Historia Katarzyny W. przypomina scenariusz filmowy. Tylko nie do końca wiadomo, kto go pisze. Na początku scenarzystką była matka sześciomiesięcznej Magdy wspierana przez media. Później był detektyw Krzysztof „Neo” Rutkowski, którego potrzebowała ponoć cała rodzina zaginionego dziecka, tak jak on z jakichś powodów – jak sam przyznał – potrzebował rodziny. Tylko Katarzyna W. go nie potrzebowała. Później Rutkowski potrzebował tabloidu, a on jego. Następnie to tabloid był scenarzystą. A teraz już nie ma żadnego scenarzysty. Tylko widzowie. My. My, gawiedź.
Cały spektakl (dla gawiedzi) od początku jest świetną kalką wielu motywów popkultury. Była przemoc, napaść, niemoc, poszukiwania, wielkie poruszenie. Później wkracza superbohater. Jest zwrot akcji. Telewidzowie z zapartym tchem śledzą Truman Show, dom Wielkiego Brata. Zabiła? Z premedytacją? Sprzedała? Ktoś pomagał? Kto zawinił? Superbohater jest skuteczniejszy niż policja. Dlatego to superbohater. Prowadzi „czynności operacyjne”. Operacja się udaje. Jakież to szczęście, że akurat w okolicy znalazła się kamera. Cóż to byłby za spektakl bez niej. Bez dosłowności? Przywróćmy publiczny lincz! Zresztą po komentarzach internautów, umieszczanych na niektórych portalach, to ostatnie rozwiązanie wydaje się społecznie pożądane.
Widziałem ludzi wbijających wzrok w telewizory podczas serwowania każdego newsa na temat Magdy i Katarzyny W. Słuchających wszystkich tych psychologów, specjalistów od działań operacyjnych. Jest zapotrzebowanie społeczne, to jest obrabianie newsa. Wiecie drodzy czytelnicy, jak nieźle statystyki oglądalności i klikalności skoczyły w mediach przez to? Wiecie, że miesięczne normy przez tę sprawę zostały wyrobione w tydzień? Brawo media! Brawo kultura newsa! Brawo nam wszystkim! Należą nam się wielkie gratulacje od reklamodawców.
Akcja toczy się dalej. Są zarzuty, jest areszt. Są też nikczemne, obrzydliwe komentarze odnoszące się do zachowania Katarzyny W. Ciągle jednak historia się nie zamknęła spajającą wszystko klamrą. Jest poważnym zaniedbaniem ze strony kobiety, że nie wypiła czegoś mocniejszego niż płyn do mycia naczyń. Wtedy historia znalazłaby swoje zakończenie - na koniec wystąpiliby jeszcze psychologowie i spece od bezpieczeństwa w aresztach. Byłoby „kto jest winien”, i „jak mogło do tego dojść”?
A mogłoby. Przez nas wszystkich. Przez każdego z nas. Wywołaliśmy lawinę, która zasypała matkę Magdy. I – jeśli jednak ktoś pisze jeszcze jakiś scenariusz – to tym kimś (czymś?) jest właśnie owa lawina. Często ludziom trudno jest uwierzyć w to, że obraz widziany na ekranach telewizorów to rzeczywistość. A to właśnie jest rzeczywistość. Może nie dla tych, którzy piszą obrzydliwe, obleśne, nikczemne komentarze na portalach. Ale dla Katarzyny W., zaręczam, z pewnością jest to najprawdziwszy z prawdziwych światów.
Widziałem ludzi wbijających wzrok w telewizory podczas serwowania każdego newsa na temat Magdy i Katarzyny W. Słuchających wszystkich tych psychologów, specjalistów od działań operacyjnych. Jest zapotrzebowanie społeczne, to jest obrabianie newsa. Wiecie drodzy czytelnicy, jak nieźle statystyki oglądalności i klikalności skoczyły w mediach przez to? Wiecie, że miesięczne normy przez tę sprawę zostały wyrobione w tydzień? Brawo media! Brawo kultura newsa! Brawo nam wszystkim! Należą nam się wielkie gratulacje od reklamodawców.
Akcja toczy się dalej. Są zarzuty, jest areszt. Są też nikczemne, obrzydliwe komentarze odnoszące się do zachowania Katarzyny W. Ciągle jednak historia się nie zamknęła spajającą wszystko klamrą. Jest poważnym zaniedbaniem ze strony kobiety, że nie wypiła czegoś mocniejszego niż płyn do mycia naczyń. Wtedy historia znalazłaby swoje zakończenie - na koniec wystąpiliby jeszcze psychologowie i spece od bezpieczeństwa w aresztach. Byłoby „kto jest winien”, i „jak mogło do tego dojść”?
A mogłoby. Przez nas wszystkich. Przez każdego z nas. Wywołaliśmy lawinę, która zasypała matkę Magdy. I – jeśli jednak ktoś pisze jeszcze jakiś scenariusz – to tym kimś (czymś?) jest właśnie owa lawina. Często ludziom trudno jest uwierzyć w to, że obraz widziany na ekranach telewizorów to rzeczywistość. A to właśnie jest rzeczywistość. Może nie dla tych, którzy piszą obrzydliwe, obleśne, nikczemne komentarze na portalach. Ale dla Katarzyny W., zaręczam, z pewnością jest to najprawdziwszy z prawdziwych światów.