Pomysłodawcą zakazu jest Minister Sportu i Turystyki Kamil Bortniczuk z szerzej nieznanej przybudówki PiS, czyli Partii Republikańskiej. Idą wybory, trzeba czymś zabłysnąć, skupić uwagę, zwiększyć swoją rozpoznawalność. Energetyki to sprawa, o której można w kółko gadać na kampanijnych spotkaniach i w telewizyjnych studiach. A konkretnie o zgubnym wpływie zawartych w energetykach substancji takich jak kofeina czy tauryna, które to – jak głosi popularny slogan reklamowy – „dodają skrzydeł”.
Ale – zdaniem ministra – „szkodzą wielowymiarowo”. Bortniczuk z rozbrajającą szczerością przyznaje, że sam oczywiście tak sobie skrzydeł dodawał, więc „szkodził wielowymiarowo” i w zasadzie nie widzi w tym nic aż tak złego.
„Mało tego, to nie jest tak, że będzie zakazane spożycie tych napojów nawet przez dzieci” – deklaruje. Energetyk może kupić i podać rodzic „w jakiejś kryzysowej sytuacji, kiedy dziecko będzie musiało być na nogach jeszcze parę godzin i wyższy interes będzie tego wymagał”. I dalej: „problemem nie jest w ogóle spożywanie wspomnianych napojów przez dzieci, ale robienie tego bez kontroli rodzica”.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.