Publicysta "Gazety Wyborczej" Witold Gadomski postanowił dorobić publikując na łamach biznesowego miesięcznika "Manager Magazin" tekst o spółce J&S - największym dostawcy ropy do polskich rafinerii. Pisząc o "reaktywacji J&S" Gadomski oparł się wyłącznie na wypowiedziach osób związanych z tą spółką. Nic nie napisał o niekorzystnym dla tej spółki raporcie komisji śledczej ds. PKN Orlen oraz przemilczał publikacje "GW" sugerujące, że J&S mocowali w Polsce ludzie związani z tajnymi służbami ZSRR i PRL.
W tekście - jak zwykle w podobnych materiałach - zamieszczono nieprawdziwe dane na temat skali działalności J&S w Polsce. "Według nieoficjalnych danych dostarcza do płockiej rafinerii 5 mld ton ropy rocznie." Zapewne miało być 5 milionów ton, ale to i tak tylko część prawdy - dokładne dane za pierwsze półrocze 2007 r. podałem w poprzednim wpisie: było to 5,4 mln ton - do obu polskich rafinerii i 100 proc. tranzytu.
Gadomski nie wspomniał nawet słowem o kontrowersjach związanych z działalnością w Polsce innych firm należących do J&S w Polsce. Duo to spółka, która wcześniej nazywała się Solo, a którą od września 1996 r. kontrolowali właściciele J&S. Oto na łamach "Gazety Wyborczej" nr. 287/2001 opisano cuda, które miały miejsce przy przetargu na paliwo dla poczty. Pozwolę sobie zacytować fragmenty tekstu "Wariacje pocztowe".
(...)
"Po otwarciu ofert okazało się, że jedna różni się od innych - oferta DUO to były luźne kartki spięte spinaczem i włożone do foliowej koszulki. Zgodnie z warunkami zamówienia postawionymi przez samą Pocztę "wszystkie dokumenty tworzące ofertę winny być spięte/zszyte lub oplombowane plombą oferenta w jedną całość w sposób uniemożliwiający ich dekompletację".
W objętym klauzulą tajemnicy handlowej dokumencie Poczty Polskiej z kwietnia 2001 r. znajduje się wyjaśnienie Ewy Piotrowskiej: "W dniu dzisiejszym uważam, że nie spełnia ona [oferta DUO - red.] warunków specyfikacji". Trzy miesiące wcześniej nikt z członków komisji nie zakwestionował tej oferty.
W trakcie czytania ofert okazało się, że DUO nie dostarczyło informacji o cenach paliw, które chce sprzedać Poczcie. W tej sytuacji ogłoszono przerwę.
Blisko trzy godziny po rozpoczęciu przetargu - o godz. 15.29 - do komisji dotarł faks z brakującą informacją. Został on uznany za dwie dodatkowe strony oferty DUO o numerach 50 i 51. Nowe strony ponumerowano innym niż wcześniejsze charakterem pisma.
Z tego samego poufnego raportu Poczty: "Na pytanie: czy pana zdaniem oferta firmy DUO bez stron 50 i 51 powinna zostać odrzucona, odpowiada dyr. ds. gospodarczych Leszek Galera: Tak.
- Skąd wzięły się te dokumenty?
Odpowiada: Nie wiem".
- To była ostatnia chwila, żeby odrzucić ofertę DUO - mówią dziś nasi informatorzy.
(...)
Wróćmy jednak do prac komisji.
Po przerwie zaczęła ona oceniać warunek mówiący o konieczności posiadania przez uczestników przetargu cystern do transportu paliwa. Firma DUO napisała, że posiada 17 takich urządzeń. Tymczasem jej największy konkurent firma Petro-Tank należąca do PKN Orlen napisała w swojej ofercie, że dysponuje 27 cysternami. Pocztowcy z centrali stwierdzili, że "dysponuje" to nie to samo co "posiada", i przyznali Petro-Tankowi za to kryterium zero punktów.
Jednym z najbardziej istotnych kryteriów był termin płatności za dostawę paliw. W warunkach przetargu Poczta preferowała terminy płatności powyżej 30 dni. Przystały na to wszystkie firmy (niektóre zgadzały się nawet na 60-dniowy termin) oprócz DUO. Szczecińska spółka chciała pieniędzy za paliwo w terminie "maksimum 30 dni". DUO musiało w tej sytuacji dostać zero punktów - ale zero przyznano wszystkim oferentom.
Dlaczego? Członkowie komisji tłumaczyli później kontrolerom NIK, że nie zauważyli różnic.
(...)
DUO wygrało przetarg (miało przez cały rok zaopatrywać w paliwa 9 z 11 zakładów transportowych), mimo iż zaproponowana przez firmę cena była o blisko 600 tys. zł wyższa niż to, co oferował Petro-Tank, a kryterium ceny miało w 90 proc. decydować o zwycięstwie."
Mechanizm preferowania spółki należącej do właścicieli J&S przez kierownictwo Poczty Polskiej jest zaskakująco zbieżny z tym w jaki sposób polskie rafinerie wybierały cypryjską spółkę na kontrahenta. Już 20 listopada 1998 r. ówczesny wiceminister skarbu Janusz Michalski mówił z trybuny sejmowej, że "pod znakiem zapytania należałoby postawić kwestię tak znaczącego udziału firmy J&S w całości dostaw surowca do Petrochemii", gdyż "poziom cen uzyskiwanych od firmy J&S zarówno w odniesieniu do kontraktów terminowych, jak i typu spot nie uzasadnia obecnego udziału tej firmy w dostawach do Petrochemii Płock". Skoro tak, to pytanie do Czytelników bloga co ową dominację usprawiedliwiało? Gadomski milczy o tym co stwierdziła komisja śledcza ds. PKN Orlen: "Zgromadzony przez komisję materiał dowodowy wskazuje, że pomiędzy kierownictwem i osobami odpowiedzialnymi za politykę zakupów ropy w Petrochemii Płockiej a właścicielami spółki J&S nastąpiło porozumienie, a być może nawet zmowa połączona z korupcją, jak wskazują na to zeznania niektórych świadków".
Żeby było śmieszniej w 2006 r. "Rzeczpospolita" ujawniła, że kolejny przetarg na dostawy paliwa dla Poczty Polskiej, który wygrał J&S Energy nadzorował "Paweł S., człowiek skazany za manipulowanie przy przetargu nadzoruje najważniejsze pocztowe zamówienia warte miliony euro." (...) Paweł S. jest jednym z bohaterów korupcyjnej afery. Pod koniec 2000 roku konkurs na dostawę paliwa za 120 mln zł wygrała szczecińska spółka Duo, należąca do firmy paliwowej J&S. Duo wygrało, chociaż dawało najgorsze warunki (m.in. paliwo droższe niż na rynku). Przetarg został unieważniony, a sprawą zajęły się NIK i prokuratura.
Co ustaliły? Że szef komisji przetargowej już przed rozstrzygnięciem został poinstruowany przez Artura W., asystenta szefa Poczty, iż Duo musi wygrać. W dokumentach przetargowych złożonych przez Duo brakowało m.in. części informacji. Stefan P., szef komisji, wbrew prawu zadzwonił do firmy - i Poczta dostała brakujące dokumenty." (...)
Wspomniane przeze mnie teksty można przeczytać bez problemu w archiwum Gazety Wyborczej i "Rzeczpospolitej". Dziennikarz, który pisze artykuł niejako z obowiązku czyta to co do tej pory napisano. Dlaczego pisząc o "wizerunkowym dołku" spółki J&S Gadomski nie pisze skąd on się wziął - sugerując w innym wątku, że to politycy zawzięli się na J&S.
Ta argumentacja, zapewne przypadkowo, jest zbieżna z tym co głosi pewna firma public relations pracująca dla J&S. Cały tekst budzi, delikatnie mówiąc, niesmak i o palmę za dociekliwość i obiektywizm mógłby rywalizować chyba tylko ze słynnym wywiadem jaki przeprowadził ze Sławomirem Smołokowskim Jacek Żakowski w 2004 r. w "Polityce".
P.S
Z dużym rozbawieniem obserwuję jak osoby działające na zlecenie firmy J&S oburzają się brakiem dociekliwości dziennikarzy w sprawie nowych dostawców PKN Orlen. Panowie, odrobinę konsekwencji i przyzwoitości! Najpierw robicie ludziom wodę z mózgu tłumacząc, że J&S zawdzięcza swoją pozycję tylko i wyłącznie wolnemu rynkowi, a gdy okazuje się że jakaś konkurencyjna grupa nacisku zaczyna być silniejsza od waszej firmy to oburzacie się biernością mediów...Żeby było jasne: sposób wyboru dostawców przez polskie rafinerii pozostaje chory tak teraz, jak był parę lat temu. Tylko teraz know-how panów Smołkowskiego i Jankilewicza upowszechniają inni. Jakie to jest know-how - pozostawię Czytelnikom do odgadnięcia.
Gadomski nie wspomniał nawet słowem o kontrowersjach związanych z działalnością w Polsce innych firm należących do J&S w Polsce. Duo to spółka, która wcześniej nazywała się Solo, a którą od września 1996 r. kontrolowali właściciele J&S. Oto na łamach "Gazety Wyborczej" nr. 287/2001 opisano cuda, które miały miejsce przy przetargu na paliwo dla poczty. Pozwolę sobie zacytować fragmenty tekstu "Wariacje pocztowe".
(...)
"Po otwarciu ofert okazało się, że jedna różni się od innych - oferta DUO to były luźne kartki spięte spinaczem i włożone do foliowej koszulki. Zgodnie z warunkami zamówienia postawionymi przez samą Pocztę "wszystkie dokumenty tworzące ofertę winny być spięte/zszyte lub oplombowane plombą oferenta w jedną całość w sposób uniemożliwiający ich dekompletację".
W objętym klauzulą tajemnicy handlowej dokumencie Poczty Polskiej z kwietnia 2001 r. znajduje się wyjaśnienie Ewy Piotrowskiej: "W dniu dzisiejszym uważam, że nie spełnia ona [oferta DUO - red.] warunków specyfikacji". Trzy miesiące wcześniej nikt z członków komisji nie zakwestionował tej oferty.
W trakcie czytania ofert okazało się, że DUO nie dostarczyło informacji o cenach paliw, które chce sprzedać Poczcie. W tej sytuacji ogłoszono przerwę.
Blisko trzy godziny po rozpoczęciu przetargu - o godz. 15.29 - do komisji dotarł faks z brakującą informacją. Został on uznany za dwie dodatkowe strony oferty DUO o numerach 50 i 51. Nowe strony ponumerowano innym niż wcześniejsze charakterem pisma.
Z tego samego poufnego raportu Poczty: "Na pytanie: czy pana zdaniem oferta firmy DUO bez stron 50 i 51 powinna zostać odrzucona, odpowiada dyr. ds. gospodarczych Leszek Galera: Tak.
- Skąd wzięły się te dokumenty?
Odpowiada: Nie wiem".
- To była ostatnia chwila, żeby odrzucić ofertę DUO - mówią dziś nasi informatorzy.
(...)
Wróćmy jednak do prac komisji.
Po przerwie zaczęła ona oceniać warunek mówiący o konieczności posiadania przez uczestników przetargu cystern do transportu paliwa. Firma DUO napisała, że posiada 17 takich urządzeń. Tymczasem jej największy konkurent firma Petro-Tank należąca do PKN Orlen napisała w swojej ofercie, że dysponuje 27 cysternami. Pocztowcy z centrali stwierdzili, że "dysponuje" to nie to samo co "posiada", i przyznali Petro-Tankowi za to kryterium zero punktów.
Jednym z najbardziej istotnych kryteriów był termin płatności za dostawę paliw. W warunkach przetargu Poczta preferowała terminy płatności powyżej 30 dni. Przystały na to wszystkie firmy (niektóre zgadzały się nawet na 60-dniowy termin) oprócz DUO. Szczecińska spółka chciała pieniędzy za paliwo w terminie "maksimum 30 dni". DUO musiało w tej sytuacji dostać zero punktów - ale zero przyznano wszystkim oferentom.
Dlaczego? Członkowie komisji tłumaczyli później kontrolerom NIK, że nie zauważyli różnic.
(...)
DUO wygrało przetarg (miało przez cały rok zaopatrywać w paliwa 9 z 11 zakładów transportowych), mimo iż zaproponowana przez firmę cena była o blisko 600 tys. zł wyższa niż to, co oferował Petro-Tank, a kryterium ceny miało w 90 proc. decydować o zwycięstwie."
Mechanizm preferowania spółki należącej do właścicieli J&S przez kierownictwo Poczty Polskiej jest zaskakująco zbieżny z tym w jaki sposób polskie rafinerie wybierały cypryjską spółkę na kontrahenta. Już 20 listopada 1998 r. ówczesny wiceminister skarbu Janusz Michalski mówił z trybuny sejmowej, że "pod znakiem zapytania należałoby postawić kwestię tak znaczącego udziału firmy J&S w całości dostaw surowca do Petrochemii", gdyż "poziom cen uzyskiwanych od firmy J&S zarówno w odniesieniu do kontraktów terminowych, jak i typu spot nie uzasadnia obecnego udziału tej firmy w dostawach do Petrochemii Płock". Skoro tak, to pytanie do Czytelników bloga co ową dominację usprawiedliwiało? Gadomski milczy o tym co stwierdziła komisja śledcza ds. PKN Orlen: "Zgromadzony przez komisję materiał dowodowy wskazuje, że pomiędzy kierownictwem i osobami odpowiedzialnymi za politykę zakupów ropy w Petrochemii Płockiej a właścicielami spółki J&S nastąpiło porozumienie, a być może nawet zmowa połączona z korupcją, jak wskazują na to zeznania niektórych świadków".
Żeby było śmieszniej w 2006 r. "Rzeczpospolita" ujawniła, że kolejny przetarg na dostawy paliwa dla Poczty Polskiej, który wygrał J&S Energy nadzorował "Paweł S., człowiek skazany za manipulowanie przy przetargu nadzoruje najważniejsze pocztowe zamówienia warte miliony euro." (...) Paweł S. jest jednym z bohaterów korupcyjnej afery. Pod koniec 2000 roku konkurs na dostawę paliwa za 120 mln zł wygrała szczecińska spółka Duo, należąca do firmy paliwowej J&S. Duo wygrało, chociaż dawało najgorsze warunki (m.in. paliwo droższe niż na rynku). Przetarg został unieważniony, a sprawą zajęły się NIK i prokuratura.
Co ustaliły? Że szef komisji przetargowej już przed rozstrzygnięciem został poinstruowany przez Artura W., asystenta szefa Poczty, iż Duo musi wygrać. W dokumentach przetargowych złożonych przez Duo brakowało m.in. części informacji. Stefan P., szef komisji, wbrew prawu zadzwonił do firmy - i Poczta dostała brakujące dokumenty." (...)
Wspomniane przeze mnie teksty można przeczytać bez problemu w archiwum Gazety Wyborczej i "Rzeczpospolitej". Dziennikarz, który pisze artykuł niejako z obowiązku czyta to co do tej pory napisano. Dlaczego pisząc o "wizerunkowym dołku" spółki J&S Gadomski nie pisze skąd on się wziął - sugerując w innym wątku, że to politycy zawzięli się na J&S.
Ta argumentacja, zapewne przypadkowo, jest zbieżna z tym co głosi pewna firma public relations pracująca dla J&S. Cały tekst budzi, delikatnie mówiąc, niesmak i o palmę za dociekliwość i obiektywizm mógłby rywalizować chyba tylko ze słynnym wywiadem jaki przeprowadził ze Sławomirem Smołokowskim Jacek Żakowski w 2004 r. w "Polityce".
P.S
Z dużym rozbawieniem obserwuję jak osoby działające na zlecenie firmy J&S oburzają się brakiem dociekliwości dziennikarzy w sprawie nowych dostawców PKN Orlen. Panowie, odrobinę konsekwencji i przyzwoitości! Najpierw robicie ludziom wodę z mózgu tłumacząc, że J&S zawdzięcza swoją pozycję tylko i wyłącznie wolnemu rynkowi, a gdy okazuje się że jakaś konkurencyjna grupa nacisku zaczyna być silniejsza od waszej firmy to oburzacie się biernością mediów...Żeby było jasne: sposób wyboru dostawców przez polskie rafinerii pozostaje chory tak teraz, jak był parę lat temu. Tylko teraz know-how panów Smołkowskiego i Jankilewicza upowszechniają inni. Jakie to jest know-how - pozostawię Czytelnikom do odgadnięcia.