10 kwietnia Polska straciła wielkiego Polaka. I szkoda, że obie strony smoleńskiego sporu o tym zapominają.
Nie był ideałem. Mówiło się o jego kłopotach z nałogami, drogę życia osobistego miewał wyboistą.
Jednak jego zasługi dla "Solidarności", z którą jego drogi się rozeszły, zasługi dla budowania narodowego ducha są trudne do przeceniania. Tym bardziej żal, że tak łatwo o nich zapominamy. A przecież tak niewiele czasu minęło od jego śmierci.
Mało kto rozumiał Polaków tak dobrze jak on. Widział w nas zło tam, gdzie skrzętnie zamiataliśmy je pod dywan; widział dobro, gdzie nie przychodziło nam do głowy zaglądać. Pozostawił po sobie wiele trafnych obserwacji, często w przejmująco gorzki sposób aktualnych.
Gdyby żył 11 kwietnia 2010 r., co by powiedział? Czy próbowałby skleić rozbity naród? Czy może z wprawą doświadczonego cynika z sardonicznym uśmiechem piętnowałby drogę, jaką po katastrofie smoleńskiej wybraliśmy? Czy zdołałby zachować wiarę w Polaków? Czy skutecznie byśmy mu ją odebrali?
Pozostawił po sobie przejmującą pustkę, której dotąd nikomu nie udało się wypełnić. Może nikt nie odważył się spróbować? Niełatwo mierzyć się z gigantami.
Mam cichą nadzieję, że w samym centrum wojny polsko-polskiej ktoś znalazł czas, by 10 kwietnia zapalić znicz i dla Jacka Kaczmarskiego, w dziewiątą rocznicę jego śmierci.
Jednak jego zasługi dla "Solidarności", z którą jego drogi się rozeszły, zasługi dla budowania narodowego ducha są trudne do przeceniania. Tym bardziej żal, że tak łatwo o nich zapominamy. A przecież tak niewiele czasu minęło od jego śmierci.
Mało kto rozumiał Polaków tak dobrze jak on. Widział w nas zło tam, gdzie skrzętnie zamiataliśmy je pod dywan; widział dobro, gdzie nie przychodziło nam do głowy zaglądać. Pozostawił po sobie wiele trafnych obserwacji, często w przejmująco gorzki sposób aktualnych.
Gdyby żył 11 kwietnia 2010 r., co by powiedział? Czy próbowałby skleić rozbity naród? Czy może z wprawą doświadczonego cynika z sardonicznym uśmiechem piętnowałby drogę, jaką po katastrofie smoleńskiej wybraliśmy? Czy zdołałby zachować wiarę w Polaków? Czy skutecznie byśmy mu ją odebrali?
Pozostawił po sobie przejmującą pustkę, której dotąd nikomu nie udało się wypełnić. Może nikt nie odważył się spróbować? Niełatwo mierzyć się z gigantami.
Mam cichą nadzieję, że w samym centrum wojny polsko-polskiej ktoś znalazł czas, by 10 kwietnia zapalić znicz i dla Jacka Kaczmarskiego, w dziewiątą rocznicę jego śmierci.