Zabawną wypowiedź usłyszałem dzisiaj w Trójce. Rafał Grupiński łajał na antenie Ryszarda Czarneckiego i wytykał mu, że zgodził się wystartować do europarlamentu z Wielkopolski, z którą nie ma żadnego związku. - Ciekawe, kogo będzie reprezentował w Brukseli, bo na pewno nie Wielkopolan – zauważył Grupiński. Zrobiła na mnie wrażenie ta hipokryzja, bo akurat Platforma jest partią, która w tych wyborach nawiozła z Warszawy w teczkach chyba najwięcej kandydatów.
Pal sześć Vincenta Rostowskiego, który trafił jako lider listy PO do Włocławka (dla Londyńczyka kontakt z tym miasteczkiem musi być dość dużym zaskoczeniem). Można to potraktować jako nagrodę za wierną służbę premierowi Tuskowi w ministerstwie finansów. Ale co podkusiło Platformę by uhonorować Dariusza Rosatiego pierwszym miejscem w Szczecinie? Jedynym wytłumaczeniem jest to, że Rosati, który był już w nie jednej partii jest w stanie swoją osobą połączyć wyborców chcących jednocześnie oddać głos na PZPR, SLD, SdPl, LiD i Platformę Obywatelską. Jeszcze więcej elektoratów łączy w sobie Michał Kamiński. Był już w NOP, ZChN, AWS, Przymierzu Prawicy, PiS i PJN. Teraz co prawda reprezentuje Platformę w Lublinie, ale gdyby na przykład przystąpił do Ruchu Odrodzenia Gospodarczego im. Edwarda Gierka to z równym powodzeniem mógłby starować nawet w lewicowym Sosnowcu.
Stefan Hambura – taki facet w śmiesznych okularach - startuje z list partii Gowina w Gdańsku. No przecież nie można go wystawić w Berlinie, gdzie mieszka i pracuje. Paweł Piskorski ubiega się o mandat w Szczecinie, bo ze Szczecina jest bliżej niż z Warszawy na Pojezierze Drawskie. A tu, jak pamiętamy, Piskorski ma swoje plantacje leśne. Innego związku chyba nie ma.
To logiczne, że Tadeusz Cymański ubiega się o mandat ze Śląska, a nie z Pomorza, gdzie od lat mieszka. Bo europarlamentarzyści Solidarnej Polski znani są z tego, że dojeżdżają do Brukseli jednym samochodem, ale za to rozliczając aż cztery delegacje na przejazdy. A wiadomo, że z Katowic do Brukseli jest Cymańskiemu znacznie bliżej niż z rodzinnego Malborka, więc będzie mógł poświęcić zaoszczędzony czas na pracę dla Polski.
Solidarna Polska liderem swojej listy w Szczecinie zrobiła Patryka Jakiego z Opola. Nie ma się co temu dziwić, bo ponoć był on tu kiedyś na koloniach letnich i bardzo mu się spodobało, więc wrócił.
Jedyną nierozwiązywalną zagadką pozostaje warszawianka Kazimiera Szczuka z Twojego Ruch. Palikot wystawił ją we Włocławku. Nie mogłem znaleźć żadnego związku z tym terenem. Wrzuciłem więc do Google’a słowa „Szczuka”, „Kujawy” „związki”. I okazało się, że koło Brodnicy jest jezioro Szczuka. To chyba wystarczający powód by wystartować z list na Kujawach i Pomorzu?
Moi znajomi twierdzą, że nie będą głosować na spadochroniarzy. Nie dostrzegają jak ci warszawscy kandydaci się dla nich poświęcają, ciułając głosy, jeżdżąc po dziurach, których nazwy trudno im spamiętać. Przesiadują tam w knajpach, gdzie kawę podają bez odtłuszczonego mleka i nikt nie słyszał nawet o croissantach. Nie jest łatwo to wszystko znosić. Ale czego się nie robi dla Polski?
Stefan Hambura – taki facet w śmiesznych okularach - startuje z list partii Gowina w Gdańsku. No przecież nie można go wystawić w Berlinie, gdzie mieszka i pracuje. Paweł Piskorski ubiega się o mandat w Szczecinie, bo ze Szczecina jest bliżej niż z Warszawy na Pojezierze Drawskie. A tu, jak pamiętamy, Piskorski ma swoje plantacje leśne. Innego związku chyba nie ma.
To logiczne, że Tadeusz Cymański ubiega się o mandat ze Śląska, a nie z Pomorza, gdzie od lat mieszka. Bo europarlamentarzyści Solidarnej Polski znani są z tego, że dojeżdżają do Brukseli jednym samochodem, ale za to rozliczając aż cztery delegacje na przejazdy. A wiadomo, że z Katowic do Brukseli jest Cymańskiemu znacznie bliżej niż z rodzinnego Malborka, więc będzie mógł poświęcić zaoszczędzony czas na pracę dla Polski.
Solidarna Polska liderem swojej listy w Szczecinie zrobiła Patryka Jakiego z Opola. Nie ma się co temu dziwić, bo ponoć był on tu kiedyś na koloniach letnich i bardzo mu się spodobało, więc wrócił.
Jedyną nierozwiązywalną zagadką pozostaje warszawianka Kazimiera Szczuka z Twojego Ruch. Palikot wystawił ją we Włocławku. Nie mogłem znaleźć żadnego związku z tym terenem. Wrzuciłem więc do Google’a słowa „Szczuka”, „Kujawy” „związki”. I okazało się, że koło Brodnicy jest jezioro Szczuka. To chyba wystarczający powód by wystartować z list na Kujawach i Pomorzu?
Moi znajomi twierdzą, że nie będą głosować na spadochroniarzy. Nie dostrzegają jak ci warszawscy kandydaci się dla nich poświęcają, ciułając głosy, jeżdżąc po dziurach, których nazwy trudno im spamiętać. Przesiadują tam w knajpach, gdzie kawę podają bez odtłuszczonego mleka i nikt nie słyszał nawet o croissantach. Nie jest łatwo to wszystko znosić. Ale czego się nie robi dla Polski?