Zawsze interesowało mnie jak ludzie z otoczenia władzy wyrażają się o swoich szefach.
Ostatnio rozmawiałem z rosyjskim dyplomatą, który co jakiś czas powtarzał „chazjain skazał” czyli „gospodarz powiedział„ „gospodarz obiecał”. Kiedy się zapytałem, kto to jest „gospodarz”, zareagował śmiechem. Wszyscy w Rosji wiedzą że gospodarz to Władimir Putin. Można jeszcze mówić o Putinie „przewodniczący” albo „naczelnik”, kiedyś media pisały, że o Putinie mówi się „portret”.
„Portret” zrobił to czy tamto. Portret pojedzie w delegację.
Dymitrij Miedwiediew to „Dima” albo, co też słyszałem, „nasz malczik”, czyli 'nasz chłopak”. Żeby nie było wątpliwości, kto co w Rosji znaczy. Oczywiście o Miedwiediewie mówi się też „prezydent”, ale to rzadziej na oficjalnych szczeblach.
Kiedy w Polsce rządził PiS, na Jarosława Kaczyńskiego jego współpracownicy mówili „prezes” albo „Duży Kaczor”. Teraz jest nudno, na prezydenta wszyscy mówią „prezydent”, a na premiera „premier”.