Urban Fantasy – miejskie baśnie. Gatunek, który zdobył w ostatnich latach wielką popularność. Oto zupełnie niezły przegląd jego możliwości, wad i zalet.
Antologia opowiadań na temat. Kilka gwiazd, garść nowych nazwisk, teksty lepsze, gorsze i nie zawsze na temat. Kilka zawodów, kilka olśnień. Każdy kto przeczytał dwie, trzy antologie zna już ten schemat i sam musi ocenić czy lubi takie tomiszcza, czy woli się od nich trzymać z daleka. Ja czasem lubię. Wiele zależy od redaktorów. A tym razem są naprawdę zacni. George R.R. Martin i Gardner Dozois – panowie znani od dekad w świecie literatury fantastycznej. Martin ostatnio w ogóle bardzo znany z racji swej literackiej sagi fantasy, którą HBO zaadaptowało na serial „Gra o tron”. Ale w tomie „Chodząc nędznymi ulicami” nie ma tekstów Martina (ani Dozoisa) – oni tylko wybierali i redagowali. I trzeba przyznać, że wybrali nieźle. Brakuje co prawda pierwszego nazwiska, które przychodzi do głowy, gdy pada hasło „urban fantasy” (a temu podgatunkowi poświęcona jest ta antologia) – Neila Gaimana, ale nie można mieć wszystkiego. Kilku kolegów i kilka koleżanek godnie go zastępują.
Na okładce tomu największymi literami wybite jest imię i nazwisko Charlaine Harris, którą rozsławił inny serial HBO „Czysta krew” (oparty o jej cykl powieści o wampirach), ale nie ona jest tu najciekawsza. Jej wampirze opowiadanie nie jest złe, ale zdaje się dość oczywiste, podczas gdy kilku autorów naprawdę potrafiło mnie zaskoczyć.
Świetny jest na przykład zamykający tom „Orzeł Adacki” Bradley'a Dentona, mroczna opowieść z północnego fronty II Wojny Światowej na Pacyfiku. Jednym z jej bohaterów jest słynny twórca czarnych kryminałów i zarówno tą nowelę, jak w zasadzie cały ten zbiór, można traktować jako swoisty hołd dla tego klasycznego gatunku. Bo w większości przypadków mamy tu do czynienia z czarnymi kryminałami do których ktoś dopisał ciut fantastyki. Ot, jak we „W czerwieni i perłach” Patricii Briggs, gdzie detektyw Warren Smith jest wilkołakiem a w sprawę zamieszane są też zombie i czarownice. Nie licząc tego, to wzorcowy czarny kryminał. Nie inaczej jest w „Różnicy między zagadka a tajemnicą” M.L.N. Hanovera, „Błotnym diable” Laurie R. King czy „Złodziejach cienia” Glena Cooka. Mocno reprezentowane w tej antologii są też kryminały historyczne – jedne bez nadprzyrodzoności, ale za to należące do znanych cykli o Rzymie z czasów tuż przed Cesarstwem („Strzeż się węża” Johna Maddoxa Robertsa – cykl”SPQR” i „Mury i lemury” Stevena Saylora – cykl „Roma sub rosa”), inne swobodnie bawiący się klimatami i różnymi okresami z naszych dziejów jak „Lord John i plaga zombi” Diany Gabaldon opowiadający o brytyjskim okresie w historii Jamajki czy (chyba moje ulubione) „Żadnej tajemnicy, żadnego cudu” Melindy M. Snodgrass. To historia zakulisowych zmagań sił dobra i zła nie z tego świata walczących o Amerykę podczas wyborów prezydenckich (a wybrano wówczas Franklina Delano Roosevelta...). I to nazwisko zostanie ze mną na dłużej (Snodgrass, a nie Roosevelt oczywiście).
Bo to dla mnie największy plus antologii – można dzięki nim odkrywać nowych ciekawych autorów, których później tropi się po księgarniach, niczym jakiś prywatny detektyw. To idę tropić.
"Chodząc nędznymi ulicami” red. George R.R. Martin, Gardner Dozois; Rebis 2012
Na okładce tomu największymi literami wybite jest imię i nazwisko Charlaine Harris, którą rozsławił inny serial HBO „Czysta krew” (oparty o jej cykl powieści o wampirach), ale nie ona jest tu najciekawsza. Jej wampirze opowiadanie nie jest złe, ale zdaje się dość oczywiste, podczas gdy kilku autorów naprawdę potrafiło mnie zaskoczyć.
Świetny jest na przykład zamykający tom „Orzeł Adacki” Bradley'a Dentona, mroczna opowieść z północnego fronty II Wojny Światowej na Pacyfiku. Jednym z jej bohaterów jest słynny twórca czarnych kryminałów i zarówno tą nowelę, jak w zasadzie cały ten zbiór, można traktować jako swoisty hołd dla tego klasycznego gatunku. Bo w większości przypadków mamy tu do czynienia z czarnymi kryminałami do których ktoś dopisał ciut fantastyki. Ot, jak we „W czerwieni i perłach” Patricii Briggs, gdzie detektyw Warren Smith jest wilkołakiem a w sprawę zamieszane są też zombie i czarownice. Nie licząc tego, to wzorcowy czarny kryminał. Nie inaczej jest w „Różnicy między zagadka a tajemnicą” M.L.N. Hanovera, „Błotnym diable” Laurie R. King czy „Złodziejach cienia” Glena Cooka. Mocno reprezentowane w tej antologii są też kryminały historyczne – jedne bez nadprzyrodzoności, ale za to należące do znanych cykli o Rzymie z czasów tuż przed Cesarstwem („Strzeż się węża” Johna Maddoxa Robertsa – cykl”SPQR” i „Mury i lemury” Stevena Saylora – cykl „Roma sub rosa”), inne swobodnie bawiący się klimatami i różnymi okresami z naszych dziejów jak „Lord John i plaga zombi” Diany Gabaldon opowiadający o brytyjskim okresie w historii Jamajki czy (chyba moje ulubione) „Żadnej tajemnicy, żadnego cudu” Melindy M. Snodgrass. To historia zakulisowych zmagań sił dobra i zła nie z tego świata walczących o Amerykę podczas wyborów prezydenckich (a wybrano wówczas Franklina Delano Roosevelta...). I to nazwisko zostanie ze mną na dłużej (Snodgrass, a nie Roosevelt oczywiście).
Bo to dla mnie największy plus antologii – można dzięki nim odkrywać nowych ciekawych autorów, których później tropi się po księgarniach, niczym jakiś prywatny detektyw. To idę tropić.
"Chodząc nędznymi ulicami” red. George R.R. Martin, Gardner Dozois; Rebis 2012