Zarobki polityków w naszym kraju, są dla wielu ludzi zbytu wysokie. I w rzeczy samej, gdy przeciętnie zarabiający Polak spojrzy na swoje wynagrodzenie i szeregowego posła, może się nieźle zdenerwować.
Do tego jeszcze ten przeciętny Kowalski ciężko pracuje na swoje marne grosze, a ten co nic, tylko siedzi i nawet na posiedzeniach Sejmu się nie pojawia. Do tego momentu można byłoby się zgodzić z Kowalskim. Problem jest jednak głębszy. Musimy zadać sobie pytanie, jaką klasę polityczną chcemy widzieć u sterów naszego państwa. Cała dzisiejsza sytuacja to zamknięte koło, na którym cierpią wszyscy. Poseł zarabia mało w porównaniu, nie tylko do swoich kolegów z innych krajów Europy, ale managerów poszczególnych gałęzi gospodarki.
Zapewne każdy się zgodzi, że chciałby, aby w Sejmie zasiadali ludzie naprawdę znający się na prawie, ekonomii, finansach, służbie zdrowia itd. Mogliby oni stanowić lepsze prawo np. kodeks pracy dla ów przeciętnego Kowalskiego. Taki, który będzie go odpowiednio chronił. Służbę zdrowia, która zapewni mu komfort i najwyższy poziom świadczeń. Uczciwe stawki podatkowe, które nie będę go nadmiernie obciążać. Można tak wymieniać w nieskończoność, każdy zna problemy codziennego życia. Mamy także wyobrażenia jak mogłoby z profesjonalistami u władzy wyglądać nasze państwo.
Z jednej strony zrozumiały jest opór Polaków dla podnoszenia pensji parlamentarzystów, czy członków rządu. Szczególnie gdy spojrzy się na miałkość, przeciętność i brak kompetencji niektórych dzisiejszych posłów. Tyle tylko, że bez tego kroku nie doczekamy się prawdziwych liderów życia politycznego z doświadczeniami zdobytymi na wolnym rynku. Wiedzą dzięki której, nie muszą się opierać na opiniach doradców. Ludzi, którzy nie będą mieli pokus bycia dopieszczanymi przez lobby różnego rodzaju. Stać ich będzie na dobrą kolację i "markowy zegarek". Powinniśmy zrozumieć, że nasza demokracja ograniczona jest do list wyborczych, z których musimy wybrać perełki. Tych, którzy w naszym przekonaniu będą coś sobą prezentować. Tylko z kadencji na kadencję jest trudniej. Specjaliści nie chcą bawić się w politykę. Szczególnie, że spotkać ich mogą w większości negatywne rzeczy.
I jeszcze ta płaca. Zamiast tego lepiej jest siedzieć w sektorze prywatnym. Dostawać 6-7 krotnie więcej i mieć spokój ducha. Europoseł zarabia więcej, niż wicepremier polskiego rządu. Aleksander Kwaśniewski jako były prezydent z 4 tysiącami złotych, musi "doradzać" biznesmenom. Lech Wałęsa jeździ po świecie i dorabia wykładami. Jeżeli chcemy lepszego parlamentu, lepszego prawa musimy dać jako społeczeństwo zielone światło dla zmian w pensjach naszych polityków. Musimy szanować dorobek i doświadczenie tych najważniejszych, którzy zakończyli już swoje kadencje. Oni dalej powinni być dla naszego kraju wartością dodatnią.
Dziś wydaje się to kompletnie irracjonalne, ale za dwie, trzy kadencje może przynieść naszemu społeczeństwu ogromne korzyści i prawdziwą zmianę jakościową. Nie poddawajmy się populistycznym hasłom tabloidów. Niech, każdy z nas zapyta sam siebie, czy najtańszy produkt, będzie najlepszym?
Zapewne każdy się zgodzi, że chciałby, aby w Sejmie zasiadali ludzie naprawdę znający się na prawie, ekonomii, finansach, służbie zdrowia itd. Mogliby oni stanowić lepsze prawo np. kodeks pracy dla ów przeciętnego Kowalskiego. Taki, który będzie go odpowiednio chronił. Służbę zdrowia, która zapewni mu komfort i najwyższy poziom świadczeń. Uczciwe stawki podatkowe, które nie będę go nadmiernie obciążać. Można tak wymieniać w nieskończoność, każdy zna problemy codziennego życia. Mamy także wyobrażenia jak mogłoby z profesjonalistami u władzy wyglądać nasze państwo.
Z jednej strony zrozumiały jest opór Polaków dla podnoszenia pensji parlamentarzystów, czy członków rządu. Szczególnie gdy spojrzy się na miałkość, przeciętność i brak kompetencji niektórych dzisiejszych posłów. Tyle tylko, że bez tego kroku nie doczekamy się prawdziwych liderów życia politycznego z doświadczeniami zdobytymi na wolnym rynku. Wiedzą dzięki której, nie muszą się opierać na opiniach doradców. Ludzi, którzy nie będą mieli pokus bycia dopieszczanymi przez lobby różnego rodzaju. Stać ich będzie na dobrą kolację i "markowy zegarek". Powinniśmy zrozumieć, że nasza demokracja ograniczona jest do list wyborczych, z których musimy wybrać perełki. Tych, którzy w naszym przekonaniu będą coś sobą prezentować. Tylko z kadencji na kadencję jest trudniej. Specjaliści nie chcą bawić się w politykę. Szczególnie, że spotkać ich mogą w większości negatywne rzeczy.
I jeszcze ta płaca. Zamiast tego lepiej jest siedzieć w sektorze prywatnym. Dostawać 6-7 krotnie więcej i mieć spokój ducha. Europoseł zarabia więcej, niż wicepremier polskiego rządu. Aleksander Kwaśniewski jako były prezydent z 4 tysiącami złotych, musi "doradzać" biznesmenom. Lech Wałęsa jeździ po świecie i dorabia wykładami. Jeżeli chcemy lepszego parlamentu, lepszego prawa musimy dać jako społeczeństwo zielone światło dla zmian w pensjach naszych polityków. Musimy szanować dorobek i doświadczenie tych najważniejszych, którzy zakończyli już swoje kadencje. Oni dalej powinni być dla naszego kraju wartością dodatnią.
Dziś wydaje się to kompletnie irracjonalne, ale za dwie, trzy kadencje może przynieść naszemu społeczeństwu ogromne korzyści i prawdziwą zmianę jakościową. Nie poddawajmy się populistycznym hasłom tabloidów. Niech, każdy z nas zapyta sam siebie, czy najtańszy produkt, będzie najlepszym?