Polska, to szczęśliwy kraj szczęśliwych ludzi. Prawie żadnych problemów do rozwiązania. Z małym wyjątkiem: prawa gejów i lesbijek. Takie wrażenie można odnieść na dwa tygodnie przed wyborami prezydenckimi. Spór światopoglądowy w tej sprawie dominuje w debacie kandydatów.
Jeśli myślicie, że dam się wciągnąć w tę debatę, że zajmę jakieś stanowisko, to z góry przepraszam za sprawione rozczarowanie. Z założenia staram nie wypowiadać o sprawach, o których wszyscy się wypowiadają.
Jest rzeczą oczywistą, że PiS gra w to, w co wygrywa. Stąd temat LGBT, związków partnerskich, seksualizacji w szkołach, obrona tradycyjnej rodziny w wypowiedziach prezydenta Andrzeja Dudy. To słaba strona głównego konkurenta Rafała Trzaskowskiego, który już jako prezydent Warszawy brał udział w paradzie równości, podpisał kartę LGBT oraz jednoznacznie opowiada się za związkami partnerskimi osób tej samej płci.
Takie poglądy w Warszawie nie rażą, wręcz stają się modne. Problem Trzaskowskiego w tym, że wybory prezydenckie wygrywa się poza zlaicyzowaną Stolicą. O tym wie sztab Andrzeja Dudy i ideologiczne deficyty prezydenta Warszawy skrupulatnie wykorzystuje. Taka jest polityka, i tak działają politycy.
A co myślą Polacy ? Zgodnie z sondażem pracowni Estymator dla portalu wPolityce.pl, 48 proc. Polaków jest przeciwko zalegalizowaniu związków partnerskich osób tej samej płci. Przeciwnego zdania jest 37 proc. badanych. Z kolei przeciwko legalizacji małżeństw homoseksualnych jest 62 proc. badanych. Za ich wprowadzeniem jest zaledwie 22 proc. badanych. Tylko 10 proc. badanych poparło adopcje dzieci przez pary homoseksualne. 79 proc. jest przeciw, a 11 proc. badanych nie ma zdania w tej sprawie.
W tych liczbach tkwi odpowiedź, dlaczego obóz władzy narzucił ten temat. I grzać go będzie coraz mocniej. Ostatnio zabłysnął poseł i członek sztabu wyborczego PAD Przemysław Czarnek: – „Brońmy nas przed ideologią LGBT i skończmy słuchać tych idiotyzmów o jakichś prawach człowieka czy jakiejś równości. Ci ludzie nie są równi ludziom normalnym i skończmy wreszcie z tą dyskusją”.
Oczywiście chodzi o to, żeby właśnie nie kończyć. Żeby teraz Trzaskowski wyraził oburzenie, żeby redaktor TVN Kolenda-Zaleska wyprosiła z wirtualnego studia kolejnego, po Jacku Żalku, polityka PiS głoszącego że LGBT to nie ludzie lecz ideologia. Kolejna tęczowa impreza pod Pałacem Prezydenckim. I tak do wyborów. Bo innych spraw nie ma.
Trzeba przyznać, że Jarosław Kaczyński ma talent nie tylko, gdy chodzi o diagnozę społecznych nastrojów. Potrafi też narzucić narrację w kampaniach wyborczych. Było „przyspieszenie” i „walka z grubą kreską” Mazowieckiego, była lustracja i dekomunizacja, polska solidarna kontra polska liberalna, czy nie tak dawno 500 plus jako zapowiedź olbrzymich transferów socjalnych.
Po drugiej stronie sceny politycznej tak wyrazistych i trafiających do wyborców przekazów od dawna brakuje. I usprawiedliwieniem nie jest powiedzenie Kazimierza Górskiego: „Tak się gra, jak przeciwnik pozwala”.