Drogowe e-myto, czyli system viaTOLL, powinno być dla nowego rządu strategiczną, priorytetową sprawą do załatwienia. Chodzi w niej o grube miliardy złotych, uszczelnienie granic i ułatwienie walki z mafiami, za którymi stoją rosyjskie służby specjalne.
viaTOLL to elektroniczny system pobierania opłat za przejazd drogami. System działa na niektórych odcinkach dróg, ale wpływy z niego wyniosły od 2011 r. ponad 5 mld zł. Ponadto bramownice systemu viaTOLL likwidują potrzebę zatrzymywania się przy bramkach, więc zapobiegają powstawaniu korków. Logicznie myśląc, system należało szybko upowszechnić.
Stało się inaczej. Krajowy System Poboru Opłat viaTOLL planowano rozbudowywać do końca 2018 r., a szacowane dochody z niego miały przynieść – uwaga - 20 mld zł. Jednak w marcu 2015 r. Maria Wasiak, minister infrastruktury i rozwoju, zdecydowała o odłożeniu rozbudowy systemu viaTOLL do 2018 r., tłumacząc to koniecznością budowy od podstaw nowego systemu.
Dlatego – jak informują media – wpływy z viaTOLL mogą wynieść nie 20 mld zł, a połowę tej kwoty. Decyzja dziwna, bo rządy koalicji PO-PSL słynęły z wydzierania pieniędzy skąd się da. A tu proszę – lekką ręką odpuszczamy 10 mld zł. Do tego rachunku też trzeba dopisać niebagatelne koszty związane z otwierania przez łaskawy rząd autostradowych bramek w okresie wakacji.
Ale viaTOLL ma inną, co najmniej równie ważną zaletę – polskie służby specjalne pozyskiwały z bramownic informacje, które umożliwiały wykrywanie prób przemytu i przygważdżanie przestępców. Tu pojawiają się kolejne miliardy, które tracimy na przemycie papierosów, alkoholu, narkotyków i paliwa. Na samym przemycie wyrobów tytoniowych budżet państwa traci rocznie 4,6 mld zł. I może tracić więcej, bo przemyt szybko rośnie.
Co istotne, do przemytu towarów może dojść – o ile już nie doszedł – przemyt nielegalnych imigrantów, bo jest to proceder opłacalny. Jednak chodzi nie tylko o pieniądze. Taki przemyt może stanowić element wojny hybrydowej, owocującej sianiem zamętu i braku wzajemnego zaufania w krajach Unii Europejskiej.
Co jednak mają przemytnicze mafie do wojny hybrydowej? Odpowiedzi udzielają ujawnione przez WikiLeaks depesze, z których wynika, że dyplomaci bez ogródek mówili, iż przestępczość zorganizowana w Rosji korzysta z osłony rosyjskich służb specjalnych i policji. W tym świetle zadziwia nie tylko decyzja minister Wasiak, ale też fakt, że praktycznie cała „wschodnia ściana” w ogóle nie jest objęta systemem viaTOLL. Przypadek?
Szybka rozbudowa systemu viaTOLL pozwoli więc nowemu rządowi zyskać miliardy złotych. Szczególnie, jeżeli zdecyduje się też na zainstalowanie punktów tzw. dynamicznego pomiaru masy. Punkty te służą przede wszystkim do kontroli ciężaru przejeżdżających pojazdów, co – poza eliminacją przeciążonych samochodów – jest też kolejnym znakomitym narzędziem do wykrywania przemytu.
Upowszechnienie viaTOLL pozwoli również wzmocnić bezpieczeństwo narodowe, autorytet Polski i polityczną stabilizację. Do przemytu towarów i ludzi można też przecież dorzucić przemyt broni czy materiałów wybuchowych. Odkrycie w środku Polski rosyjskiej ciężarówki wypełnionej dynamitem podminowałoby nowy rząd. Wszak niektóre media i opozycja nie przepuściłyby okazji, aby lamentować, że za czasów rządu kończącego teraz żywot „takie rzeczy się nie zdarzały”.
Stało się inaczej. Krajowy System Poboru Opłat viaTOLL planowano rozbudowywać do końca 2018 r., a szacowane dochody z niego miały przynieść – uwaga - 20 mld zł. Jednak w marcu 2015 r. Maria Wasiak, minister infrastruktury i rozwoju, zdecydowała o odłożeniu rozbudowy systemu viaTOLL do 2018 r., tłumacząc to koniecznością budowy od podstaw nowego systemu.
Dlatego – jak informują media – wpływy z viaTOLL mogą wynieść nie 20 mld zł, a połowę tej kwoty. Decyzja dziwna, bo rządy koalicji PO-PSL słynęły z wydzierania pieniędzy skąd się da. A tu proszę – lekką ręką odpuszczamy 10 mld zł. Do tego rachunku też trzeba dopisać niebagatelne koszty związane z otwierania przez łaskawy rząd autostradowych bramek w okresie wakacji.
Ale viaTOLL ma inną, co najmniej równie ważną zaletę – polskie służby specjalne pozyskiwały z bramownic informacje, które umożliwiały wykrywanie prób przemytu i przygważdżanie przestępców. Tu pojawiają się kolejne miliardy, które tracimy na przemycie papierosów, alkoholu, narkotyków i paliwa. Na samym przemycie wyrobów tytoniowych budżet państwa traci rocznie 4,6 mld zł. I może tracić więcej, bo przemyt szybko rośnie.
Co istotne, do przemytu towarów może dojść – o ile już nie doszedł – przemyt nielegalnych imigrantów, bo jest to proceder opłacalny. Jednak chodzi nie tylko o pieniądze. Taki przemyt może stanowić element wojny hybrydowej, owocującej sianiem zamętu i braku wzajemnego zaufania w krajach Unii Europejskiej.
Co jednak mają przemytnicze mafie do wojny hybrydowej? Odpowiedzi udzielają ujawnione przez WikiLeaks depesze, z których wynika, że dyplomaci bez ogródek mówili, iż przestępczość zorganizowana w Rosji korzysta z osłony rosyjskich służb specjalnych i policji. W tym świetle zadziwia nie tylko decyzja minister Wasiak, ale też fakt, że praktycznie cała „wschodnia ściana” w ogóle nie jest objęta systemem viaTOLL. Przypadek?
Szybka rozbudowa systemu viaTOLL pozwoli więc nowemu rządowi zyskać miliardy złotych. Szczególnie, jeżeli zdecyduje się też na zainstalowanie punktów tzw. dynamicznego pomiaru masy. Punkty te służą przede wszystkim do kontroli ciężaru przejeżdżających pojazdów, co – poza eliminacją przeciążonych samochodów – jest też kolejnym znakomitym narzędziem do wykrywania przemytu.
Upowszechnienie viaTOLL pozwoli również wzmocnić bezpieczeństwo narodowe, autorytet Polski i polityczną stabilizację. Do przemytu towarów i ludzi można też przecież dorzucić przemyt broni czy materiałów wybuchowych. Odkrycie w środku Polski rosyjskiej ciężarówki wypełnionej dynamitem podminowałoby nowy rząd. Wszak niektóre media i opozycja nie przepuściłyby okazji, aby lamentować, że za czasów rządu kończącego teraz żywot „takie rzeczy się nie zdarzały”.