Skończyła się wreszcie ta eurofobiczna farsa! - z radością obwieścili publicyści lewicowego francuskiego pisma "Liberation". Choć faktycznie ostatnie pół roku w wielu momentach przypominało czeski film, miażdżąca krytyka pod adresem Czechów jest mocno przesadzona.
Czesi po pierwsze już na samym wstępie mieli utrudnione zadanie - Francuzi kwestionowali ich moralne prawo do przewodniczenia wspólnocie europejskiej (no bo skoro prezydentem jest czołowy eurosceptyk, który nie podpisał jeszcze traktatu lizbońskiego a w dodatku Czechy są poza eurozoną) i podważali kompetencje. A w dodatku nie dość, że kryzys finansowy rozpętał się na dobre, to wydarzyły w styczniu dwa kryzysy gazowe: w Strefie Gazy i rosyjsko-ukraińska wojna gazowa. Popełnili przy tych okazjach nasi sąsiedzi nieco niezręczności, ale wobec konfliktu bliskowschodniego Europa jest bezradna. Po drodze była jeszcze mało śmieszna wystawa, o której pisałam na blogu. Ale za to potrafili Czesi sprzeciwić się Francuzom i zorganizować przy pomocy Polaków i cichym wsparciu Barroso obóz antyprotekcjonistyczny. Na ich plus liczy się też zainaugurowanie Partnerstwa Wschodniego.
Oczywiście największym pechem tej prezydencji był upadek rządu, ale jak się popatrzy na ciągłe dymisje kolejnych włoskich rządów, nie mówiąc już o misji niemożliwej, jaką jest skonstruowanie rządu w Belgii, to też nie ma co popadać w histerię. Faktem jednak jest, że spowodowany przez socjalistów upadek rządu Topolanka pozwolił podważyć wiarygodność Czech. A to z kolei wpłynie być może na polską a wcześniej węgierską prezydencję - wszystkie kraje z obozu nowych zostały przez to a priori uznane za nieprzewidywalne.
Chwała Czechom za (nie)zamierzone akcenty humorystyczne, z których najmniej zabawnym była rzeczona wystawa. Najśmieszniej było pod sam koniec, kiedy w tym samym czasie ukazały się zdjęcia z nagim Topolankiem (na których podstawie sami Czesi z właściwą sobie bezpruderyjnością uznali, że ich eks premier przynajmniej nie ma problemów natury erotycznej) oraz sondaż na oficjalnej stronie prezydencji. Na pytanie "czy jesteś za reelekcją Jose Manuela Barroso" większość respondentów odpowiedziała "nie". I następnego dnia (a działo się to podczas szczytu) ankieta wyparowała ze strony.
Można kpić z tej zakończonej właśnie prezydencji, ale trzeba w tym zachować umiar. Bo po pierwsze Czechy są niewielkim krajem unijnym i w dodatku nowym, więc o wiele trudniej przychodziło im przewodzenie unii. A poza tym wszak nikt nie jest doskonały.
Oczywiście największym pechem tej prezydencji był upadek rządu, ale jak się popatrzy na ciągłe dymisje kolejnych włoskich rządów, nie mówiąc już o misji niemożliwej, jaką jest skonstruowanie rządu w Belgii, to też nie ma co popadać w histerię. Faktem jednak jest, że spowodowany przez socjalistów upadek rządu Topolanka pozwolił podważyć wiarygodność Czech. A to z kolei wpłynie być może na polską a wcześniej węgierską prezydencję - wszystkie kraje z obozu nowych zostały przez to a priori uznane za nieprzewidywalne.
Chwała Czechom za (nie)zamierzone akcenty humorystyczne, z których najmniej zabawnym była rzeczona wystawa. Najśmieszniej było pod sam koniec, kiedy w tym samym czasie ukazały się zdjęcia z nagim Topolankiem (na których podstawie sami Czesi z właściwą sobie bezpruderyjnością uznali, że ich eks premier przynajmniej nie ma problemów natury erotycznej) oraz sondaż na oficjalnej stronie prezydencji. Na pytanie "czy jesteś za reelekcją Jose Manuela Barroso" większość respondentów odpowiedziała "nie". I następnego dnia (a działo się to podczas szczytu) ankieta wyparowała ze strony.
Można kpić z tej zakończonej właśnie prezydencji, ale trzeba w tym zachować umiar. Bo po pierwsze Czechy są niewielkim krajem unijnym i w dodatku nowym, więc o wiele trudniej przychodziło im przewodzenie unii. A poza tym wszak nikt nie jest doskonały.