Lech Wałęsa przyzwyczaił nas, że mówi, co myśli, i nie myśli, co mówi. A słowa kosztują. Laureata Nagrody Nobla jeszcze więcej. Więc niepotrzebne wypowiedzi o gejach w TVN 24 odbiją się byłemu prezydentowi czkawką. A w zasadzie już się odbijają. Ale jakie to ma znaczenie? Wzruszy ramionami albo powie, że co innego mówił.
Jego przeciwnicy znowu będą mieli satysfakcję, a reszta publiki co najwyżej pożartuje albo spuści wzrok na podłogę. Bez przesady. Język Wałęsy to już folklor polityczny. Nawet lubię te jego bon moty i językowe paradoksy: szłem czy szedłem, ale doszedłem. No i doszedł do kilku zdań za dużo o związkach partnerskich. Zresztą to poglądy u Wałęsy nie nowe. Na kontrmanifach podczas parad równości już na stałe wiszą takie transparenty: „Jak geje i ludzie ich pokroju chcą paradować, to niech sobie wybudują nową Warszawę. Tę wybudowali biali i mają do niej prawo. Lech Wałęsa”.
Nasz noblista szkodzi sobie na własne życzenie, ale zawsze to robił. Kosztowało to go prezydenturę, kiedy zamiast ręki chciał Kwaśniewskiemu podać co najwyżej nogę. Gdyby coś takiego o gejach palnął na forum międzynarodowym – żeby ich odgradzać murem od innych – spotkałby się z ostracyzmem.
Nasz noblista szkodzi sobie na własne życzenie, ale zawsze to robił. Kosztowało to go prezydenturę, kiedy zamiast ręki chciał Kwaśniewskiemu podać co najwyżej nogę. Gdyby coś takiego o gejach palnął na forum międzynarodowym – żeby ich odgradzać murem od innych – spotkałby się z ostracyzmem.