Według dzisiejszej „Rzeczpospolitej” Polacy nadal wyjeżdżają za chlebem do pracy. Nie chodzi już nawet o słynny spot wyboczy PO z 2007 roku, ale o to , że jak takie tendencje nadal utrzymają się w gospodarce, to eksport siły roboczej może stać się głównym źródłem naszego PKB.
Nie tak dawno pisałam o tym by nie demonizować emigracji zarobkowej rodaków, za co spotkały mnie słowa częściowo zasłużonej krytyki , głównie ze strony emigrantów. Opisałam wówczas jedną stronę zjawiska, mianowicie niebagatelne pieniądze , które zasilają nasz system finansowy , o wartości przewyższającej wysokość unijnej pomocy strukturalnej. Źle się jednak dzieje, gdy w rodzimym kraju nie przybywa miejsc pracy, a wyjazd staje się nie alternatywą, lecz koniecznością. Według pewnej hermetycznej wiedzy , wkrótce zapadną wiążące decyzje , by po likwidacji polskich cukrowni, doprowadzić do eliminacji i zamknięcia zakładów wielkiej syntezy chemicznej ( Police, Puławy) oraz cementowni. Jest to konsekwentna realizacja hasła rzuconego przez liberałów na początku transformacji, że należy pozbyć się socjalistycznych molochów w zmodyfikowanej wersji. Po latach okazało się jednak, że życie dopisało do tej teorii własny scenariusz. Małe firmy nie mają szans by przetrwać na rynku. Są wypierane zeń przez korporacje. A jakie jest życie w korporacji, większość wie, a prawie każdy może się przekonać wertując archiwalne wydania gazet.
Obecny kierunek emigracji zarobkowej nie jest przypadkowy. Oprócz Wielkiej Brytanii, celem wyjazdów są kraje Beneluksu. To one mają zostać beneficjentami tej części rynku, który zwolnią upadłe polskie zakłady chemiczne i cementownie. Pracownicy są już wykwalifikowani, nic tylko zatrudniać oczywiście na zasadach takich , na jakich zatrudnia się emigrantów.
Lęk i poważne obawy budzi przede wszystkim stan polskich finansów publicznych. Do tej pory nie doczekaliśmy się strażnika naszej narodowej kasy. Przyczyną chyba nie był brak kwalifikacji, lecz brak woli. Nikomu tak na prawdę nie zależało, by zahamować wypływ kapitału spekulacyjnego, ewidentną grabież czy tzw. marnotrawstwo publicznych środków. Zbyt wiele osób i partii politycznych mogło dzięki temu dostatnio żyć i cieszyć się szacunkiem wpływowych kół finansowych w kraju i za granicą.
Kilka dni temu pan premier z Ministrem Finansów znów wystąpili na konferencji prasowej , by pochwalić się sukcesem polskiej gospodarki. Wszystkim spada, tylko nam rośnie. To jakim cudem rodacy nadal wyjeżdżają za chlebem do krajów , w których szaleje kryzys z ojczyzny, która według słów premiera, jest samotną wyspą dobrobytu na oceanie mizerii? Moim skromnym zdaniem ktoś się tu myli i nie jest to raczej nikt z tych 15 400 osób nadwyżki emigracyjnej.
Obecny kierunek emigracji zarobkowej nie jest przypadkowy. Oprócz Wielkiej Brytanii, celem wyjazdów są kraje Beneluksu. To one mają zostać beneficjentami tej części rynku, który zwolnią upadłe polskie zakłady chemiczne i cementownie. Pracownicy są już wykwalifikowani, nic tylko zatrudniać oczywiście na zasadach takich , na jakich zatrudnia się emigrantów.
Lęk i poważne obawy budzi przede wszystkim stan polskich finansów publicznych. Do tej pory nie doczekaliśmy się strażnika naszej narodowej kasy. Przyczyną chyba nie był brak kwalifikacji, lecz brak woli. Nikomu tak na prawdę nie zależało, by zahamować wypływ kapitału spekulacyjnego, ewidentną grabież czy tzw. marnotrawstwo publicznych środków. Zbyt wiele osób i partii politycznych mogło dzięki temu dostatnio żyć i cieszyć się szacunkiem wpływowych kół finansowych w kraju i za granicą.
Kilka dni temu pan premier z Ministrem Finansów znów wystąpili na konferencji prasowej , by pochwalić się sukcesem polskiej gospodarki. Wszystkim spada, tylko nam rośnie. To jakim cudem rodacy nadal wyjeżdżają za chlebem do krajów , w których szaleje kryzys z ojczyzny, która według słów premiera, jest samotną wyspą dobrobytu na oceanie mizerii? Moim skromnym zdaniem ktoś się tu myli i nie jest to raczej nikt z tych 15 400 osób nadwyżki emigracyjnej.