Trzyobrazkowa epickość

Trzyobrazkowa epickość

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Najsłynniejszy prasowy komiks wszech czasów. Esencja powojennej Ameryki. Lektura obowiązkowa dla każdego, kto próbuje zrozumieć zachodnią cywilizację.
Takie hasła można mnożyć w nieskończoność. I to w pełni zasłużenie. Bo „Fistaszki” na nie zasługują. Sam ich zresztą sporo napisałem, bo tom, o którym dzisiaj, zaczyna się od wstępu... mojego autorstwa. Gdy kilka lat temu wydawnictwo Nasza Księgarnia zaczynało edycję „Fistaszków Zebranych” poproszono mnie o napisanie wstępu do pierwszego tomu. Przeczytałem go wtedy i napisałem co myślę i co wiem o Charlesie Schulzu. A trochę wiem, bo miałem okazję być w Nowym Jorku w dniu jego śmierci i wysłuchać wszystkich medialnych peanów na jego część - zaczynały się one od haseł, że odszedł twórca który dla amerykańskiej kultury uczynił więcej i jest jej większym symbolem niż Andy Warhol a potem się dopiero rozkręcały.

Po pierwszym tomie wychodziły kolejne, a ja układałem je na półce obiecując sobie, że kiedyś pojadę po kolei całą serią. I tak mijały miesiące, mijały lata. I wreszcie niedawno do lektury skłonił mnie mój syn. Coraz więcej czytający ośmiolatek zdjął sobie z półki jeden z tomów i wsiąkł całkowicie. Teraz (gdy już przeczytał wszystko, co było w domu) z niecierpliwością czeka na ciąg dalszy i wymyśla pomysły na podwórkowe ekranizacje komiksu, w których on oczywiście zagra Charliego Browna, a koledzy i koleżanki pozostałe role. Ja mam kręcić.

No to mając oficjalny powód wróciłem do czytania. I znowu się zakochałem. W tym pierwszym tomie Schulz jeszcze trochę szuka formuły, dzieci powoli się docierają, pojawiają się wątki i rekwizyty (fortepian, piłka), które będzie rozgrywał przez kolejnych pięćdziesiąt lat, ale Charlie to już Charlie, dziewczyny są czasem trudne do zaakceptowania (o zrozumieniu nawet nie ma co wspominać), maluchy dokazują i tylko Snoopy jest jeszcze nie taki – on rozkręci się dopiero za kilka lat. „Fistaszki” to wielkie dzieło, które składa się z malutkich dziełek (przeważnie trzyobrazkowych). To potężna opowieść o dzieciach, które są w nas, o świecie, który nas otacza, o życiu. Schulz w wielkim wywiadzie, który kończy ten tom odżegnuje się od jakichś ideologii czy filozofii. On po prostu przez kilkadziesiąt lat robił swoje tworząc małe historyjki, które z czasem połączyły się w wielką epicką opowieść. Ale to chyba tak właśnie powstają najwybitniejsze dzieła.

„Fistaszki Zebrane 1950-1952” Charles Schulz; Nasza Księgarnia 2008

Ostatnie wpisy

  • Znowu ten Karolak. Tylko nie ten3 gru 2013W poprzednio wydanej książkowej rozmowie Marii Czubaszek i Artura Andrusa czegoś mi brakowało. I już wiem czego. A w zasadzie, kogo. Wojciecha Karolaka.
  • Książki, których nie doczytałem26 paź 2013Nie przy każdym tomie jestem w stanie dotrwać do ostatniej strony. Z najróżniejszych powodów.
  • Na ochłodę8 lip 2013Największa porażka brytyjskiej marynarki w fascynującej i niesamowicie mroźnej wizji.
  • Niezapomniany milicjant5 lip 2013Jeden z najsłynniejszych i najpopularniejszych seriali telewizyjnych czasów PRL doczekał się wreszcie swojej monografii
  • Gestapo w piwnicy2 lip 2013Już jedenaście lat temu odszedł człowiek, który jak mało kto rozumiał na czym polega dobra rozrywka. Dbajmy o pamięć o nim.