Ponad osiemset stron pasjonującej fabuły o ostatnich latach życia Charlesa Dickensa. Wiktoriański Londyn, wielkie konspiracje, narkotyczne wizje, życie literackiej śmietanki i najgorszych dzielnic nędzy, XIX-wieczna obyczajowość i narastająca groza. W tej powieści jest wszystko.
Dan Simmons tworzył powieści wykorzystujące znane historyczne postacie zanim to stało się modne. I pisze je o wiele lepiej niż te tłumy opowiadające dziś w najróżniejszych fabułach o illuminatach, Leonardach, czy innych Washingtonach. Simmons w swoich fabułach wykorzystywał już Twaina, Keatsa, Hemingway'a, Szekspira czy Prousta - tym razem przyszedł czas na Dickensa. Oto ostatnie lata z życia pisarza od słynnej katastrofy kolejowej pod Staplehurst z której autor „Olivera Twista” ledwo uszedł z życiem aż po jego śmierć pięć lat później (co do dnia). Na tym dość zastanawiającym zbiegu okoliczności i korzystając z pomysłów ostatniej niedokończonej powieści Dickensa „Tajemnica Erwina Drooda” Simmons zbudował monumentalną fabułę, której narratorem uczynił innego pisarza, przyjaciela Dickensa, Williama Wilkiego Collinsa - wówczas autora niemal równie popularnego, choć dziś pewnie mało kto go kojarzy. Collins wtedy w drugiej połowie XIX wieku był gwiazdą, autorem słynnej „Kobiety w bieli” i uważanego dziś za pierwszą powieść detektywistyczną w historii „Księżycowego kamienia”, acz mimo to żył trochę w cieniu słynniejszego kolegi po piórze. Ta powieść jest też więc w dużej mierze właśnie o nieustannym byciu drugim, o postępującym nałogu narkotykowym (Collins z miesiąca na miesiąc zażywa coraz więcej laudanum i opium, nie zdając sobie oczywiście spraw z konsekwencji). Z czasem rozumiemy więc, że nie sposób do końca ufać jego słowom i spora część tej opowieści może być po prostu efektem narkotycznych przywidzeń, acz z drugiej strony Simmons przyzwyczaił nas do świetnego mieszania w fabule wydarzeń w pełni opartych na faktach z nadprzyrodzoną grozą (jak w starszym o dwa lata „Terrorze” o słynnej ekspedycji z 1845 r. w której dwa brytyjskie statki poszukiwały Przejścia Północno-Zachodniego z Atlantyku na Pacyfik - ta historia gra zresztą też pewną rolę w „Droodzie”).
Nie zmienia to faktu, że mamy tu w ręce przede wszystkim przepiękny hołd złożony Dickensowi i jego epoce. Simmons w swej literackiej fantazji szkicuje (o ile można tak powiedzieć o ponad osiemsetstronicowej powieści) przekonującą wizję Londynu sprzed półtora wieku i stara się odpowiedzieć na jedno z najciekawszych pytań dotyczących XIX-wiecznej angielskiej literatury – dlaczego tak płodny pisarz jak Dickens w ostatnich latach swego życia zajął się bardziej występami publicznymi, wyjazdami do Ameryki, życiem towarzyskim? Już wcześniej robił to wszystko z dużą intensywnością, ale nie przeszkadzało mu to w wielkiej literackiej płodności. Tymczasem ostatnie lata to zaledwie jedna nieukończona powieść. Co stało się z Dickensem? Z naszej polskiej perspektywy nie jest to może pytanie tak istotne i frapujące, ale nie zmienia to faktu, że odpowiedzi, które proponuje Simmons są lekturą fascynującą.
„Drood” Dan Simmons; Mag 2012
Nie zmienia to faktu, że mamy tu w ręce przede wszystkim przepiękny hołd złożony Dickensowi i jego epoce. Simmons w swej literackiej fantazji szkicuje (o ile można tak powiedzieć o ponad osiemsetstronicowej powieści) przekonującą wizję Londynu sprzed półtora wieku i stara się odpowiedzieć na jedno z najciekawszych pytań dotyczących XIX-wiecznej angielskiej literatury – dlaczego tak płodny pisarz jak Dickens w ostatnich latach swego życia zajął się bardziej występami publicznymi, wyjazdami do Ameryki, życiem towarzyskim? Już wcześniej robił to wszystko z dużą intensywnością, ale nie przeszkadzało mu to w wielkiej literackiej płodności. Tymczasem ostatnie lata to zaledwie jedna nieukończona powieść. Co stało się z Dickensem? Z naszej polskiej perspektywy nie jest to może pytanie tak istotne i frapujące, ale nie zmienia to faktu, że odpowiedzi, które proponuje Simmons są lekturą fascynującą.
„Drood” Dan Simmons; Mag 2012