PKN Orlen kupił litewską rafinerię w Możejkach tylko w jednym celu: aby zlikwidować konkurencję w północno-wschodniej Polsce. Zdaniem analityków "The Economist" PKN Orlen w bieżącym roku będzie musiał podjąć decyzję o wycofaniu się z tej inwestycji.
Z dużym rozbawieniem śledziłem, jak w zeszłym roku politycy i większość mediów z zachwytem wypowiadali się o zakupie litewskich Możejek. Niektórzy twierdzili nawet, że ów zakup pozwoli zwiększyć nam bezpieczeństwo energetyczne (sic!). Co ma kupno kilkudziesięciu (kilkuset?) ton żelastwa, do bezpieczeństwa energetycznego, nie wiadomo. Aby zrozumieć istotę tej transakcji należało uważnie czytać gazety. Oto w lutym 2006 r. prezesowi PKN Orlen Igorowi Chalupcowi wymsknęło się, że "Jeśli tego [kupna Możejek] nie zrobimy, grozi nam zalew taniego paliwa z importu". Zaiste apokaliptyczna wizja. Jeszcze dosadniej wyrażali to członkowie władz PKN Orlen w rozmowach z przedstawicielami rządu RP: "Jesteście właścicielami czy urzędem ochrony konsumenta? Czyj interes jest dla was ważniejszy?" - pytali retorycznie. Dla wartego ponad 22,5 mld zł PKN Orlen wydanie ponad 10 mld zł na zakup Możejek nie stanowi problemu, bo jako monopolista sfinansowanie tej inwestycji przerzuci na 12 mln polskich kierowców.
Zamiast wydawać miliardy na mocarstwowe plany PKN Orlen (to samo dotyczy też Grupy Lotos) powinno się rozpocząć szukanie własnych źródeł ropy. Ani członkowie kolejnych zarządów polskich rafinerii, ani ich polityczni mocodawcy przez ponad dekadę nie zrobili nic, aby nabyć albo wydzierżawić gdzieś w świecie pola naftowe i mieć własny, czyli tańszy, surowiec. Zamiast tego menedżerowie rafinerii w Płocku i Gdańsku oraz politycy po 1989 r. zrobili co mogli, by uzależnić je wyłącznie od rosyjskiej ropy, i to kupowanej przez jednego pośrednika - J&S. Kosztowna inwestycja na Litwie praktycznie pozbawiła płocki koncern szans uzyskania dostępu do własnych złóż
Dlaczego o tym dziś piszę? Otóż pojawiły się znowu głosy, że należy połączyć Grupę Lotos z PKN Orlen. Jeżeli do takiego połączenia dojdzie, to ceny na stacjach paliw podniosą się o kolejnych parę groszy. W końcu Grupa Lotos też ma kosztowne inwestycje, ale o tym już innym razem.
Zamiast wydawać miliardy na mocarstwowe plany PKN Orlen (to samo dotyczy też Grupy Lotos) powinno się rozpocząć szukanie własnych źródeł ropy. Ani członkowie kolejnych zarządów polskich rafinerii, ani ich polityczni mocodawcy przez ponad dekadę nie zrobili nic, aby nabyć albo wydzierżawić gdzieś w świecie pola naftowe i mieć własny, czyli tańszy, surowiec. Zamiast tego menedżerowie rafinerii w Płocku i Gdańsku oraz politycy po 1989 r. zrobili co mogli, by uzależnić je wyłącznie od rosyjskiej ropy, i to kupowanej przez jednego pośrednika - J&S. Kosztowna inwestycja na Litwie praktycznie pozbawiła płocki koncern szans uzyskania dostępu do własnych złóż
Dlaczego o tym dziś piszę? Otóż pojawiły się znowu głosy, że należy połączyć Grupę Lotos z PKN Orlen. Jeżeli do takiego połączenia dojdzie, to ceny na stacjach paliw podniosą się o kolejnych parę groszy. W końcu Grupa Lotos też ma kosztowne inwestycje, ale o tym już innym razem.