Trójka współczesnych polskich nastolatków, którzy coraz bardziej oddalają się od naszego świata. To znaczy przeskakują do kolejnych alternatywnych rzeczywistości, a każda coraz gorsza.
„Felix, Net i Nika” to seria powieści dla nastolatków. Skoro zaczęła wychodzić, kiedy nastolatkiem już dawno nie byłem to jakoś w nawale innych lektur nigdy po nią nie sięgnąłem. Przyjmowałem do wiadomości coraz większą popularność tych tomów, sukces jaki dzięki nim osiągnął Rafał Kosik, ale wciąż nie czytałem. No i ostatecznie skłonił mnie do tego film.
Zeszłoroczna ekranizacja drugiego tomu „Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa” nie była może filmem dobrym, ale oglądając można było poczuć potencjał opowieści, nad którą reżyser w żaden sposób nie umiał zapanować. Sięgnąłem więc po książkę. Nie zaczynałem jednak od początku cyklu, tylko od razu wskoczyłem w najnowszą fabułę, która jak się okazało traktuje o światach alternatywnych. Bohaterów już kojarzyłem – trójka warszawskich gimnazjalistów; o zaletach i wadach serii naczytałem i nasłuchałem się wcześniej od znajomych; przed lekturą sprawdziłem streszczenia poprzednich ośmiu tomów więc czułem się przygotowany. No i zacząłem czytać.
Muszę przyznać, że nie było łatwo. To faktycznie książka świetnie sprofilowana pod gimnazjalistów (stąd też zachwyty z ich strony, których mnóstwo można znaleźć w internecie). Myślę, że moja córka, która tu obok - też we wprostowych blogach - pisze o książkach dla nastolatków, szybciej by się w to wciągnęła. Ja po kilkudziesięciu stronach musiałem sobie zrobić kilka dni przerwy. Po prostu byłem zmęczony obcowaniem z tak oczywistymi charakterami.
Ja rozumiem, że tak trzeba, rozumiem, że gdybym dziś sięgnął po Niziurskiego, czy Bahdaja pewnie miałbym to samo (+ nostalgia za lekturami z dzieciństwa), ale jednak to trochę szarpie. Ale odpocząłem, wróciłem do lektury, potem pojawił się pierwszy świat alternatywny (minimalnie różny od naszego), potem drugi, trzeci i nawet nie wiem, kiedy się naprawdę wciągnąłem. Czyli działa. W końcu o to chodzi w powieściach dla młodzieży – żeby zasysało czytelników. A jak przy tym mimowolnie wciągną trochę refleksji, o tym, że świat zdominowany przez reklamy, albo całkiem szary (PRL trwa) mógłby im się jeszcze bardziej nie spodobać niż to, co ich dziś otacza, to jeszcze lepiej. Kosik sprytnie nawiązał tą fabułą do powieści zekranizowanej (techniką przenoszenia bohaterów), więc jeśli ktoś tak jak ja, sięgnął po lekturę w efekcie filmu to nie czuje się zagubiony. A potem jeszcze sprytniej urwał historię w samym środku, więc chcąc, nie chcąc muszę przeczytać jeszcze przynajmniej jedną książkę z tej serii. No dobra, przeczytam. Nawet z przyjemnością.
„Felix, Net i Nika oraz Świat Zero” Rafał Kosik; Powergraph 2011
Zeszłoroczna ekranizacja drugiego tomu „Felix, Net i Nika oraz Teoretycznie Możliwa Katastrofa” nie była może filmem dobrym, ale oglądając można było poczuć potencjał opowieści, nad którą reżyser w żaden sposób nie umiał zapanować. Sięgnąłem więc po książkę. Nie zaczynałem jednak od początku cyklu, tylko od razu wskoczyłem w najnowszą fabułę, która jak się okazało traktuje o światach alternatywnych. Bohaterów już kojarzyłem – trójka warszawskich gimnazjalistów; o zaletach i wadach serii naczytałem i nasłuchałem się wcześniej od znajomych; przed lekturą sprawdziłem streszczenia poprzednich ośmiu tomów więc czułem się przygotowany. No i zacząłem czytać.
Muszę przyznać, że nie było łatwo. To faktycznie książka świetnie sprofilowana pod gimnazjalistów (stąd też zachwyty z ich strony, których mnóstwo można znaleźć w internecie). Myślę, że moja córka, która tu obok - też we wprostowych blogach - pisze o książkach dla nastolatków, szybciej by się w to wciągnęła. Ja po kilkudziesięciu stronach musiałem sobie zrobić kilka dni przerwy. Po prostu byłem zmęczony obcowaniem z tak oczywistymi charakterami.
Ja rozumiem, że tak trzeba, rozumiem, że gdybym dziś sięgnął po Niziurskiego, czy Bahdaja pewnie miałbym to samo (+ nostalgia za lekturami z dzieciństwa), ale jednak to trochę szarpie. Ale odpocząłem, wróciłem do lektury, potem pojawił się pierwszy świat alternatywny (minimalnie różny od naszego), potem drugi, trzeci i nawet nie wiem, kiedy się naprawdę wciągnąłem. Czyli działa. W końcu o to chodzi w powieściach dla młodzieży – żeby zasysało czytelników. A jak przy tym mimowolnie wciągną trochę refleksji, o tym, że świat zdominowany przez reklamy, albo całkiem szary (PRL trwa) mógłby im się jeszcze bardziej nie spodobać niż to, co ich dziś otacza, to jeszcze lepiej. Kosik sprytnie nawiązał tą fabułą do powieści zekranizowanej (techniką przenoszenia bohaterów), więc jeśli ktoś tak jak ja, sięgnął po lekturę w efekcie filmu to nie czuje się zagubiony. A potem jeszcze sprytniej urwał historię w samym środku, więc chcąc, nie chcąc muszę przeczytać jeszcze przynajmniej jedną książkę z tej serii. No dobra, przeczytam. Nawet z przyjemnością.
„Felix, Net i Nika oraz Świat Zero” Rafał Kosik; Powergraph 2011