Ta technika dziennikarska jest dość stara i jak pamiętam była wykorzystywana przez redakcje jeszcze na początku lat 90, gdy na trzeciorzędne konferencje prasowe wysyłało się dziennikarskich stażystów. Zadaniem stażysty było podstawienie mikrofonu tak by rozmówca powiedział wszystko, co tam miał do powiedzenia. Ważna była silna ręka, by nie mdlała podczas podtrzymywania mikrofonu, dlatego nazywano takich stażystów podstawkowymi.
Dziś tę sama technikę wykorzystała Agata Młynarska w świątecznej rozmowie z premier Ewą Kopacz w TVP. I naprawdę nie chodzi oto by panią premier czołgać pytaniami po bruku, ale, na Boga, pani Agato, dziennikarz nie może sprowadzić się tylko do podstawki pod mikrofon. Możne warto było zapytać najważniejszą osobę w państwie o coś więcej niż tylko o to czy panią bolą ją nogi od chodzenia na obcasach?
Problem jest jednak głębszy. Dziś to władza wskazuje z jakim dziennikarzem chce rozmawiać i raczej nie wybierze takiego, który może zadać jej trudne pytanie i przycisnąć do muru. Bo po co? I pani Agata do tej formuły dostosowała sie wspaniale, zalewając swoją rozmówczynię lukrem.
Lepiej rozmawiać o szpilkach, słodyczach i wnuczku, który mówi do babci "papu". Tak jakby w dziennikarstwie chodziło tylko o spijanie słów z ust rozmówcy.
Zresztą z drugiej strony barykady wcale nie jest lepiej. Kto nie wierzy niech poczyta sobie rozmowy braci Karnowskich z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Po lekturze każdego takiego wywiadu mam ochotę wysłać im sms: "Wstańcie z kolan i spróbujcie się czegoś od swojego rozmówcy dowiedzieć".
Problem jest jednak głębszy. Dziś to władza wskazuje z jakim dziennikarzem chce rozmawiać i raczej nie wybierze takiego, który może zadać jej trudne pytanie i przycisnąć do muru. Bo po co? I pani Agata do tej formuły dostosowała sie wspaniale, zalewając swoją rozmówczynię lukrem.
Lepiej rozmawiać o szpilkach, słodyczach i wnuczku, który mówi do babci "papu". Tak jakby w dziennikarstwie chodziło tylko o spijanie słów z ust rozmówcy.
Zresztą z drugiej strony barykady wcale nie jest lepiej. Kto nie wierzy niech poczyta sobie rozmowy braci Karnowskich z prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Po lekturze każdego takiego wywiadu mam ochotę wysłać im sms: "Wstańcie z kolan i spróbujcie się czegoś od swojego rozmówcy dowiedzieć".