Ostrzegałem, że czytam następny tom "Star Wars" no i proszę. Przeczytałem. I muszę przyznać, że pani Golden nawet mnie kilka razy zaskoczyła.
Już poprzednio tłumaczyłem, że te powieści dzieją się ponad cztery dekady po klasycznej sadze. Oto Galaktycznym Sojuszem rządzi triumwiwat – jedna Jedi, jedna pani senator i bezstronny zawodowy urzędnik służący dobru systemu (jedna z bardziej fantastycznych postaci stworzonych w tym świecie). Oto Wielki Mistrz Zakonu Jedi Luke Skywalker wraca wraz z synem z wygnania i podejmuje decyzję, że wszyscy Jedi opuszczą stolicę Sojuszu – Coruscant. Ale czy bez nich to będzie jeszcze ta sama planeta? A skoro (jak pamiętamy z "Mrocznego Widma") pod nosem Jedi żyło sobie na niej dwóch Sithów, to ilu namnoży się teraz jak Jedi odlecą? Co prawda miłość młodego Bena Skywalkera do młodej Sithanki Vestary spowodowała, że panna ta chce przejść na Jasną Stronę Mocy, ale czy to w ogóle możliwe? A jeszcze do tego różne skomplikowane polityczne intrygi, a jeszcze knucia moffów - sierot po dawnym wielkim Imperium Palpatine'a, a jeszcze Abeloth - wypuszczona niechcący z kosmicznej pułapki/więzienia istota o niemal boskich mocach. Dużo tego, prawda?
Trzeba przyznać, że pod koniec dziewięciotomowej sagi "Przeznaczenie Jedi" akcja zaczęła trochę przyśpieszać. I ja już szykuję się na zamykający serię tom "Apokalipsa". Ten kawałek świata "Star Wars" bawi mnie najbardziej. W innych komiksach, powieściach, grach twórcy skupiają się na historii zakonu Jedi, na konfliktach galaktycznych sprzed tysięcy lat, czy zupełnie nowych postaciach, ale ja preferuje staromodny uczciwy ciąg dalszy. I cieszą mnie ciągnące się od czterdziestu lat słowne potyczki Hana i Lei, obserwowanie jak ich córka i przywódca Imperium Galaktycznego krążą wokół siebie w skomplikowanym tańcu godowym, oczekiwanie w której powieści niczym diabeł z pudełka znowu pojawi się Boba Fett (tym razem się pojawia. I nieźle miesza).
Ciekawe czy Boba pojawi się też w nowych filmach? W końcu to jedna z największych karier drugoplanowego antybohatera w historii popkultury. Do filmu jeszcze dwa lata. A nowe książki Star Wars niemal co miesiąc. Jakoś doczekam.
"Star Wars. Przeznaczenie Jedi - Hegemonia" Christie Golden, Amber 2012
Trzeba przyznać, że pod koniec dziewięciotomowej sagi "Przeznaczenie Jedi" akcja zaczęła trochę przyśpieszać. I ja już szykuję się na zamykający serię tom "Apokalipsa". Ten kawałek świata "Star Wars" bawi mnie najbardziej. W innych komiksach, powieściach, grach twórcy skupiają się na historii zakonu Jedi, na konfliktach galaktycznych sprzed tysięcy lat, czy zupełnie nowych postaciach, ale ja preferuje staromodny uczciwy ciąg dalszy. I cieszą mnie ciągnące się od czterdziestu lat słowne potyczki Hana i Lei, obserwowanie jak ich córka i przywódca Imperium Galaktycznego krążą wokół siebie w skomplikowanym tańcu godowym, oczekiwanie w której powieści niczym diabeł z pudełka znowu pojawi się Boba Fett (tym razem się pojawia. I nieźle miesza).
Ciekawe czy Boba pojawi się też w nowych filmach? W końcu to jedna z największych karier drugoplanowego antybohatera w historii popkultury. Do filmu jeszcze dwa lata. A nowe książki Star Wars niemal co miesiąc. Jakoś doczekam.
"Star Wars. Przeznaczenie Jedi - Hegemonia" Christie Golden, Amber 2012