Wyświetlana w 3D "Grawitacja” wgniata w fotel jak przy kosmicznym lądowaniu. Po raz pierwszy można wsiąknąć w pustkę kosmosu. To trzeba zobaczyć.
– Byłem oszołomiony, kompletnie wbity w ziemię – mówił reżyser James Cameron o "Grawitacji” Alfonso Cuarona. Podpisuje się pod tym dwiema rękami i dokładam wykrzykniki. Ten kosmiczny thriller (polska premiera 11 października) opowiada historię dwójki astronautów pozostawionych w próżni bez statku, w którym przylecieli. Nawet nie tyle opowiada, co maluje z trójwymiarowym rozmachem, angażując nie tylko zmysły, ale także duszę widza. Tak sugestywnie, że wychodząc z kina po 90 minutach obcowania z nieznośną lekkością próżni, gdzie nie ma góry ani dołu, jakoś niepewnie stajesz na nogi.
O geniuszu Alfonso Cuarona i o tym, jak bardzo walczył o ostateczny, prosty kształt scenariusza na pewno przeczytacie gdzie indziej. O tym, jak opowieść osiąga pełnię dzięki duetowi George Clooney i Sandra Bullock także. Reżyseria i gra aktorska to z pewnością klucze do sukcesu "Grawitacji”. Ale nie jedyne.
Wielką rolę odgrywa kamera, która nieustannie tańczy, nietypowo przeskakując na rożne nowe plany. To zagląda aktorom przez brudną szybkę w oczy, to pokazuje kosmos ich oczami, to znów oddala się w przestrzeń, otwierając widza na dryfujących nad krzywizną Ziemi ludzi. Ale jeszcze większą rolę odgrywa trójwymiarowa, nowatorska technologia IMAX, która angażuje osobno każde oko widza. Technologia ta, pod koniec czerwca 2013 obecna już w 767 kinach na świecie, ułatwia pokazanie okołoziemskiej próżni z naukową dokładnością.
Buzz Aldrin, drugi człowiek, który chodził po księżycu docenia tę dokładność. Według astronauty, choć w filmie nad Ziemią było zbyt mało chmur, to całość oddaje doświadczenie kosmosu. Szczególnie zaimponowało mu przedstawienie stanu nieważkości. – Poruszanie się po stacji wyglądało tak jak na filmie. Poza tym "Grawitacja" przypomina, jak niebezpieczne jest przebywanie na zewnątrz kosmicznego statku.
Dzięki 3D w "Grawitacji” masz wrażenie, że nie tyle ulegasz wiarygodnej iluzji, co autentycznie jesteś w przestrzeni z bohaterami. Zdajesz sobie sprawę, że pustka jest naprawdę samotna, pochłaniająca, a jej ciemność przenika do szpiku kości. Gdy uwolnione spięciem elektrycznym ogniki tańcują w korytarzach statku, a tobie kończą się resztki tlenu, jesteś wdzięczny Bogu za matkę Ziemię, która wciąż ma go pod dostatkiem. To doświadczenie spada na widza w sposób niewypowiedziany - nic dziwnego, że film zarobił grube miliony dolarów przez pierwszy weekend w USA. Ponadto, 80 procent widzów wybrało obejrzenie filmu w 3D. Nic więc dziwnego, że Greg Foster, dyrektor IMAX Entertainment zaciera ręce. Bez IMAX „Grawitacja” nie rozlewałaby próżni na całą salę kina.
Muszę przyznać, że nie widziałem na własne oczy wszystkich filmów o kosmosie. Ale i bez tego mogę zaryzykować stwierdzenie, że "Grawitacja” to dotychczas najbardziej realny i najlepszy kosmos w historii kina. Wyciśnięcie technicznej pełni z rozwiązań 3D oraz prostota historii Cuarona będą niewątpliwie punktem odniesienia dla przyszłych twórców.
Przeczytaj tekst "Nieznośna lekkość próżni” o tym, jak wygląda życie w próżni i stanie nieważkości.
O geniuszu Alfonso Cuarona i o tym, jak bardzo walczył o ostateczny, prosty kształt scenariusza na pewno przeczytacie gdzie indziej. O tym, jak opowieść osiąga pełnię dzięki duetowi George Clooney i Sandra Bullock także. Reżyseria i gra aktorska to z pewnością klucze do sukcesu "Grawitacji”. Ale nie jedyne.
Wielką rolę odgrywa kamera, która nieustannie tańczy, nietypowo przeskakując na rożne nowe plany. To zagląda aktorom przez brudną szybkę w oczy, to pokazuje kosmos ich oczami, to znów oddala się w przestrzeń, otwierając widza na dryfujących nad krzywizną Ziemi ludzi. Ale jeszcze większą rolę odgrywa trójwymiarowa, nowatorska technologia IMAX, która angażuje osobno każde oko widza. Technologia ta, pod koniec czerwca 2013 obecna już w 767 kinach na świecie, ułatwia pokazanie okołoziemskiej próżni z naukową dokładnością.
Buzz Aldrin, drugi człowiek, który chodził po księżycu docenia tę dokładność. Według astronauty, choć w filmie nad Ziemią było zbyt mało chmur, to całość oddaje doświadczenie kosmosu. Szczególnie zaimponowało mu przedstawienie stanu nieważkości. – Poruszanie się po stacji wyglądało tak jak na filmie. Poza tym "Grawitacja" przypomina, jak niebezpieczne jest przebywanie na zewnątrz kosmicznego statku.
Dzięki 3D w "Grawitacji” masz wrażenie, że nie tyle ulegasz wiarygodnej iluzji, co autentycznie jesteś w przestrzeni z bohaterami. Zdajesz sobie sprawę, że pustka jest naprawdę samotna, pochłaniająca, a jej ciemność przenika do szpiku kości. Gdy uwolnione spięciem elektrycznym ogniki tańcują w korytarzach statku, a tobie kończą się resztki tlenu, jesteś wdzięczny Bogu za matkę Ziemię, która wciąż ma go pod dostatkiem. To doświadczenie spada na widza w sposób niewypowiedziany - nic dziwnego, że film zarobił grube miliony dolarów przez pierwszy weekend w USA. Ponadto, 80 procent widzów wybrało obejrzenie filmu w 3D. Nic więc dziwnego, że Greg Foster, dyrektor IMAX Entertainment zaciera ręce. Bez IMAX „Grawitacja” nie rozlewałaby próżni na całą salę kina.
Muszę przyznać, że nie widziałem na własne oczy wszystkich filmów o kosmosie. Ale i bez tego mogę zaryzykować stwierdzenie, że "Grawitacja” to dotychczas najbardziej realny i najlepszy kosmos w historii kina. Wyciśnięcie technicznej pełni z rozwiązań 3D oraz prostota historii Cuarona będą niewątpliwie punktem odniesienia dla przyszłych twórców.
Przeczytaj tekst "Nieznośna lekkość próżni” o tym, jak wygląda życie w próżni i stanie nieważkości.