Grzegorz Domański, profesor prawa na Uniwersytecie Warszawskim wraz z Markiem Świątkowskim, partnerem w Kancelarii Prawnej Domański Zakrzewski Palinka dokonali na łamach Przeglądu Prawa Handlowego (luty 2008 r.) analizy orzeczenia wyroku trybunału arbitrażowego w Belgii (rozprawy toczyły się w Londynie). Ich wnioski są porażające: wyrok jest manipulacją.
Sprawa prywatyzacji PZU jest podręcznikowym przypadkiem próby manipulowania opinią publiczną. Przy sprzedaży w 1999 r. 30 proc. akcji największej polskiej firmy ubezpieczeniowej kilka razy złamano prawo (stwierdziła to m.in sejmowa komisja śledcza). Mimo to cały czas próbuje się ową aferalną prywatyzację dokończyć. Właśnie dokończeniu prywatyzacji miało służyć skierowanie w czerwcu 2003 r. przez Eureko sprawy do Sądu Arbitrażowego. Holenderska spółka naruszyła w ten sposób umowę prywatyzacyjną z 1999 r., gdyż zobowiązała się wówczas, że wszystkie kwestie sporne będzie rozstrzygać przed polski sądami. Polska strona, nie wiedzieć czemu, zgodziła się na uczestnictwo w procesie, który okazał się farsą (wystarczyło w odpowiedzi na pozew wysłać kopię umowy prywatyzacyjnej z 1999 r.).
Oto co napisali autorzy wspomnianej opinii w podsumowaniu:
"Należy wyrazić rozczarowanie z powodu braku logicznego i klarownego uzasadnienia wyroku. W celu umotywowania stanowiska większości arbitrów sąd, nadużywając zaufania stron, posługuje się metodami polegającymi na świadomym urywaniu cytatów w miejscu dla siebie wygodnym, interpretowaniu fragmentów w oderwaniu od kontekstu, przemilczaniu podstawowych przesłanek odpowiedzialności państwa za naruszanie przepisów traktatu [polsko-holenderskiego o ochronie inwestycji - J.P], wyciąganiu wniosków stojących w sprzeczności z własnymi stwierdzeniami , wreszcie powoływaniu się na źródła, co do których, po szczegółowej ich analizie, okazuje się, że stanowią dowód na poparcie tezy przeciwnej do głoszonej przez sąd." (...)
Cała licząca 13 stron opinia jednoznacznie wskazuje, że orzeczenie Trybunału Arbitrażowego nie ma żadnych podstaw. Wszystkim, którzy głoszą konieczność płacenia horrendalnego odszkodowania Eureko przypomnę drobiazg. W 2004 r. i 2005 r. Eureko straszyło, że może żądać nawet miliard euro. Dziś przedstawiciele tej firmy mówią, że mogli stracić 40 mld zł (i takiego odszkodowania chcą się domagać). Jak wygląda na tym tle cena 3 mld zł, które Eureko i jego koalicjanci zapłacili w 1999 r. za 30 proc. akcji PZU? I jeszcze jeden drobiazg: aby Polska zapłaciła jakiekolwiek odszkodowanie wyrok musi zatwierdzić polski sąd. W świetle wspomnianej opinii prawnej jest to praktycznie nierealne.
Oto co napisali autorzy wspomnianej opinii w podsumowaniu:
"Należy wyrazić rozczarowanie z powodu braku logicznego i klarownego uzasadnienia wyroku. W celu umotywowania stanowiska większości arbitrów sąd, nadużywając zaufania stron, posługuje się metodami polegającymi na świadomym urywaniu cytatów w miejscu dla siebie wygodnym, interpretowaniu fragmentów w oderwaniu od kontekstu, przemilczaniu podstawowych przesłanek odpowiedzialności państwa za naruszanie przepisów traktatu [polsko-holenderskiego o ochronie inwestycji - J.P], wyciąganiu wniosków stojących w sprzeczności z własnymi stwierdzeniami , wreszcie powoływaniu się na źródła, co do których, po szczegółowej ich analizie, okazuje się, że stanowią dowód na poparcie tezy przeciwnej do głoszonej przez sąd." (...)
Cała licząca 13 stron opinia jednoznacznie wskazuje, że orzeczenie Trybunału Arbitrażowego nie ma żadnych podstaw. Wszystkim, którzy głoszą konieczność płacenia horrendalnego odszkodowania Eureko przypomnę drobiazg. W 2004 r. i 2005 r. Eureko straszyło, że może żądać nawet miliard euro. Dziś przedstawiciele tej firmy mówią, że mogli stracić 40 mld zł (i takiego odszkodowania chcą się domagać). Jak wygląda na tym tle cena 3 mld zł, które Eureko i jego koalicjanci zapłacili w 1999 r. za 30 proc. akcji PZU? I jeszcze jeden drobiazg: aby Polska zapłaciła jakiekolwiek odszkodowanie wyrok musi zatwierdzić polski sąd. W świetle wspomnianej opinii prawnej jest to praktycznie nierealne.