Z uwagą obserwuję rozwój wydarzeń we Francji. Oczywiście najbardziej frapująca i brzemienna w skutkach dla całego wszechświata jest biografia Pierwszej Damy, ale gdzieś w tle tego wiekopomnego wydarzenia i aktu są decyzje o deportacji Romów, konflikcie z Komisją Europejską i zakazie noszenia burek. Decyzje, które mogą być kluczowe dla całej Europy.
Francja nie raz była prekursorem, wyznaczającym kierunki rozwoju Europy – oświecenie i humanizm; Rewolucja Francuska czy rewolta z 1968 roku to tylko niektóre przykłady. Bo choć era dominacji kultury francuskiej definitywnie się skończyła, na Francję dalej jednak wszyscy patrzą i niektórzy naśladują. Rok to ważny i obfity w istotne wydarzenia. Oczywiście najważniejszym z nich jest publikacja skandalizującej biografii Carli Bruni-Sarkozy, bo w końcu życie Pierwszej Damy ma niepodważalny wpływ na rozwój sytuacji w kraju i na świecie. Swoją drogą dziwi mnie powszechna ekscytacja skandalami i miłosnymi aferami Włoszki, przecież ona sama nigdy nie deklarowała swej cnotliwości, niewinności i skromności. Koń jaki jest każdy widzi wszak.
Wracając do istoty sprawy, kluczowe są trzy wydarzenia: deportacja Romów z Francji, konflikt na linii Komisja Europejska-Paryż i decyzja o zakazie noszenia burek.
Francja nie jest pierwszym krajem, który w ten sposób rozwiązuje problem obozowisk cygańskich, akcję – tylko jeszcze bardziej brutalną – prowadzą od jakiegoś czasu Włochy. Poczynania włoskich władz budzą oburzenie obrońców praw człowieka i Watykanu. Nic więc dziwnego, że na ostatnim szczycie unijnym uśmiechnięty Don Silvio podszedł do poirytowanego Monsieur Nicolasa i zapewnił o swoim poparciu dla akcji antycygańskiej, poklepując przy tym Sarko po ramieniu. Cóż, mając takich sojuszników, nie trzeba wrogów, można by powiedzieć. We Włoszech akcja jednak rozciągnięta była bardziej w czasie, przez co nie wzbudziła aż takiego zainteresowania i reakcji instytucji unijnych. Jeżeli teraz Francji ujdzie na sucho deportowanie Cyganów, będzie to zapaleniem zielonego światła dla innych rządów. W grę wchodzi nie tyle lub nie tylko kwestia praw człowieka, ale też i samorządności, prawa kraju do samodecydowania. Rozwiązanie konfliktu na linii Bruksela-Paryż będzie oznaczało prestiżową porażkę przegranej strony. Tu nie ma rozwiązania salomonowego, wygra albo Komisja, albo Francja – czyli generalizując problem: instytucje unijne lub kraj członkowski. I to będzie casus, na który będą się powoływać inne kraje. Co do burek (zakaz bardzo sprytnie dotyczy wszystkich nakryć twarzy, czyli np. również kominiarek, dzięki czemu można uniknąć zarzutu o antyislamski wydźwięk), to oczywiście chodzi o coś więcej. O problem integracji imigrantów, głównie muzułmańskich. Pierwsza zakaz taki wprowadziła na wiosnę Belgia. Niemcy rozważają analogiczną decyzję, inne kraje również. Europa budzi się z letargu i zaczyna dostrzegać, że wkrótce to islam będzie główną religią Starego Lądu i to muzułmanie będą reszcie narzucać swoje prawa. Pytanie, czy nie jest za późno już na jakieś decyzje. I czy to właściwy sposób rozwiązywania problemu integracji. Tak czy owak, jest to początek nowej fali i Francja znów będzie europejskim prowodyrem. Trzeba też przyznać, że – zgadzając się z nim lub nie – prezydent Sarkozy wraca do swoich ideologicznych i politycznych korzeni i jest w tym konsekwentny. A konsekwencja to cecha bardzo rzadko spotykana dziś u polityków.
Wracając do istoty sprawy, kluczowe są trzy wydarzenia: deportacja Romów z Francji, konflikt na linii Komisja Europejska-Paryż i decyzja o zakazie noszenia burek.
Francja nie jest pierwszym krajem, który w ten sposób rozwiązuje problem obozowisk cygańskich, akcję – tylko jeszcze bardziej brutalną – prowadzą od jakiegoś czasu Włochy. Poczynania włoskich władz budzą oburzenie obrońców praw człowieka i Watykanu. Nic więc dziwnego, że na ostatnim szczycie unijnym uśmiechnięty Don Silvio podszedł do poirytowanego Monsieur Nicolasa i zapewnił o swoim poparciu dla akcji antycygańskiej, poklepując przy tym Sarko po ramieniu. Cóż, mając takich sojuszników, nie trzeba wrogów, można by powiedzieć. We Włoszech akcja jednak rozciągnięta była bardziej w czasie, przez co nie wzbudziła aż takiego zainteresowania i reakcji instytucji unijnych. Jeżeli teraz Francji ujdzie na sucho deportowanie Cyganów, będzie to zapaleniem zielonego światła dla innych rządów. W grę wchodzi nie tyle lub nie tylko kwestia praw człowieka, ale też i samorządności, prawa kraju do samodecydowania. Rozwiązanie konfliktu na linii Bruksela-Paryż będzie oznaczało prestiżową porażkę przegranej strony. Tu nie ma rozwiązania salomonowego, wygra albo Komisja, albo Francja – czyli generalizując problem: instytucje unijne lub kraj członkowski. I to będzie casus, na który będą się powoływać inne kraje. Co do burek (zakaz bardzo sprytnie dotyczy wszystkich nakryć twarzy, czyli np. również kominiarek, dzięki czemu można uniknąć zarzutu o antyislamski wydźwięk), to oczywiście chodzi o coś więcej. O problem integracji imigrantów, głównie muzułmańskich. Pierwsza zakaz taki wprowadziła na wiosnę Belgia. Niemcy rozważają analogiczną decyzję, inne kraje również. Europa budzi się z letargu i zaczyna dostrzegać, że wkrótce to islam będzie główną religią Starego Lądu i to muzułmanie będą reszcie narzucać swoje prawa. Pytanie, czy nie jest za późno już na jakieś decyzje. I czy to właściwy sposób rozwiązywania problemu integracji. Tak czy owak, jest to początek nowej fali i Francja znów będzie europejskim prowodyrem. Trzeba też przyznać, że – zgadzając się z nim lub nie – prezydent Sarkozy wraca do swoich ideologicznych i politycznych korzeni i jest w tym konsekwentny. A konsekwencja to cecha bardzo rzadko spotykana dziś u polityków.