Rosyjski prezydent Władymir Putin powiedział po rozmowach z kanclerz Angelą Merkel, że po zmianie władzy w Rosji polityka zagraniczna się nie zmieni. Tym razem prezydent Putin powiedział prawdę - nic się nie zmieni.
Wszystko jedno czy prezydentem będzie Miedwiediew, czy Pipkina. Najważniejsze jest, że u władzy zostanie ta sama elita ludzi w dużej mierze wywodzących się z KGB. Ma to niewątpliwie swoje wady i zalety. O wadach piszę dużo i przy każdej okazji, więc dzisiaj o zaletach.
Kremlowska elita, wbrew niektórym artykułom, to nie są ideowi politycy, którzy kładą się spać i wstają z jedną wizją zbudowania mocarstwowej Rosji. To są ludzie którzy swoją młodość spędzili w rosyjskich ambasadach na zachodzie i do głów im wkładali, że cały system, który widzą, to jeden wielki blef. Demokracja to jedynie ściema, dzięki której bogaci trzymają biednych w szachu.
Oni są przekonani, że żadna demokracja nie istnieje. Dlatego u siebie stworzyli system, który jest imitacją idealną i dziwią się, że zachód ma do nich jakieś pretensje.
To są jednak paradoksalnie ludzie, którzy w systemie kapitalistycznym czują się znakomicie. I złość wobec zachodu jest połączona z zazdrością.
Będą się obrażać na Zachód, ale realnie przecież nic nie zrobią i tym się różnią od komunistów w czasach Związku Radzieckiego. Nikt nie będzie przecież bombardować Londynu, jeśli posyła tam dzieci do szkoły, żona tam jeździ na zakupy, a jeszcze do tego kupił tam dom.
Kremlowska elita, wbrew niektórym artykułom, to nie są ideowi politycy, którzy kładą się spać i wstają z jedną wizją zbudowania mocarstwowej Rosji. To są ludzie którzy swoją młodość spędzili w rosyjskich ambasadach na zachodzie i do głów im wkładali, że cały system, który widzą, to jeden wielki blef. Demokracja to jedynie ściema, dzięki której bogaci trzymają biednych w szachu.
Oni są przekonani, że żadna demokracja nie istnieje. Dlatego u siebie stworzyli system, który jest imitacją idealną i dziwią się, że zachód ma do nich jakieś pretensje.
To są jednak paradoksalnie ludzie, którzy w systemie kapitalistycznym czują się znakomicie. I złość wobec zachodu jest połączona z zazdrością.
Będą się obrażać na Zachód, ale realnie przecież nic nie zrobią i tym się różnią od komunistów w czasach Związku Radzieckiego. Nikt nie będzie przecież bombardować Londynu, jeśli posyła tam dzieci do szkoły, żona tam jeździ na zakupy, a jeszcze do tego kupił tam dom.