Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości postawiła na EXPO 2015 taki pawilon, który odniósł oszałamiający sukces. Co daje do myślenia o postrzeganiu świata przez większość polskich mediów.
W czasie 6 miesięcy przez Polski Pawilon na EXPO 2015 przewinęło się 1,7 mln gości. Dziennie odwiedzało go 20 tys. ludzi. Nasz pawilon cieszył się większą popularnością niż pawilon USA. Przyciągał nie tylko imponujący wygląd, nawiązujący stylistyką do skrzynek na jabłka, ale też bogactwo oferty polskich producentów branży rolno-spożywczej, 21 tygodni regionalnych i tematycznych, konferencje gospodarcze, pokazy kulinarne, koncerty.
Właśnie, koncerty. Podczas Dnia Polskiego na EXPO 2015 odbył się koncert galowy Orkiestry Warszawskiej Filharmonii Narodowej na jednej z najsłynniejszych scen muzycznych w Europie – Auditorium di Milano. Wykonanie koncertu fortepianowego e-moll op. 11 Fryderyka Chopina, a także – po raz pierwszy we Włoszech – Symfonii „Tansman Epizody” op. 85 na orkiestrę i fortepian i organy obbligato, wzbudziło aplauz wybrednej, bo w końcu mediolańskiej publiczności.
Dodajmy do tego zorganizowanie przez PARP polskich stoisk na kilku innych targach branżowych we Włoszech, ściągnięcie włoskich przedsiębiorców na poznańskie targi Polagra FOOD, 9 giełd kooperacyjnych poświęconych różnym branżom i dziedzinom nauki oraz konferencje gospodarczo-naukowe w Pawilonie Polskim.
Dodajmy też wydaną specjalnie na EXPO 2015 książkę kulinarną „Apetyt na Polskę”, z przepisami kreatywnie łączącymi tradycje kuchni włoskiej i polskiej. Przepis na ravioli z bryndzą podhalańską, smażoną rukolą i palonym masłem to tylko jeden z przykładów fuzji obydwu kuchni, które zainteresowały Włochów. Zresztą „Apetyt na Polskę” została uznana za najlepszą książkę kucharską roku.
Sukces jest tym większy, że PARP miała tylko cztery miesiące na postawienie pawilonu – bo w sferach rządowych znów ktoś późno się obudził z przydzieleniem jej budżetu. Dla porównania, Niemcy przygotowywały swój pawilon przez dwa lata. Do dramatycznie krótkiego terminu doszły nieliche problemy z podwykonawcami. A jednak mocno zaistnieliśmy na najbardziej prestiżowym wydarzeniu promocyjnym na świecie. Sukces jest tym ważniejszy, że branża rolno-spożywcza jest jedną z najważniejszych polskich gałęzi gospodarki, która odpowiada za 13 proc. wartości polskiego eksportu.
Chwalę tak i słodzę cukrem kryształem w zastępstwie innych. Gdyby tak Polski Pawilon się zawalił albo świecił pustkami, albo gdyby chociaż podczas jednego z kulinarnych pokazów goście ciężko się struli, to przez media przetoczyłaby się burza, szefowa PARP nie wychodziłaby z popularnych programów publicystycznych a fora rozgorzałyby milionami szyderstw. A tu sukces, czyli – lecąc cytatem z „Rejsu” – „Nuda... Nic się nie dzieje, proszę pana”.
Bo tak to u nas jest, że jeśli trąbi się o sukcesie, to w wyborach, podczas bitwy lub w zawodach sportowych. Niczego im nie ujmując, świadczy to jednak o pewnym defekcie poznawczym wypływającym z przekonania, że Polacy potrafią tylko głosować, bić się oraz biegać lub skakać.
Właśnie, koncerty. Podczas Dnia Polskiego na EXPO 2015 odbył się koncert galowy Orkiestry Warszawskiej Filharmonii Narodowej na jednej z najsłynniejszych scen muzycznych w Europie – Auditorium di Milano. Wykonanie koncertu fortepianowego e-moll op. 11 Fryderyka Chopina, a także – po raz pierwszy we Włoszech – Symfonii „Tansman Epizody” op. 85 na orkiestrę i fortepian i organy obbligato, wzbudziło aplauz wybrednej, bo w końcu mediolańskiej publiczności.
Dodajmy do tego zorganizowanie przez PARP polskich stoisk na kilku innych targach branżowych we Włoszech, ściągnięcie włoskich przedsiębiorców na poznańskie targi Polagra FOOD, 9 giełd kooperacyjnych poświęconych różnym branżom i dziedzinom nauki oraz konferencje gospodarczo-naukowe w Pawilonie Polskim.
Dodajmy też wydaną specjalnie na EXPO 2015 książkę kulinarną „Apetyt na Polskę”, z przepisami kreatywnie łączącymi tradycje kuchni włoskiej i polskiej. Przepis na ravioli z bryndzą podhalańską, smażoną rukolą i palonym masłem to tylko jeden z przykładów fuzji obydwu kuchni, które zainteresowały Włochów. Zresztą „Apetyt na Polskę” została uznana za najlepszą książkę kucharską roku.
Sukces jest tym większy, że PARP miała tylko cztery miesiące na postawienie pawilonu – bo w sferach rządowych znów ktoś późno się obudził z przydzieleniem jej budżetu. Dla porównania, Niemcy przygotowywały swój pawilon przez dwa lata. Do dramatycznie krótkiego terminu doszły nieliche problemy z podwykonawcami. A jednak mocno zaistnieliśmy na najbardziej prestiżowym wydarzeniu promocyjnym na świecie. Sukces jest tym ważniejszy, że branża rolno-spożywcza jest jedną z najważniejszych polskich gałęzi gospodarki, która odpowiada za 13 proc. wartości polskiego eksportu.
Chwalę tak i słodzę cukrem kryształem w zastępstwie innych. Gdyby tak Polski Pawilon się zawalił albo świecił pustkami, albo gdyby chociaż podczas jednego z kulinarnych pokazów goście ciężko się struli, to przez media przetoczyłaby się burza, szefowa PARP nie wychodziłaby z popularnych programów publicystycznych a fora rozgorzałyby milionami szyderstw. A tu sukces, czyli – lecąc cytatem z „Rejsu” – „Nuda... Nic się nie dzieje, proszę pana”.
Bo tak to u nas jest, że jeśli trąbi się o sukcesie, to w wyborach, podczas bitwy lub w zawodach sportowych. Niczego im nie ujmując, świadczy to jednak o pewnym defekcie poznawczym wypływającym z przekonania, że Polacy potrafią tylko głosować, bić się oraz biegać lub skakać.