Menadżerów spółek skarbu państwa mógł wczoraj ogarnąć blady strach. Ich wynagrodzenia od wczoraj nie mogą być tajne. Umowy menadżerskie nie są sprawą między pracownikiem a pracodawcą – uznał Wojewódzki Sąd Administracyjny. Związkowcy mogą więc zacierać ręce. Bo jak podaje serwis Lex sąd uważa, że jawne powinny być wszystkie elementy takiej umowy menadżerskiej – w tym klauzule towarzyszące tym kontraktom, a nie tylko samo wynagrodzenie.
To ważny krok w kierunku skutecznej kontroli nad tym, jak wydawane są publiczne pieniądze. Prezesi spółek kontrolowanych w 100 proc. przez państwo, przechodzili na kontrakty menadżerskie, by omijać wymogi ustawy kominowej, która znacznie ogranicza ich wynagrodzenie. I nie chcę w tym miejscu powiedzieć, że kontrakty menadżerskie to złe rozwiązanie. Spółkami strategicznymi dla państwa powinni kierować menadżerowie z top listy. Trudno oczekiwać, że takie osoby zadowolą się państwową kominówką. Problemem jest kwestia wysokości pensji na kontraktach. Bo z nieoficjalnych informacji wynika, że są one jak z kosmosu. Jawność wynagrodzeń pomoże więc w ocenie ich zasadności. Przyczyni się również zapewne do tego, że będą one przyznawane ostrożniej i bardziej racjonalnie.
Z wnioskiem do sądu wystąpiło Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska, które w 2012 roku chciało poznać umowy między PKP a członkami zarządu tej spółki. PKP odmówiło, twierdząc, że to sprawa prywatna.
Z wnioskiem do sądu wystąpiło Stowarzyszenie Sieć Obywatelska Watchdog Polska, które w 2012 roku chciało poznać umowy między PKP a członkami zarządu tej spółki. PKP odmówiło, twierdząc, że to sprawa prywatna.