Znowu jest gorąco wokół Gruzji.
Rosjanie powiększyli swój kontygent w Abchazji i Południowej Osetii i kontynuują manewry wojskowe Kaukaz 2009.
Dowodzi nimi generał Makarow. Ten sam który zapowiedział ostatnio że Saakaszwili musi być izolowany przez miedzynarodową społeczność, a przez Rosję szczególnie. Powód jest taki jakoby Gruzja wysyłała przeszkolonych terrorystów którzy walczą przeciwko Rosji na Północnym Kaukazie. Prawda jest taka że Saakaszwili ma tyle problemów w domu że na pewno nie myśli o tym co jest za granicą .
Pretekst do ataku już więc jest - nawet bardzo dobry.
Problem polega na tym że Rosja do rozpoczęcia wojny musi mieć jeszcze po swojej stronie przynajmniej część zachodniej opinii publicznej.
Związek Radziecki był na tyle silny że rozpoczynał wojny nie ogladając sie na PR. Rosja jest za słaba.
Ale od czego "przychylni" dziennikarze. Szczególnie wyróżnia się tutaj niemiecki "Spiegiel". Nie tylko napisał o gruzińskich bojownikach wysyłanych na Kaukaz ale także opublikował rozkaz nr. 2 gruzińskiej armii. Ma to być dowód na to że to gruzini pierwsi rozpoczęli wojne w Osetii.
Oczywiście nie jestem aż tak naiwny żeby mysleć że to przypadek. Teksty niemieckiego tygodnika są inspirowe przez rosyjskie słuzby specjalne. To metoda stara jak świat i pewnie powszechna - nie tylko Rosjanie tak działają.
Pokazuje to jednak skalę zaangażowania. Dzisiaj wszystkie rosyjskie media cytują "Spiegla".
Z komentarzem "no widzicie nawet w Europie już wiedzą jaki łobuz z tego gruzińskiego prezydenta".
Czyli coś się dzieje. Wygląda na to że Moskwa sprawdza możliwość nowej wojny z Gruzją