McLaren, Red Bull, Ferrari, Lotus, czy może Mercedes??? Który z zespołów zaskoczy nas w tym roku najbardziej...?
Przedsezonowe testy niestety trapione były zmienną i wyjątkowo chłodną pogodą, jak choćby sesja w Barcelonie w końcu lutego (brrr…), co nie pozwoliło zespołom na przeprowadzenie wystarczająco reprezentatywnych prób z użyciem nowych na ten rok opon Pirelli. Kierowcy narzekali na dramatycznie szybkie tempo degradacji niektórych rodzajów opon, co w deszczowych i chłodnych warunkach (temperatura niewiele powyżej zera…) w zasadzie nie powinno dziwić.
Zastanawiające jest jednak uporczywe organizowanie ostatniej sesji testów w Europie, gdzie lutowa pogoda (nawet na południu Hiszpanii) ma niewiele wspólnego z warunkami w Melbourne, gdzie F1 tradycyjnie rozpoczyna sezon wyścigowy. Bardziej produktywne dla wszystkich byłoby jednak przeniesienie tej fazy przygotowań na jeden z „cieplejszych” torów Bliskiego Wschodu.
Nie o tym jednak dziś chcemy dywagować, bo przed nami kolejny rok rywalizacji, która ponownie zapowiada się na bardzo wyrównaną. Choć po przebiegu przedsezonowych testów trudno wnioskować, kto nad kim ma przewagę, to wydaje się, że do pierwszej czwórki, która nadal będzie rozdawać karty, dołączy regularnie szybki w testach Mercedes. Tak, tak – Srebrne Strzały mogą okazać się czarnym koniem tego sezonu i chociaż nie wróży im się mistrzostwa w tym roku, to całkiem możliwe, że Lewis Hamilton i Nico Rosberg nieźle namieszają w czołówce. Mogą nawet wygrać kilka wyścigów, odbierając punkty takim potencjalnym pretendentom do tytułu jak Red Bull, McLaren, Ferrari czy Lotus.
Na razie nie wiadomo, która z ekip przygotowała najbardziej wszechstronny bolid, który pozwoli elastycznie i szybko rozwijać jego możliwości w trakcie sezonu. Każda z tych pięciu ekip miała przebłyski dobrej formy w trakcie testów, ale i problemy mechaniczne (Lotus, Mercedes). Wiemy, że spośród pierwszej piątki Red Bull jest najwolniejszy na prostych, ale to nic nowego, bo podobnie było w poprzednich sezonach, co nie przeszkodziło Czerwonemu Bykowi w wywalczeniu trzech tytułów z rzędu… Ferrari wydaje się szybko poprawiać możliwości i zachowanie swego bolidu, który w rękach Fernando Alonso może dać Scuderii tak upragnione mistrzostwo. Hiszpanowi niepotrzebna zresztą najszybsza maszyna, wystarczy mu samochód jeżdżący w tempie zbliżonym do czołówki, a resztę już on wyciśnie z bolidu, jak sam ostatnio stwierdził.
McLaren i Lotus pozostają pewną niewiadomą, choć oba zespoły w trakcie testów miały swe chwile chwały na tablicach wyników. Dużym wyzwaniem będzie utrzymanie mechanicznej niezawodności samochodów obu ekip, znanych ze stosowania dość śmiałych i często egzotycznych rozwiązań technicznych.
Podsumowując, początek sezonu będzie bardzo interesujący: zespoły jadą do Australii niezupełnie jeszcze rozumiejąc zachowanie swoich maszyn na nowych oponach. Piątkowy trening będzie pierwszą okazją do rzetelnego przetestowania samochodów w warunkach zbliżonych do wyścigowych i możliwe, że ktoś nas w tym roku bardzo zaskoczy.
Pamiętacie pierwsze wyścigi w ubiegłym roku? Siedmiu różnych zwycięzców w siedmiu rundach? Na powtórkę w tym roku raczej nie ma co liczyć, ale niespodzianek już w pierwszym wyścigu może być kilka.
Pierwsze treningi w Melbourne już w najbliższy piątek o 6:30 rano. Coś mi mówi, że przed wyjściem do pracy będę oglądał…
Zastanawiające jest jednak uporczywe organizowanie ostatniej sesji testów w Europie, gdzie lutowa pogoda (nawet na południu Hiszpanii) ma niewiele wspólnego z warunkami w Melbourne, gdzie F1 tradycyjnie rozpoczyna sezon wyścigowy. Bardziej produktywne dla wszystkich byłoby jednak przeniesienie tej fazy przygotowań na jeden z „cieplejszych” torów Bliskiego Wschodu.
Nie o tym jednak dziś chcemy dywagować, bo przed nami kolejny rok rywalizacji, która ponownie zapowiada się na bardzo wyrównaną. Choć po przebiegu przedsezonowych testów trudno wnioskować, kto nad kim ma przewagę, to wydaje się, że do pierwszej czwórki, która nadal będzie rozdawać karty, dołączy regularnie szybki w testach Mercedes. Tak, tak – Srebrne Strzały mogą okazać się czarnym koniem tego sezonu i chociaż nie wróży im się mistrzostwa w tym roku, to całkiem możliwe, że Lewis Hamilton i Nico Rosberg nieźle namieszają w czołówce. Mogą nawet wygrać kilka wyścigów, odbierając punkty takim potencjalnym pretendentom do tytułu jak Red Bull, McLaren, Ferrari czy Lotus.
Na razie nie wiadomo, która z ekip przygotowała najbardziej wszechstronny bolid, który pozwoli elastycznie i szybko rozwijać jego możliwości w trakcie sezonu. Każda z tych pięciu ekip miała przebłyski dobrej formy w trakcie testów, ale i problemy mechaniczne (Lotus, Mercedes). Wiemy, że spośród pierwszej piątki Red Bull jest najwolniejszy na prostych, ale to nic nowego, bo podobnie było w poprzednich sezonach, co nie przeszkodziło Czerwonemu Bykowi w wywalczeniu trzech tytułów z rzędu… Ferrari wydaje się szybko poprawiać możliwości i zachowanie swego bolidu, który w rękach Fernando Alonso może dać Scuderii tak upragnione mistrzostwo. Hiszpanowi niepotrzebna zresztą najszybsza maszyna, wystarczy mu samochód jeżdżący w tempie zbliżonym do czołówki, a resztę już on wyciśnie z bolidu, jak sam ostatnio stwierdził.
McLaren i Lotus pozostają pewną niewiadomą, choć oba zespoły w trakcie testów miały swe chwile chwały na tablicach wyników. Dużym wyzwaniem będzie utrzymanie mechanicznej niezawodności samochodów obu ekip, znanych ze stosowania dość śmiałych i często egzotycznych rozwiązań technicznych.
Podsumowując, początek sezonu będzie bardzo interesujący: zespoły jadą do Australii niezupełnie jeszcze rozumiejąc zachowanie swoich maszyn na nowych oponach. Piątkowy trening będzie pierwszą okazją do rzetelnego przetestowania samochodów w warunkach zbliżonych do wyścigowych i możliwe, że ktoś nas w tym roku bardzo zaskoczy.
Pamiętacie pierwsze wyścigi w ubiegłym roku? Siedmiu różnych zwycięzców w siedmiu rundach? Na powtórkę w tym roku raczej nie ma co liczyć, ale niespodzianek już w pierwszym wyścigu może być kilka.
Pierwsze treningi w Melbourne już w najbliższy piątek o 6:30 rano. Coś mi mówi, że przed wyjściem do pracy będę oglądał…