W ubiegłym roku ponad połowa przedsiębiorstw odczuła trudności rekrutacyjne. Rośnie też presja płacowa. Dziwnie to się ułożyło. Pamiętamy nie tak odległe czasy transformacji ustrojowej, gdzie to właśnie bezrobocie było największym problemem kraju.
Pracodawcy prześcigają się w pomysłach jak złowić pracownika i jak go utrzymać. Mówili o tym eksperci podczas debaty w ramach konkursu „Pracodawca Godny Zaufania”. Karnety na siłownie, pakiety medyczne, talony zakupowe, dopłaty do wczasów, komórki, laptopy, samochody do prywatnego użytku. W wielu firmach (40,9 proc.) pracownik może nawet decydować o składzie pakietu świadczeń dodatkowych (na podstawie raportu Sedlak & Sedlak). Pakietami benefitów obejmowane są nawet rodziny pracowników, TVP zamierza otworzyć wielkie przedszkole. Pomysłowość nie zna tu granic.
Największa grupa pracowników chciałaby, aby wartość pakietu stanowiła od 5 do 10% ich wynagrodzenia całkowitego. Eksperci zwracają uwagę, że pracodawca winien dobrze rozpoznać oczekiwania, nim wdroży programy pozapłacowe. Nie zawsze tak się dzieje. Z badań wynika, że najbardziej pożądanym benefitem jest rozszerzony pakiet opieki medycznej – 46.1%, tymczasem pracodawcy najpowszechniej – 47,9 proc., wręczają karnety do klubów fitness. Jest tu pewien rozdźwięk, choć z drugiej strony zdrowie i fitness idą w parze. Robert Moreń, dyrektor ds. komunikacji w firmie Benefit System podaje, że gdyby tylko co druga nieaktywna osoba zaczęła ćwiczyć, to koszty pracodawców z tytułu absencji chorobowych zmniejszyłyby się o 3 mld zł w skali roku.
I jeszcze jedne dane z raportu Sedlak & Sedlak. Tylko 23,6 proc. badanych odpowiada, że firmy w których pracują informują ich o łącznej wartości benefitów, z których pracownicy korzystają. To trochę dziwne. Widać tu pewien rodzaj hipokryzji lub co najmniej brak zrozumienia. Pracodawcy chcą sprawiać wrażenie bezinteresownej troski o dobro pracownika a często całej jego rodziny. Pracownik natomiast ma być przeświadczony, że tak właśnie się dzieje, a owe dobrodziejstwa otrzymuje za darmo. Nic bardziej błędnego.
– Nie istnieje coś takiego jak darmowe obiady – mówił słusznie Milton Friedman, laureat ekonomicznej nagrody Nobla. Nie ma więc darmowych benefitów, a określenie pozapłacowe systemy motywacyjne też jest trochę mylące. Owszem, pracownik nie otrzymuje pieniędzy na pakiet medyczny, czy na siłownię, lecz informację, że może z tych placówek korzystać za darmo. Za darmo, bo opłatę, w zastępstwie pracownika, wniósł pracodawca. Dla pracodawcy nic się nie zmienia w rubryce koszty osobowe. Dla pracownika w zasadzie też niewiele; jego wynagrodzenie rozbite zostało na część wypłacaną w gotówce i część w świadczeniach socjalnych. Zmienia się tylko klimat, atmosfera w firmie. I o to właśnie chodzi w tych modnych benefitach. A właśnie dobra atmosfera, obok wysokości wynagrodzenia pieniężnego i możliwości awansu wymieniana jest jako podstawa dobrych i co ważniejsze trwałych i efektywnych relacji pracodawca – pracownik.