Nie sposób komentować i orzekać na podstawie skrawków podsłuchanym rozmów prezesa NIK z przewodniczącym klubu parlamentarnego PSL, a tym bardziej - jak czynią to już niektórzy publicyści - wzywać rząd do dymisji. Sprawa może jest poważna, skoro zajęła się nią prokuratura. Może, bo prokuraturze zdarzało się już zajmować tylko z pozoru poważnymi sprawami, a wykazywać dziwną indolencję gdy chodzi inne, chyba ważniejsze. Więc nie o taśmach tu będzie tylko o przetargach, tym razem przetargach na ludzi.
Czym różni się prywatna firma od państwowej firmy czy instytucji? Tym, że działa lepiej. Działa lepiej także dlatego, że właściciel czy prezes mają całkowitą swobodę w doborze współpracowników. Gdy potrzeba menadżera, pierwszym odruchem jest ocena czy znam kogoś, kto by się nadawał. Jeśli nie, to może ktoś ze znajomych, wskaże mi kandydata. Gdy i to zawodzi zostają ogłoszenia, firmy headhunterskie, konkursy i tym podobne procedury, gdzie na końcu i tak nie bardzo wiesz kogo zatrudniasz.
W państwowych firmach i instytucjach wymagane są szczególne standardy, no bo to podmioty szczególnie wrażliwe społecznie. I tu pod hasłem walki z nepotyzmem zaczyna się hipokryzja. A że każdy kolejny rząd walczy z nepotyzmem to hipokryzja w swoich rozmiarach przerosła zdrowy rozsądek.
Spółki z udziałem skarbu państwa nadzoruje minister skarbu i ponosi za to nie tylko polityczną odpowiedzialność. Jest więc quasi-właścicielem i jako taki powinien mieć możliwość powoływania prezesów według własnego uznania i metodą swobodnie wybraną. Ci zaś niech dobierają sobie ludzi, w których kwalifikacje, uczciwość i lojalność wierzą najbardziej. Mogą z ogłoszenia na pracuj.pl ale może lepiej niech posłużą się własną znajomością branży i jej fachowców. W końcu to oni za ich pracę ponoszą odpowiedzialność, a nie jakaś tam komisja czy firma od HR. To samo powinno dotyczyć instytucji, agencji rządowych czy nawet organów konstytucyjnych jak KRRiT czy NIK.
Jest ustawa o zamówieniach publicznych, bo robienie przetargu na budowę, sprzęt czy papier toaletowy może mieć jakiś biznesowy i antykorupcyjny sens. A i tu przez tzw kryterium najniższej ceny dochodziło do patologii i niegospodarności (patrz: autostrady). Ale przetarg na menedżerów, ludzi do których prezes tej czy innej państwowej jednostki ma mieć przede wszystkim zaufanie? Jak zmierzyć poziom zaufania i lojalności, są na to jakieś testy czy algorytmy?
W Polsce jest kilka rozsądnych przetargów. Przetarg na prezydenta, posłów do parlamentu – tu komisje przetargowe mogą głosować w pełnym, to znaczy 30 -to milionowym składzie. Ale premiera wybiera już komisja złożona z 460 posłów. I to jest OK. Ministrów, premier już sam sobie dobiera. Owszem biorąc pod uwagę sejmową arytmetykę i partyjne zobowiązania ale przetargu na ministrów nie rozpisuje. Częstym powodem odwołania ministra jest „utrata zaufania”, a więc uprzednim powodem powołania jest „posiadanie zaufania”. Za swoje personalne błędy premier odpowiada przed sejmem i elektoratem. Ale , żeby za coś odpowiadać, trzeba mieć możliwość swobodnych decyzji. Także personalnych.
W państwowych firmach i instytucjach wymagane są szczególne standardy, no bo to podmioty szczególnie wrażliwe społecznie. I tu pod hasłem walki z nepotyzmem zaczyna się hipokryzja. A że każdy kolejny rząd walczy z nepotyzmem to hipokryzja w swoich rozmiarach przerosła zdrowy rozsądek.
Spółki z udziałem skarbu państwa nadzoruje minister skarbu i ponosi za to nie tylko polityczną odpowiedzialność. Jest więc quasi-właścicielem i jako taki powinien mieć możliwość powoływania prezesów według własnego uznania i metodą swobodnie wybraną. Ci zaś niech dobierają sobie ludzi, w których kwalifikacje, uczciwość i lojalność wierzą najbardziej. Mogą z ogłoszenia na pracuj.pl ale może lepiej niech posłużą się własną znajomością branży i jej fachowców. W końcu to oni za ich pracę ponoszą odpowiedzialność, a nie jakaś tam komisja czy firma od HR. To samo powinno dotyczyć instytucji, agencji rządowych czy nawet organów konstytucyjnych jak KRRiT czy NIK.
Jest ustawa o zamówieniach publicznych, bo robienie przetargu na budowę, sprzęt czy papier toaletowy może mieć jakiś biznesowy i antykorupcyjny sens. A i tu przez tzw kryterium najniższej ceny dochodziło do patologii i niegospodarności (patrz: autostrady). Ale przetarg na menedżerów, ludzi do których prezes tej czy innej państwowej jednostki ma mieć przede wszystkim zaufanie? Jak zmierzyć poziom zaufania i lojalności, są na to jakieś testy czy algorytmy?
W Polsce jest kilka rozsądnych przetargów. Przetarg na prezydenta, posłów do parlamentu – tu komisje przetargowe mogą głosować w pełnym, to znaczy 30 -to milionowym składzie. Ale premiera wybiera już komisja złożona z 460 posłów. I to jest OK. Ministrów, premier już sam sobie dobiera. Owszem biorąc pod uwagę sejmową arytmetykę i partyjne zobowiązania ale przetargu na ministrów nie rozpisuje. Częstym powodem odwołania ministra jest „utrata zaufania”, a więc uprzednim powodem powołania jest „posiadanie zaufania”. Za swoje personalne błędy premier odpowiada przed sejmem i elektoratem. Ale , żeby za coś odpowiadać, trzeba mieć możliwość swobodnych decyzji. Także personalnych.