Z niesmakiem obserwuję festiwal kłamstw i histerii wokół budowy obwodnicy autostrady w Rospudzie. Komisarz Dimas zachowuje się, jakby sam miał jakieś włości w tym regionie, jego rzeczniczka nawet nie sili się na pozory obiektywizmu, a część zachodnich mediów, zwłaszcza włoskich podnieca się domniemaną wojną warszawsko-brukselską. A przecież Włosi powinni się zająć własną seksaferą, która jest pewnie dla nich - nomen omen - bardziej podniecająca niż Rospuda.
Rzeczniczka prasowa unijnego komisarza ds. ochrony środowiska na wczorajszym briefingu zachowywała się, jakby co najmniej sama miała ruszyć w przyłbicy i z mieczem w dłoni na bitwę pod Rospudą. Te hordy barbarzyńskich Polaków z ich jeszcze bardziej dzikim rządem na czele wypowiedziały bowiem wojnę Komisji, Naturze i Ekologom razem wziętych. Świętą wojnę bo przecież jako fundamentaliści katoliccy mieszkańcy Augustowa i rząd uzbroili się pewnie w krzyże. "Jeśli Polska nie uszanuje wyroku Trybunału w Luksemburgu, to będzie to sprawa bez precedensu" - w tym momencie rzeczniczka Dimasa aż pobladła z wrażenia. Można by pomyśleć, że ta dzicz z Augustowa już rusza na podbój Brukseli, bo co się tam ograniczać do Rospudy, najlepiej od razu ruszyć w Europę! Przykro mi, autentycznie przykro, ale przedstawiciele Komisji Europejskiej w sprawie Rospudy wykazują się aż oburzającą stronniczością, która sprawia, że nie docierają do nich nawet merytoryczne argumenty. Na przykład fakt, że to przede wszystkim sami mieszkańcy Augustowa chcą obwodnicy i to jedyny sposób na to, by zapobiec śmierci tysięcy ludzi, którzy giną tam pod kołami tirów. Ale cóż, widocznie jakieś tam żabki są ważniejsze niż życie ludzkie. Wczoraj rzeczniczka Dimasa nie odpowiedziała na prośbę o skomentowanie protestów mieszkańców Augustowa. Pytanie zbyła milczeniem.
Dzisiaj z kolei "dobrze poinformowane źródła w KE" poinformowały, że polskie przedstawicielstwo przy UE w liście do Komisji zadeklarowało, że Polska nie przerwie prac przy obwodnicy. Co byłoby sprzeczne ze słowami premiera. Kolejna minihisteria wybuchła. A wszystko jest wierutną bzdurą bo w liście przedstawicielstwa do KE jest jedynie prośba o ujawnienie analiz, na podstawie których Komisja chce przerwania prac. I nie ma żadnego dictum. I tak w kółko Macieju. Teza jest, a jeśli fakty się z nią nie zgadzają, tym gorzej dla faktów.
Takie też motto zdaje się przyświecać włoskiemu dziennikowi "La Repubblica", który pisze o "kolejnej wojnie między Warszawą a Brukselą". Kiedyś był to dziennik dobry, wyważony, niestety od czasu dojścia Prodiego do władzy azymut pisma się nieco wypaczył.
Dziwi mnie zresztą to chorobliwie zainteresowanie włoskich mediów rzekomymi skandalami w Polsce. Przecież własnych afer Włosi mają aż nadto. Nie myślę nawet o wiszącym na rozdwojonym włosku losie rządu Romano Prodiego, który lada chwila może upaść. Ale na przykład wczoraj wybuchła w Rzymie seksafera, kiedy się okazało, że chadecki poseł, obrońca wartości chrześcijańskich, został złapany w hotelu z prostytutką, która po pomieszaniu narkotyków i alkoholu wylądowała na pogotowiu. Włoscy deputowani zapłonęli świętym oburzeniem: immunitet zboczeńcowi odebrać! Nie zamierzam bronić posła, bo mężczyzna, który korzysta z usług prostytutek jest dla mnie delikatnie mówiąc żałosny, ale to święte oburzenie to hipokryzja w najczystszej postaci. Głowę daję, że co najmniej połowa z oburzonych włoskich posłów regularnie chodzi na panienki. Tylko tamci deputowani mądrzej widocznie dobierają towar, wybierając panie dyskretne, nie mieszające używek i nie lądujące na pogotowiu. Oczywiście ten zajadły atak na pana Cosimo Mele jest o tyle zrozumiały, że sam, jako obrońca wartości chrześcijańskich, publicznie sprzeciwiał się wszelkiej rozwiązłości. Sam się więc wystawił na atak. Bo albo rybki albo akwarium, albo się broni zasad i rozporek poza domem trzyma zasunięty, albo się działa w myśl zasady "hulaj dupa piekła nie ma" i milczy. Podejrzewam nota bene, że podobne reakcje byłyby w Polsce, gdyby jakiegoś ostrego prawicowca odnaleziono w sytuacji in flagranti z tirówką. Ale wracając do Mele, to opluwać mają go prawo jedynie ludzie o autentycznie nieposzlakowanej reputacji, a ilu takich się znajdzie we włoskim parlamencie? I nie tylko włoskim, gwoli uczciwości. Tak więc jeśli już na wojnę włoskich dziennikarzy zbiera ochota, niech lepiej walczą z obłudą u siebie w kraju przede wszystkim, a dopiero potem idą na bój z Polską.
PS. Z niektórych komentarzy wnioskuję, że część Czytelników ma problemy ze zrozumieniem tekstu. Nie wiem, na jakiej podstawie niektórzy z Państwa wyciągają wnioski, że Unię traktuję jak krowę dojną. Otóż tak nie jest. Unia nie jest jednak nieomylna i nie każda decyzja Brukseli ma być uważana za jedyną słuszną i niepodważalną.
A, a propos samochodów itp.Tak się składa, że nawet prawa jazdy nie mam a po Brukseli poruszam się głównie: pieszo, metrem i rowerem. O tym zresztą innym razem bo budowniczych wyboistych ulic w Brukseli posłałabym na szafot.
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich, a zwłaszcza mieszkańców Augustowa i okolic!
Dzisiaj z kolei "dobrze poinformowane źródła w KE" poinformowały, że polskie przedstawicielstwo przy UE w liście do Komisji zadeklarowało, że Polska nie przerwie prac przy obwodnicy. Co byłoby sprzeczne ze słowami premiera. Kolejna minihisteria wybuchła. A wszystko jest wierutną bzdurą bo w liście przedstawicielstwa do KE jest jedynie prośba o ujawnienie analiz, na podstawie których Komisja chce przerwania prac. I nie ma żadnego dictum. I tak w kółko Macieju. Teza jest, a jeśli fakty się z nią nie zgadzają, tym gorzej dla faktów.
Takie też motto zdaje się przyświecać włoskiemu dziennikowi "La Repubblica", który pisze o "kolejnej wojnie między Warszawą a Brukselą". Kiedyś był to dziennik dobry, wyważony, niestety od czasu dojścia Prodiego do władzy azymut pisma się nieco wypaczył.
Dziwi mnie zresztą to chorobliwie zainteresowanie włoskich mediów rzekomymi skandalami w Polsce. Przecież własnych afer Włosi mają aż nadto. Nie myślę nawet o wiszącym na rozdwojonym włosku losie rządu Romano Prodiego, który lada chwila może upaść. Ale na przykład wczoraj wybuchła w Rzymie seksafera, kiedy się okazało, że chadecki poseł, obrońca wartości chrześcijańskich, został złapany w hotelu z prostytutką, która po pomieszaniu narkotyków i alkoholu wylądowała na pogotowiu. Włoscy deputowani zapłonęli świętym oburzeniem: immunitet zboczeńcowi odebrać! Nie zamierzam bronić posła, bo mężczyzna, który korzysta z usług prostytutek jest dla mnie delikatnie mówiąc żałosny, ale to święte oburzenie to hipokryzja w najczystszej postaci. Głowę daję, że co najmniej połowa z oburzonych włoskich posłów regularnie chodzi na panienki. Tylko tamci deputowani mądrzej widocznie dobierają towar, wybierając panie dyskretne, nie mieszające używek i nie lądujące na pogotowiu. Oczywiście ten zajadły atak na pana Cosimo Mele jest o tyle zrozumiały, że sam, jako obrońca wartości chrześcijańskich, publicznie sprzeciwiał się wszelkiej rozwiązłości. Sam się więc wystawił na atak. Bo albo rybki albo akwarium, albo się broni zasad i rozporek poza domem trzyma zasunięty, albo się działa w myśl zasady "hulaj dupa piekła nie ma" i milczy. Podejrzewam nota bene, że podobne reakcje byłyby w Polsce, gdyby jakiegoś ostrego prawicowca odnaleziono w sytuacji in flagranti z tirówką. Ale wracając do Mele, to opluwać mają go prawo jedynie ludzie o autentycznie nieposzlakowanej reputacji, a ilu takich się znajdzie we włoskim parlamencie? I nie tylko włoskim, gwoli uczciwości. Tak więc jeśli już na wojnę włoskich dziennikarzy zbiera ochota, niech lepiej walczą z obłudą u siebie w kraju przede wszystkim, a dopiero potem idą na bój z Polską.
PS. Z niektórych komentarzy wnioskuję, że część Czytelników ma problemy ze zrozumieniem tekstu. Nie wiem, na jakiej podstawie niektórzy z Państwa wyciągają wnioski, że Unię traktuję jak krowę dojną. Otóż tak nie jest. Unia nie jest jednak nieomylna i nie każda decyzja Brukseli ma być uważana za jedyną słuszną i niepodważalną.
A, a propos samochodów itp.Tak się składa, że nawet prawa jazdy nie mam a po Brukseli poruszam się głównie: pieszo, metrem i rowerem. O tym zresztą innym razem bo budowniczych wyboistych ulic w Brukseli posłałabym na szafot.
Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich, a zwłaszcza mieszkańców Augustowa i okolic!