Poseł Marek Suski mi ani brat, ani swat, ale po obejrzeniu półminutowego słynnego już filmu z przesłuchania w Sejmie, którego bohaterem stała się caryca (Katarzyna, jak chce sędzia Milewski lub Anna, prawniczka, jak utrzymuje poseł), nie podzielam poglądu, że doszło do kompromitacji.
Poseł przeprowadzał poważne przesłuchanie uważając – słusznie lub nie – że jest na tropie ważnego wątku w sprawie. Zakładam, że był skupiony na aferze Amber Gold a nie na historii Polski i bratnich krajów ościennych. Trudno mu się zatem dziwić, że zareagował tak a nie inaczej.
To raczej od przesłuchiwanego oczekiwałbym większej powagi i rzetelnej odpowiedzi „jedyna caryca jaką znam to postać historyczna” etc. Fala krytyki spadła na posła Suskiego tymczasem… to przecież sędzia Milewski nie podał prawdziwego nazwiska carycy Katarzyny lecz tylko przydomek – „Wielka”.
Swoją drogą zastanawiam się, jak zareagowałby sędzia, gdyby przesłuchiwana przez niego osoba zaczęła sobie żartować wpuszczając go w pułapkę?