Lubię atmosferę szczytów unijnych, to wzajemne podpytywanie się "i co? jak myślisz, co się stanie", przy okazji wymienianie ploteczek, nagłe skoki adrenaliny i rozmaite przemyślenia polityków i dziennikarzy. Mój francuski kolega wyjawił mi swoje: "musicie sobie zdać sprawę, że jesteście małym krajem". I w domyśle "siedzieć cicho". Cóż, rodak Chiraka.
Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy znajomi z innych krajów pytali mnie wczoraj, czy będziemy wetować. Pytanie to jednak było stawiane w różnych tonacjach. Chorwaci z troską w głosie pytali "i znowu będziecie wetować? Lepiej nie psujcie sobie układów z Niemcami". Skandynanowie z czystą, pragmatyczną ciekawością "będziecie wetować?". Niemcy z lekkim niedowierzaniem "naprawdę będziecie wetować?". Brytyjczycy natomiast z cichą nadzieją "będziecie wetować?". Nadzieja ta jest w pełni zrozumiała, jeśli posłucha się wypowiedzi brytyjskich dyplomatów, na konferencjach i briefingach powtarzających jak mantrę "Wielka Brytania wcale nie jest izolowana w Unii. Inne kraje też nie są zachwycone konstytucją: Holendrzy, Francuzi Polacy, Czesi". Nie jesteśmy osamotnionymi buntownikami". Zupełnie, jakbym słyszała team warszawski. A w podobnym tonie wypowiadają się też i Czesi, i Holendrzy. Ciekawe zatem, że z perspektywy Warszawy, Paryża i Berlina Polska jest z uporem maniaka uważana za jedynego buntownika.
Najbardziej szczery okazał się francuski kolega, który z kpiną spytał "wy będziecie wetować?". Po czym dodał "musicie w końcu zrozumieć, że jesteście małym krajem. Przestańcie się bawić w duży kraj i zaakceptujcie reguły gry". Dużym krajem, według mojego kolegi, są tylko Niemcy. A Francja, Wielka Brytania, Hiszpania, Włochy i wreszcie Polska? "No też są dużymi. Ale Polska nie jest dużym krajem". Gdy spytałam, czy 2 milionowa Słowenia, 600 tys. Luksemburg są takimi samymi małymi krajami jak 38 milionowa Polska, zaczął motać i w końcu stwierdził, że nie jesteśmy dużym krajem. I w związku z tym nie powinniśmy mieć własnego zdania. I kropka. No wypisz, wymaluj Chirac w zmodyfikowanej genetycznie wersji. Ale gwoli uczciwości, ten punkt widzenia nie jest odosobniony. Gorzej z argumentacją. Bo gdy ja z kolei zadawałam znajomym pytanie, dlaczego nie powinniśmy protestować przeciwko złemu (nie tylko dla nas) systemowi, odpowiedzi były mętne. Wnioskuję z tego zatem, że Unia Europejska - zdaniem części osób - powinna być klubem, w którym jest tylko kilku graczy, którzy rozdają karty a cała reszta ma być jak tłum w programach talk-show: w odpowiednim momencie klaskać, śmiać się, buczyć, wszystko na znak prowadzącego.
Najbardziej szczery okazał się francuski kolega, który z kpiną spytał "wy będziecie wetować?". Po czym dodał "musicie w końcu zrozumieć, że jesteście małym krajem. Przestańcie się bawić w duży kraj i zaakceptujcie reguły gry". Dużym krajem, według mojego kolegi, są tylko Niemcy. A Francja, Wielka Brytania, Hiszpania, Włochy i wreszcie Polska? "No też są dużymi. Ale Polska nie jest dużym krajem". Gdy spytałam, czy 2 milionowa Słowenia, 600 tys. Luksemburg są takimi samymi małymi krajami jak 38 milionowa Polska, zaczął motać i w końcu stwierdził, że nie jesteśmy dużym krajem. I w związku z tym nie powinniśmy mieć własnego zdania. I kropka. No wypisz, wymaluj Chirac w zmodyfikowanej genetycznie wersji. Ale gwoli uczciwości, ten punkt widzenia nie jest odosobniony. Gorzej z argumentacją. Bo gdy ja z kolei zadawałam znajomym pytanie, dlaczego nie powinniśmy protestować przeciwko złemu (nie tylko dla nas) systemowi, odpowiedzi były mętne. Wnioskuję z tego zatem, że Unia Europejska - zdaniem części osób - powinna być klubem, w którym jest tylko kilku graczy, którzy rozdają karty a cała reszta ma być jak tłum w programach talk-show: w odpowiednim momencie klaskać, śmiać się, buczyć, wszystko na znak prowadzącego.