Niemcy dopiero teraz odkrywają jak bardzo nie są przygotowani na masową migrację. Jest tylko kwestią czasu, kiedy znajdzie to swój wymiar polityczny.
Informacje o masowych przypadkach zaczepek, a nawet zachowań ocenionych jako „ataki o znamionach agresji seksualnej“ na ulicach Kolonii podczas sylwestrowej zabawy zszokowały Niemców. Oficjalnie oczywiście nie ma mowy o przynależności etnicznej agresywnie zachowujących się młodych mężczyzn, ale ludzie opowiadający o tych wydarzeniach mówią - z coraz bardziej słabnącą poprawnością polityczną - że w większości byli to Arabowie albo Azjaci. Dla dużej części Niemców, otwartych i szczerze przekonanych o potrzebie tolerancji i wyrozumiałości wobec przybywających z innego kręgu kulturowego uchodźców informacje z Kolonii zabrzmiały frustrująco. Jako to? Przecież im pomagamy, przyjmujemy a tu takie rzeczy...
A przecież owe zderzenie kulturowe nie zdarza się po raz pierwszy - były już przykłady działań mieszkańców zdesperowanych mieszkańców bawarskich miasteczek, którzy rozklejali plakaty instruujące migrantów, że należy korzystać z toalet, a kolejka w sklepie jest dla wszystkich, a nie tylko dla kobiet. W pewnym sensie odmienne, albo wręcz szokujące zachowania można zrozumieć, w końcu spora część przybyszów nie widziała w życiu nic poza swoją rodzinną wsią albo miasteczkiem, a Zachód znała wcześniej tylko z telewizji. Dla ludzi spotykających się z agresywnymi zachowaniami migrantów, których wcześniej postrzegali jedynie jako ofiary zjawisko to ma jednak wymiar szoku.
Nie mniej zaskakująca od zachowań migrantów okazuje się jednak reakcja elit politycznych, którą najlepiej wyraziła Henriette Reker. Pani burmistrz Kolonii ze swoimi radami i uwagami nie zwróciła się bowiem do przybyszów z Bliskiego Wschodu, lecz do niemieckich współobywateli (a raczek obywatelek). W związku z tym, że zbliża się karnawał, pora lubianych przez Niemców masowych zabaw pani Reker oświadczyła, że „powinniśmy się bawić, ale w sposób bardziej przygotowany“. Oznacza to, że trzeba zachować odpowiednią odległość (na długość ręki) od osób nieznanych, a kobiety powinny poruszać się w grupach, najlepiej w towarzystwie mężczyzn. Migrantom zaś należy tłumaczyć, że bliskość, albo swobodne zachowanie i ubranie nie oznacza przyzwolenia na zbliżenie się z zamiarem seksualnym.
Wszystko więc jasne. To wy, nieodpowiedzialne niemieckie dziewczyny same prowokujecie niezręczne sytuacje. Noście suknie do kostek, zakładajcie chusty (wszystko w czerni) i chodźcie w cichych stadkach pod nadzorem ojców, braci i mężów. Wtedy przybysze z daleka uspokoją się, a przy okazji poczują się jak u siebie w domu i problem zniknie. Mam jednak wrażenie, że Niemcy z zaistniałych wypadków wyciągają całkiem inne wnioski. Jest chyba tylko kwestią czasu, kiedy znajdzie to swój wymiar polityczny.
A przecież owe zderzenie kulturowe nie zdarza się po raz pierwszy - były już przykłady działań mieszkańców zdesperowanych mieszkańców bawarskich miasteczek, którzy rozklejali plakaty instruujące migrantów, że należy korzystać z toalet, a kolejka w sklepie jest dla wszystkich, a nie tylko dla kobiet. W pewnym sensie odmienne, albo wręcz szokujące zachowania można zrozumieć, w końcu spora część przybyszów nie widziała w życiu nic poza swoją rodzinną wsią albo miasteczkiem, a Zachód znała wcześniej tylko z telewizji. Dla ludzi spotykających się z agresywnymi zachowaniami migrantów, których wcześniej postrzegali jedynie jako ofiary zjawisko to ma jednak wymiar szoku.
Nie mniej zaskakująca od zachowań migrantów okazuje się jednak reakcja elit politycznych, którą najlepiej wyraziła Henriette Reker. Pani burmistrz Kolonii ze swoimi radami i uwagami nie zwróciła się bowiem do przybyszów z Bliskiego Wschodu, lecz do niemieckich współobywateli (a raczek obywatelek). W związku z tym, że zbliża się karnawał, pora lubianych przez Niemców masowych zabaw pani Reker oświadczyła, że „powinniśmy się bawić, ale w sposób bardziej przygotowany“. Oznacza to, że trzeba zachować odpowiednią odległość (na długość ręki) od osób nieznanych, a kobiety powinny poruszać się w grupach, najlepiej w towarzystwie mężczyzn. Migrantom zaś należy tłumaczyć, że bliskość, albo swobodne zachowanie i ubranie nie oznacza przyzwolenia na zbliżenie się z zamiarem seksualnym.
Wszystko więc jasne. To wy, nieodpowiedzialne niemieckie dziewczyny same prowokujecie niezręczne sytuacje. Noście suknie do kostek, zakładajcie chusty (wszystko w czerni) i chodźcie w cichych stadkach pod nadzorem ojców, braci i mężów. Wtedy przybysze z daleka uspokoją się, a przy okazji poczują się jak u siebie w domu i problem zniknie. Mam jednak wrażenie, że Niemcy z zaistniałych wypadków wyciągają całkiem inne wnioski. Jest chyba tylko kwestią czasu, kiedy znajdzie to swój wymiar polityczny.