Magazyn „Science” stworzył swoistą mapę myśli. To schemat, w jakiej części świata na przestrzeni dziejów rodzili się i umierali znaczący ludzie. Badanie duże, bo bazujące na 150 tysiącach przykładów. W ten sposób powstał diagram, jak przemieszczały się idee. Najważniejsze centra, do których grawitowali „ważni”, to Londyn i Paryż. Rzym. Monachium, Wiedeń i Berlin tworzą drugą ligę. Warszawa na mapie jest niewielkim punkcikiem, gdzieś na boku tej potężnej chmury Niemiec, Francji i Włoch. I tak chyba już zostanie, bo poważnej myśli nad Wisłą często brak – nie ma tygodnia bez różnorakich absurdów. Ostatni to pomysł urzędników NFZ, by kierować chore dzieci do SPA zamiast na rehabilitację w ośrodkach z wieloletnim doświadczeniem. Takie rozwiązanie urzędnikom ponoć podpowiedział komputer. Z myślenia jesteśmy więc zwolnieni.
Tymczasem konflikt Unii i Rosji wręcz zmusza do myślenia, bo znajdujemy się w czasach przełomowych. Komentator Reutersa Mark Leonard określa to „resegregacją krajów”. Jego zdaniem konflikty na świecie oznaczają, że globalizacja przekroczyła punkt zwrotny i rozpoczyna odwrót. Wylicza on miejsca, gdzie to się zaczęło: od wolnego handlu do wojen ekonomicznych, od rządu światowego do układów ponadnarodowych. Podobnie mówi w rozmowie z „Wprost Biznes” Piotr Kuczyński, nazywając obecne czasy okresem zamieszania, „czasem interregnum”. Według niego nie wracamy do komunizmu, ale obecny kapitalizm pewnie zamieni się na jakąś zupełnie inną odmianę kapitalizmu.
Na razie pod dywanem toczy się już od dawna cicha wojna walutowa, o której pisze Tomasz Kasprowicz. Mocarstwa nie wysyłają na siebie rakiet ani dywizji czołgów. Zaniżają kursy swoich walut, aby to ich towary zalewały światowe rynki. Niedawno EBC obniżył swoją stopę depozytów do poziomu minus 0.10. Bank Japonii (BoJ) od dawna trzyma stopy na zerowym poziomie. Podobnie zachowuje się amerykański FED. Bank Anglii (BoE) utrzymuje stopy na poziomie pół procent. Chiny zaś sztucznie utrzymują kurs juana na zaniżonym poziomie. Mocarstwa chcą, by ich waluty były tanie, bo to pomaga ich gospodarkom. Wszystko to w myśl hasła: „Zagłódź swojego sąsiada”. Tak właśnie wygląda współczesna mapa myśli.
Na razie pod dywanem toczy się już od dawna cicha wojna walutowa, o której pisze Tomasz Kasprowicz. Mocarstwa nie wysyłają na siebie rakiet ani dywizji czołgów. Zaniżają kursy swoich walut, aby to ich towary zalewały światowe rynki. Niedawno EBC obniżył swoją stopę depozytów do poziomu minus 0.10. Bank Japonii (BoJ) od dawna trzyma stopy na zerowym poziomie. Podobnie zachowuje się amerykański FED. Bank Anglii (BoE) utrzymuje stopy na poziomie pół procent. Chiny zaś sztucznie utrzymują kurs juana na zaniżonym poziomie. Mocarstwa chcą, by ich waluty były tanie, bo to pomaga ich gospodarkom. Wszystko to w myśl hasła: „Zagłódź swojego sąsiada”. Tak właśnie wygląda współczesna mapa myśli.