan Wydziału Prawa UW, prof. Krzysztof Rączka, odwołał konferencję „Prawne i etyczne aspekty humanitarnej ochrony zwierząt”. Rzekomo dlatego, że „wielu prelegentów” nie chciało występować, bo w konferencji miał wziąć udział Peter Singer, jeden z najgłośniejszych intelektualistów świata lecz zarazem zwolennik aborcji i eutanazji. Okazało się że takich, wrogich Singerowi prelegentów, było trzech na trzydziestu. No, ale konferencję udało się Rączce odwołać. Nie będzie polemik, starć opinii. Widocznie uniwersytet jest po to, aby uczyć studentów, jak należy wygodnie i demokratycznie monologować.
Ostatni przykład. Na portalu Facebook jest duża społecznościowa grupa, zwalczająca przejawy okrucieństwa wobec zwierząt i niosąca im pomoc. I oto ktoś doprowadził do zablokowania strony tejże grupy. Być może dlatego, że jej założycielka, Gosia Frąc, pisała o sprawach niewygodnych dla urzędników odpowiedzialnych za ochronę zwierząt? A skutek zablokowania? Dziesiątki zawalonych interwencji mających przynieść pomoc udręczonym zwierzakom.
Tak oto narodową głuchotą i kneblowaniem adwersarzy strzelamy samobója. Czas sobie sprawić aparat słuchowy.
Niedawno przysłuchiwałem się debacie w Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. Dotyczyła sytuacji w mediach po katastrofie smoleńskiej. Wiktor Świetlik, dyrektor Centrum, rozpoczął ją od przypomnienia debat, które toczą się w mediach zachodnich. Ich uczestnicy, mimo ostrych sporów, czasem umieją przyznawać rację swym adwersarzom.
A oto garść opinii ze spotkania w SDP. Polskie media stały się polem bitwy, to nie politycy, lecz publicyści toczą najbardziej zażarte spory. Część publicystów konserwatywnych odreagowuje lata, w których czuli, że są obrzydzani i spychani na margines. Między publicystami nie ma dialogu, swoje opinie wypowiadają głównie po to, aby utwierdzać siebie i innych w słuszności. Czymś powszechnym stało się manipulowanie opinią publiczną. Upolitycznienie, czy wręcz upartyjnienie mediów powoduje, że znaczna część odbiorców przestaje kupować gazety i oglądać telewizyjne programy informacyjne.
Tylko dla porządku dodam, że w debacie na Foksal wzięli udział Piotr Śmiłowicz („Newsweek”), Tomasz Terlikowski, („Fronda”), Paweł Nowacki, („Wiadomości24.pl”). Oraz że głos zabierali m.in. Krystyna Mokrosińska, prezes SDP, Piotr Skwieciński („Rzeczpospolita”) i Paweł Sito (prezes Fundacji Nowe Media).
Ktoś powie, że media są sobie same winne. Czy na pewno? A może to odbiorcy domagają się dostarczania im amunicji przez „swoich” redaktorów? Znamienna jest reakcja czytelników „Rzeczpospolitej” na komentarz Piotra Gabryela, zastępcy redaktora naczelnego. Gabryel napisał, że z powodu napiętej sytuacji ekonomicznej na świecie, ministrem finansów i wicepremierem powinien zostać Leszek Balcerowicz, gdyż ma autorytet i jest zdeterminowany w uzdrawianiu finansów. Otóż bardzo znacząca część autorów wpisów pod tekstem Gabryela wyrażała zdumienie, oburzenie lub niedowierzanie. Co?! Jak to? Balcerowicz? Ten liberał i monetarysta? Pan to chyba ironicznie pisał, redaktorze? Jak pan może, panie redaktorze?
Ale głuchotę na odmienne racje i zapędy do kneblowania ust innym widać nie tylko w mediach. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, dziekan Wydziału Prawa UW, prof. Krzysztof Rączka, odwołał konferencję „Prawne i etyczne aspekty humanitarnej ochrony zwierząt”. Rzekomo dlatego, że „wielu prelegentów” nie chciało występować, bo w konferencji miał wziąć udział Peter Singer, jeden z najgłośniejszych intelektualistów świata lecz zarazem zwolennik aborcji i eutanazji. Okazało się że takich, wrogich Singerowi prelegentów, było trzech na trzydziestu. No, ale konferencję udało się Rączce odwołać. Nie będzie polemik, starć opinii. Widocznie uniwersytet jest po to, aby uczyć studentów, jak należy wygodnie i demokratycznie monologować.
Ostatni przykład. Na portalu Facebook jest duża społecznościowa grupa, zwalczająca przejawy okrucieństwa wobec zwierząt i niosąca im pomoc. I oto ktoś doprowadził do zablokowania strony tejże grupy. Być może dlatego, że jej założycielka, Gosia Frąc, pisała o sprawach niewygodnych dla urzędników odpowiedzialnych za ochronę zwierząt? A skutek zablokowania? Dziesiątki zawalonych interwencji mających przynieść pomoc udręczonym zwierzakom.
Tak oto narodową głuchotą i kneblowaniem adwersarzy strzelamy samobója. Czas sobie sprawić aparat słuchowy.