Reklama jest dźwignią handlu. I polityki. Wie o tym Grzegorz Napieralski, który ima się wszystkich sposobów, by wyciągnąć z dołka SLD. Czy lewicę uratuje Daniel Olbrychski?
W mediach znowu jest głośno o starcie Jolanty Kwaśniewskiej w wyborach prezydenckich. Grzegorz Napieralski powiedział, że będzie to tego namawiał byłą pierwszą damę.
I to mimo jej deklaracji sprzed kilku miesięcy. "Nie chcę wchodzić do tej wielkiej polityki. Na 100 proc. nie będę kandydowała w wyborach prezydenckich w 2010 r. I obiecuję, że nie zmienię zdania"- powiedziała Jolanta Kwaśniewska w jednym z wywiadów. Napieralskiego to nie przekonało, bo…nie usłyszał tych słów osobiście.
W nieoficjalnych rozmowach realizm na lewicy jest większy. "Jolka nie wystartuje. Nie miałaby szans. Jest za miękka. Cimoszewicz ma o wiele grubszą skórę. Okazało się, że nie wystarczająco grubą"- powiedział mi jeden z polityków lewicy. Pomimo tego SLD będzie jeszcze długo robić wiele szumu wokół tego tematu, bo to tani sposób na reklamę. Tytuł tego wpisu pokazuje, jak działa ten niezawodny mechanizm.
Informacja o Danielu Olbrychskim nie ma nic wspólnego z prawdą. Z pewnością przykuła jednak uwagę wielu czytelników (tylko dzięki nazwisku znanego aktora, które pojawiło się w tytule). I o to właśnie chodzi politykom lewicy – o wywołanie zainteresowania (nawet na krótką metę).
Swoją drogą Olbrychski to dobry kandydat na kolejną odsłonę kampanii reklamowej Sojuszu (gdy Jolanta Kwaśniewska w rozmowie w cztery oczy powie w końcu Napieralskiemu „nie”).
Po pierwsze – Olbrychski jest znany i lubiany.
Po drugie - przyjaźni się z kilkoma politykami lewicy.
Po trzecie- nie zaprzeczył, że będzie kandydatem SLD (więc zgodnie z kryteriami Napieralskiego sprawa jest otwarta).
A jakby jednak odmówił? Na to też jest sposób - stary dziennikarski chwyt, który nie ma wiele wspólnego z rzetelnością. Wystarczy namolnie, wiele razy zadawać to samo pytanie, by na końcu rzucić np:„ale nie wyklucza pan, że mógłby wystartować w wyborach?”. Odpytywana osoba, tylko po to, by się uwolnić od natręta odpowiada wtedy: "nie". W podobną pułapkę wpadł swojego czasu Tomasz Lis. całą Polskę obiegła wtedy informacja: „Lis nie zaprzecza, że może wystartować w wyborach”.
Kandydatów na kandydatów lewicy na prezydenta długo nie zabraknie. Polecam zwłaszcza gwiazdora, który na jedną kampanię już dał się namówić. Jego największą zaletą jest to, że nie będzie potrafił odmówić Napieralskiemu, bo nie mówi po polsku. Jestem ciekawy, czy szef SLD myślał już o Danny’m De Vito.
I to mimo jej deklaracji sprzed kilku miesięcy. "Nie chcę wchodzić do tej wielkiej polityki. Na 100 proc. nie będę kandydowała w wyborach prezydenckich w 2010 r. I obiecuję, że nie zmienię zdania"- powiedziała Jolanta Kwaśniewska w jednym z wywiadów. Napieralskiego to nie przekonało, bo…nie usłyszał tych słów osobiście.
W nieoficjalnych rozmowach realizm na lewicy jest większy. "Jolka nie wystartuje. Nie miałaby szans. Jest za miękka. Cimoszewicz ma o wiele grubszą skórę. Okazało się, że nie wystarczająco grubą"- powiedział mi jeden z polityków lewicy. Pomimo tego SLD będzie jeszcze długo robić wiele szumu wokół tego tematu, bo to tani sposób na reklamę. Tytuł tego wpisu pokazuje, jak działa ten niezawodny mechanizm.
Informacja o Danielu Olbrychskim nie ma nic wspólnego z prawdą. Z pewnością przykuła jednak uwagę wielu czytelników (tylko dzięki nazwisku znanego aktora, które pojawiło się w tytule). I o to właśnie chodzi politykom lewicy – o wywołanie zainteresowania (nawet na krótką metę).
Swoją drogą Olbrychski to dobry kandydat na kolejną odsłonę kampanii reklamowej Sojuszu (gdy Jolanta Kwaśniewska w rozmowie w cztery oczy powie w końcu Napieralskiemu „nie”).
Po pierwsze – Olbrychski jest znany i lubiany.
Po drugie - przyjaźni się z kilkoma politykami lewicy.
Po trzecie- nie zaprzeczył, że będzie kandydatem SLD (więc zgodnie z kryteriami Napieralskiego sprawa jest otwarta).
A jakby jednak odmówił? Na to też jest sposób - stary dziennikarski chwyt, który nie ma wiele wspólnego z rzetelnością. Wystarczy namolnie, wiele razy zadawać to samo pytanie, by na końcu rzucić np:„ale nie wyklucza pan, że mógłby wystartować w wyborach?”. Odpytywana osoba, tylko po to, by się uwolnić od natręta odpowiada wtedy: "nie". W podobną pułapkę wpadł swojego czasu Tomasz Lis. całą Polskę obiegła wtedy informacja: „Lis nie zaprzecza, że może wystartować w wyborach”.
Kandydatów na kandydatów lewicy na prezydenta długo nie zabraknie. Polecam zwłaszcza gwiazdora, który na jedną kampanię już dał się namówić. Jego największą zaletą jest to, że nie będzie potrafił odmówić Napieralskiemu, bo nie mówi po polsku. Jestem ciekawy, czy szef SLD myślał już o Danny’m De Vito.